[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjdzie z wanny. Szybko ściągnęła z siebie dżinsy i sweter.
Wyjęła z szafy czarny szlafrok Blake'a i zarzucając go na
siebie, weszła do łazienki. Ma jeszcze trochę czasu, zanim
wanna napełni się wodą. Zapaliła więc świece, porozstawiane
przez Blake'a na wszelki wypadek we wszystkich kÄ…tach
pokoju.
Stary bojler działał bez zarzutu. Znad wanny unosiły się
kłęby pary. Wlała do wody nieco perfum. Ich zapach zmieszał
siÄ™ natychmiast z orientalnym, nieco kadzidlanym zapachem
świec. Wreszcie uznała, że wody jest dosyć i zakręciła krany.
Nagle w pokoju Blake'a zgasło światło; Zrobiło jej się
nieswojo.
- To tylko awaria - powiedziała głośno, by dodać sobie
otuchy. -Elektryczność wysiada tutaj nieustannie!
Ale to nie przyniosło wielkiego skutku. Za oknami wył
wiatr. W pokoju był przeciąg. Pełgające płomyki świec
rzucały na ściany tańczące cienie. Nagle wydało jej się, że tuż
obok zaskrzypiała podłoga. Poczuła, że serce podchodzi jej do
gardła.
- To ty, Blake?
Już? Tak wcześnie? Może czegoś zapomniał i zawrócił.
Serce biło jej jak oszalałe.
- Blake?
Brak odpowiedzi przeraził ją najbardziej. Nie śmiała się
poruszyć, nasłuchując. To przecież stary dom, pomyślała.
Takie odgłosy to rzecz normalna! Nerwowo oblizała
zaschnięte wargi.
Podłoga znów zaskrzypiała. Sawanna ściągnęła szlafrok na
piersiach i wstrzymała oddech.
Znowu. Zdobyła się na odwagę i wyjrzała przez drzwi. Z
przerażeniem stwierdziła, że na korytarzu też nie ma światła.
Cały dom tonął w egipskich ciemnościach. Wsunęła się do
pokoju. Zamarła bez ruchu, sparaliżowana strachem. Przez
głowę przelatywały jej obrazy z filmów, których bohaterki
znalazły się w podobnej sytuacji, na przemian z obrazami
pokaleczonej lalki, podartej bielizny, twarzy Jerry'ego
wykrzywionej wściekłością. Najchętniej rozpłakałaby się. Ale
nie mogła. Z trudem przełknęła ślinę. Musisz się wziąć w
garść, Sawanno Starr, musisz, powtarzała sobie w duchu jak
słowa pacierza.
Znowu jakiś dziwny hałas.
Tym razem zupełnie jak odgłos czyichś kroków na
schodach. Czuła, że serce za chwilę rozsadzi jej żebra.
Zdrętwiałe, napięte mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Ach,
ty idiotko! To na pewno kot. Nie dostał jeszcze dziś obiadu.
Rozejrzała się wokół w nadziei, że tu gdzieś jest pistolet,
który dostała od Blake'a, ale zaraz sobie przypomniała, że
zostawiła go w swojej sypialni. Wzrok jej padł na statuetkę
Oscara, którą dwa lata temu dostał Blake. Podeszła i zdjęła ją
z półki. Chłód i ciężar figurki przywracały utracone poczucie
rzeczywistości. Stała, niepewnie ważąc Oscara w dłoni, a
potem bezszelestnie zaczęła iść w stronę drzwi. Była już na
korytarzu. Tonął podobnie jak cały dom w ciemnościach, ale
Sawanna znała teraz dobrze jego rozkład. Już miała wejść na
schody prowadzące w dół, gdy nagle w świetle błyskawicy
zobaczyła stojącą na nich postać. Następny błysk na mgnienie
oka oświetlił twarz. To był Jerry Larsen.
- Jak siÄ™ masz, Sawanno.
Nawet nie krzyknęła. Stała, wpatrując się w majaczącą w
mroku sylwetkę. Ku swemu zdziwieniu stwierdziła, że
histeria, która ogarniała ją jeszcze przed chwilą, zniknęła bez
śladu. Czuła teraz w sobie jakiś lodowaty spokój.
- Po co tu przyszedłeś, Jerry?
- To chyba oczywiste - odpowiedział miękkim, spokojnym
głosem. - Czy nie dostałaś ode mnie żadnych wiadomości?
Sawanna wzięła głęboki oddech.
- Dostałam.
- Więc chyba już wiesz, po co przyszedłem. Po to, żeby cię
ukarać.
Zacisnęła zęby. Musi znalezć jakieś wyjście z tej sytuacji.
- Jak ci się udało uciec policji? - spytała, starając się
zachować spokój.
Zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Zacznijmy od tego, że wcale nie musiałem uciekać.
Nigdy mnie nie złapali.
Sawanna nagle doznała olśnienia. Zrozumiała wszystko.
- A więc to ty zadzwoniłeś... Podałeś się za inspektora
McAllistera? I ty też zadzwoniłeś, udając Justina, po to, by
wyciągnąć Blake'a z domu...
- Więc jednak w końcu zaczynasz doceniać mój talent? -
Spoglądał na nią z uśmiechem, ale w jego głosie usłyszała
jadowity ton, taki sam jak owego pamiętnego wieczoru, kiedy
próbował ją zabić.
Sawanna poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.
- Ależ ja zawsze doceniałam twój talent! - wykrzyknęła
histerycznie. - Czy nie przekonałam Justina, żeby cię wciągnął
na listę aktorskich pewniaków? Ja ci to załatwiłam!
- Mogłaś załatwić więcej.
- Powiedz mi, czego chcesz, to może jakoś dojdziemy do
porozumienia - powiedziała już bardziej opanowanym głosem
i zrobiła krok w jego stronę. W tej samej sekundzie usłyszała
metaliczny dzwięk odbezpieczanego pistoletu.
- Już za pózno, Sawanno. - Jego głos zionął nienawiścią. -
Kiedyś myślałem, że między nami jakoś się ułoży. %7łe jesteś
inna niż wszystkie. Audziłem się, że mnie kochasz i że
zechcesz mi pomóc.
- Bo tak było! - zapewniła pospiesznie.
- Ciekawe... Wystawiłaś mnie na pośmiewisko całej prasy
w Hollywood.
- Nikt przecież nie wierzy w te bzdury, nawet jeżeli je
czyta! - zaprotestowała Sawanna.
- Zamknij się wreszcie! - Ręka z pistoletem wysunęła się
do przodu i zawisła teraz na wysokości jej głowy. -
Zniszczyłaś mnie! W sądzie zrobiłaś ze mnie potwora. Tak
jakby ten wypadek to była moja wina!
Nawet w panujących na schodach ciemnościach mogła
dostrzec niezdrowy blask w jego oczach. Zagryzła wargi i nie
odpowiedziała.
- Zresztą, zasłużyłaś na to, co ci się przytrafiło.
Zrujnowałaś mi życie, poszłaś do łóżka z tym aktorem, tak jak
teraz z Wintersem.
Sawanna wiedziała, że próby przekonywania o tym, iż
nigdy go z nikim nie zdradziła, nie mają sensu.
W świecie jego paranoicznych urojeń nie było miejsca dla
racjonalnych argumentów. A jeśli chodzi o związek z
Wintersem... Ten szaleniec nie jest w stanie pojąć, co to
znaczy miłość.
- Myślałem o tym, żeby zabić i Wintersa - ciągnął Jerry -
ale postanowiłem tego nie robić. To on znajdzie twoje zwłoki i
on pójdzie siedzieć za morderstwo - zachichotał.
- Nikt nie uwierzy, że to on mnie zabił.
- Czyżby? - Spojrzał na nią zimnym, obojętnym wzrokiem.
- Przecież już raz był oskarżony o próbę zabójstwa! Kiedy cię
znajdą w jego sypialni, będzie to dość wymowne.
Cały ten plan był równie szalony jak on sam. Ale Sawanna
nie miała zamiaru się poddać i ponownie zagrać roli ofiary w
tym teatrzyku chorej wyobrazni. Raptownie skoczyła do
przodu, wymierzając na oślep cios statuetką Oscara. Odtrąciła
rękę z pistoletem i uderzyła Jerry'ego w ramię, tak że na
moment stracił równowagę i zatoczył się na ścianę.
Wykorzystała to i runęła biegiem w dół po schodach, słysząc
za sobą przekleństwa.
Była już przy drzwiach wyjściowych. Szarpnęła klamkę.
Drzwi były zamknięte na zasuwę. Zanim zdążyła ją
odciągnąć, już był przy niej. Schwycił ją za włosy i powlókł
od drzwi w głąb holu.
- Ty dziwko! - wysyczał jej wprost do ucha przez
zaciśnięte zęby. - Już raz kiedyś zagraliśmy podobną scenę,
nie? Ale tym razem nic z tego.
Sawanna poczuła na gardle zaciskające się palce. Podjęła
jeszcze jeden wysiłek. Wiedziała, że Blake łada moment
powinien być z powrotem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl