[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Owszem  przytaknÄ…Å‚ wilk po wilczemu, ale wszyscy bez trudu go zrozumieli.  To
padlinożercy, tylko czekają, aż umrzemy.
 Kruki i wrony też się żywią padliną, a nikt się ich nie boi. Tymczasem Heike mówił, że
te ptaki mają w sobie zło.
 I tak jest  potwierdził wilkolud.  One składają raporty siłom, których nie wymienię z
imienia.
 Więc gdyby nie my, nie mielibyście żadnych szans ucieczki?  spytała Siska.
Indra przerwała jej:
 Dlaczego ty jesteÅ› taka zafascynowana tymi ptaszyskami, Sisko?
 Nie jestem zafascynowana, jestem śmiertelnie przestraszona!
 Dlaczego?
 Bo... Bo czuję, że one wróżą coś bardzo złego.
 Daj spokój, już przecież odleciały! Heike i Mar je przegonili.
Siska nie wyglądała na przekonaną, ponownie zapytała wilkoluda:
 Więc nie mielibyście najmniejszych szans?
 W każdej chwili mogły nas złapać. Gdybyście się nie pojawili...
Patrzył raz na sufit, raz na ściany sali.
 A co to właściwie jest? W czym my siedzimy?
 Możemy to określić jako twierdzę na kółkach  rzekł Ram, podchodząc bliżej. 
Wierzcie mi, nie chcemy waszej krzywdy i bardzo chętnie wam pomogliśmy. Sami jednak
widzieliście, co się przed chwilą stało. Pozwólcie, żeby Marco i Dolg weszli do was i
zajęli się rannym!
Wilkolud skinął głową, złożył uroczystą obietnicę, że nic się nie stanie Dolgowi ani
Marcowi, wobec którego najwyrazniej odczuwał wielki respekt.
95
Nie wiedział jednak, że do klatki weszli nie tylko ci dwaj. Aż się w niej zaroiło od duchów,
gotowych walczyć w obronie księcia Czarnych Sal i jego przyjaciela, syna
Czarnoksiężnika.
Był wśród nich Heike. Shira i Mar również, wszyscy niewidzialni. Podobnie jak Cień i Sol.
Nikomu nie wolno zranić najbardziej kochanych mieszkańców Królestwa Zwiatła.
Dolg i Marco popatrzyli po sobie. Mieli przez cały czas świadomość, że zdrowy wilkolud
stoi przy nich z otwartą paszczą, gotów w każdej chwili do ataku.
Bardziej niż kiedykolwiek zależało im więc na tym, by wypełnić zadanie ku zadowoleniu
wszystkich.
Również wilkoluda z Gór Czarnych.
19
Chor podszedł do Rama.
 Czy nie powinniśmy już wystartować?  zapytał cicho.
 Owszem, masz rację. A będziemy mogli nadal posuwać się między wzgórzami? Na
widok róż dostaję alergicznej wysypki.
 Niestety, górą się nie przedostaniemy. Tylko ten niewielki odcinek był dostępny.
 No, trudno, to musimy wlec się doliną. Czy Juggernauty zdołają jeszcze wzbić się w
powietrze?
 Wzbić się mogą, ale długo już nie możemy podróżować w ten sposób.
 No, ale dopóki się da...
W klatce dla wilkoludów Marco rozpoczął zabiegi lecznicze. Niełatwo się skoncentrować,
kiedy człowiek ma nad karkiem dyszącą wilczą paszczę. Marco wiedział jednak, że
czuwają nad nim naprawdę doborowe straże.
Dolg klęczał obok i asystował mu.
 Zaczekamy z szafirem, Dolg  rzekł Marco półgłosem.  Nie chciałbym go zbytnio
zanieczyszczać.
Dolg wiedział, co przyjaciel ma na myśli, tutaj w grę wchodziły naprawdę złe moce.
Zdrowy wilk zareagował gwałtownie na dzwięk silników J1.
 Co to? Co wy z nami robicie?
 Uspokój się  odparł Marco i odtrącił łapy tamtego, które już, już miały mu się zacisnąć
na szyi.  My się w ten sposób przenosimy z miejsca na miejsce.
Wilk rozglądał się rozpaczliwie.
 DokÄ…d teraz siÄ™ przenosimy?
 Do Gór Czarnych, oczywiście!
Okropne pazury znowu znalazły się na szyi Marca.
 My tam nie chcemy! Za nic! Nigdy!
Dolg stanął między nimi, a duchy czekały gotowe do ataku.
 Zapomniałeś już, jak kiepsko radziliście sobie sami w Ciemności?  zapytał Dolg
wilkoluda.  Tu, w pojezdzie jesteście bezpieczni. Pózniej postaramy się przenieść was
w spokojniejsze okolice.
Nie określił bliżej, kiedy może nastąpić owo  pózniej . Potwór ochłonął jednak na tyle, że
Marco mógł pracować.
96
Zdrowy wilkolud patrzył oniemiały, jak ten ciemny, niezwykle urodziwy człowiek kładzie
dłonie na piersiach jego brata, widział, że drugi, równie dziwny mężczyzna, zajmuje się
innymi ranami i nagle pojawiła się w jego sercu nadzieja, że może on też stanie się
obiektem troskliwych zabiegów obu lekarzy. W końcu ciemnowłosy szlachetny
mężczyzna uniósł ręce w górę. Po strasznej ranie na piersi brata nie było śladu!
Chory otworzył oczy. Brat chwycił go nerwowo i trzymał w pozycji leżącej.
 Spokojnie, spokojnie, oni chcą dla nas dobrze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl