[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brata, w zwyk�ym czasie nape�niony rupieciami, mo�na by�o widzie� z jednej strony koSció�,
rynek, �ydowskie sklepiki i star� kapliczk� Rw. Jana, z drugiej - nasze pola, potem olszyn�,
dalej g��bokie w�wozy zaroSni�te krzakami, wreszcie - samotn� chat�, o której ludzie wspo-
minali z niech�ci�, a niekiedy z przekle�stwem.
Mia�em wówczas lat siedem i chowa�em si� przy matce. By�a to kobieta wysoka i silna. Pa-
mi�tam jej twarz rumian� i energiczn�, kaftan podpasany rzemieniem i pukaj�ce buty. Mó-
wi�a g�oSno i stanowczo, a pracowa�a od rana do nocy. O Swicie by�a ju� na dziedzi�cu
i ogl�da�a krowy, konie, kury - czy nie dzieje si� im jaka krzywda i czy dosta�y jeS�. Po
Sniadaniu sz�a w pole zbaczaj�c do chorych, których w miasteczku nigdy nie brak�o. Gdy
wraca�a do domu, czekali na ni� ró�ni interesanci: jeden chcia� kupi� bydl�tko, drugi po�y-
czy� zbo�a lub pieni�dzy; ta radzi�a si� o kaszl�ce dziecko, a tamta przynios�a na sprzeda�
garstk� lnu. Prawie nie mog� wyobrazi� sobie matki samotnej; zawsze kr�cili si� przy niej
ludzie jak go��bie przy go��bniku, prosz�c o coS lub za coS dzi�kuj�c. Ona w ca�ej okolicy
wszystkich zna�a, wszystkim pomaga�a i radzi�a. Rzecz, zdaje si�, niegodna wiary, a prze-
cie tak by�o, �e nawet ksi�dz proboszcz i pan burmistrz przychodzili zasi�ga� jej zdania.
Ona rozmawia�a z nimi robi�c po�czoch�, a nast�pnie, jak gdyby nic, bieg�a doi� krowy.
Umia�a te� w razie potrzeby zaprz�c konie do wozu i wyjecha� po snopy, a nawet drzewa
nar�ba�. Wieczorami szy�a bielizn� albo �ata�a moje odzienie, w nocy, gdy psy mocniej uja-
da�y, zrywa�a si� z �ó�ka i ledwie odziana w gruby szlafrok obchodzi�a budynki. Raz wy-
straszy�a z�odzieja.
Ch�opi, panowie, dzieci, chorzy, zwierz�ta, drzewa, nawet kamie� przy wrotach - wszystko
j� obchodzi�o. Tylko o chacie stoj�cej za naszymi po�ami nie wspomina�a nigdy. Jej miesz-
ka�cy musieli by� bardzo zdrowi i szcz�Sliwi, gdy� mama wcale nie zagl�da�a do nich.
Ojciec mój od kilku lat nie �y�; pami�tam go o tyle, �em co dzie� ofiarowa� Bogu pacierz za
jego dusz�. Raz, kiedym by� bardzo senny i poszed�em spa� bez pacierza, pokaza�a mi si�
w nocy dusza ojca na Scianie. By�a jasnobia�a, niewielka, z formy podobna do duszy w �elaz-
ku. Zl�k�em si� nadzwyczajnie i do rana przele�a�em z g�ow� schowan� pod ko�dr�. Naza-
jutrz powiedzieli mi, �e to blask ksi�yca pada� na Scian� przez serce wyci�te w okiennicy.
Od tej jednak�e pory nigdy nie zapomnia�em modli� si� za Ojca.
Mia�em tez brata o kilkanaScie lat starszego ode mnie Przypominam go sobie jak przez mg��,
poniewa� widzia�em go zaledwie par� razy w �yciu. Wiem, �e nosi� czarny mundur ze z�oty-
mi guzikami i szafirowym ko�nierzem i �e sposobi� si� na doktora.
63
Nieraz, zdj�ty ciekawoSci�, wychodzi�em na strych, a�eby przez najwy�szy dymnik zobaczy�
stolic�, gdzie uczy� si� brat, a przynajmniej miasto, gdzie mama jexdzi�a po kilka razy na rok.
Nieraz Sledzi�em pocztow� bryczk� szybko jad�c� w tamt� stron�. Bryczka i wisz�cy nad m�
ob�ok kurzu gin�y w lesie, który wype�nia� szczelin� mi�dzy niebem i ziemi�, a przede mn�
w dali sta�a tylko chata samotników, skulona i czaj�ca si�. Niekiedy s�oneczne Swiat�o pada�o
w jej okienka, wówczas nie mog�em oprze� si� z�udzeniu, �e widz� g�ow� du�ego kota, któ-
ry patrzy na mnie, jakby chc�c si� rzucie. Ogarnia� mnie strach i kry�em si� za ram� dymnika
ciesz�c si�, �e teraz nie zobaczy mnie potwór. Wnet jednak ciekawoS� przemaga�a obaw�,
znowu wygl�da�em i zapytywa�em si� w duchu - kto w chacie mieszka?... Czy to nie jest cha-
�upka na kurzej nó�ce, o której tyle s�ysza�em od prz�dek, i czy w mej nie siedzi czarownica
zamieniaj�ca ludzi w zwierz�ta?...
Dzie� za dniem up�ywa� bardzo szybko. Ledwiem wsta�, ju� trzeba si� by�o k�aS�, ledwiem
si� po�o�y�, ju� trzeba wstawa�. Ka�dego prawie dnia chcia�em coS zrobi�, a gdy nadszed�
wieczór, przypomina�em sobie, �em nic nie zrobi�. Czas ucieka� jak podró�ni, na których nie-
kiedy patrzy�em przez okno mign�y kom�, furman i nim pozna�em, kto jedzie, ju� by�o wi-
da� ty� bryczki. Mog� powiedzie�, �e ca�e dzieci�stwo sp�yn�o mi w jeden dzie�.
By�o jeszcze ciemno w pokoju, kiedy stara moja mamka wesz�a z brzemieniem drew i cicho
po�o�ywszy je na pod�odze, zacz�a uk�ada� polana w kominku. Matka siedzia�a ju� na �ó�ku
szepcz�c pacierz:
- ZdrowaS, Panno Mario, �aski pe�na A jak tam na dworze, �ukaszowa?
- Niczego - odpowiedzia�a mamka.
- Pan z Tob�, b�ogos�awionaS Ty.. A Walek ju� wyjecha�?
- Ju� musi jest za wrotami.
W okamgnieniu matka by�a ubran� i zdj�wszy ze Sciany p�k kluczów z jelenim ro�kiem,
wysz�a z alkierza. Z komina pad�y na pokój czerwone blaski, drzewo zatrzeszcza�o, ode drzwi
poci�ga� rzexwy ch�ód, a za oknami Swiergota�y roje ptaków. Spocz��em na kl�cz�c� przed
kominem �ukaszow�. Stara kobieta, w czepku z falbanami, podobn� by�a do sowy, zwróci�a
ku mnie twarz koloru drzewa i okr�g�e oczy i Smiej�c si� rzek�a:
- Ju� ci si� chce zbytków!...
Udawa�em, �e Spi�, lecz nagle ogarn�a mnie taka radoS�, nie wiem nawet z jakiego powodu,
�em zerwa� si� z �ó�ka i jednym skokiem usiad�em na karku nia�ce. - A có� to za zgryzota
z tym ch�opczyskiem - irytowa�a si� baba spychaj�c mnie na pod�og�. - Idx zaraz do �ó�ka, ty
sowizdrzale, bo si� zazi�bisz... AntoS mówi� ci, idx, pókim dobra, bo pani zawo�am.
By�em znowu w �ó�ku. Wtedy mamka wzi�a przed komin moj� koszul� dzienn�, aby j� wy-
grza�, a ja tymczasem zdj��em nocn�.
- Uuu!... ty bezwstydniku paskudny - gniewa�a si� - �eby te� taki du�y ch�opiec go�o cho-
dzi�... Nie ma to w oczach ambicji za grosz... No - czegó� si� znowu ubierasz w nocn� ko-
szul�, kiej ci chc� w�o�y� dzienn�? AntoS, ustatkuj ty si�!...
Potem bra�a moje majtki, by�y one zeszyte razem z kaftanikiem. A�eby ubra� si� w nie, nale-
�a�o przez tylne wejScie w�o�y� jedn� nog�, potem drug�, a nast�pnie wsuwa� r�ce w ciasne
r�kawy...
- AntoS! stój�e spokojnie... - upomina�a mamka zapinaj�c mi na plecach cztery guziki. - Teraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]