[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zagadnieniem wewnętrznej organizacji ruchu nie jest sprawa zasady, ale celowości.
Najlepszą organizacją jest ta, która wprowadza jak najmniej, a nie najwięcej biurokratycznej
machiny państwa pomiędzy przywódców a jednostki od nich zależne. Dlatego zadaniem
organizacji ma być przekazywanie określonych idei - które zawsze mają swój początek w
umyśle jednostki - ogółowi, a także zadbanie o ich zrealizowanie.
Gdy zacznie wzrastać liczba zwolenników, będą z nich tworzone małe grupy
stanowiące komórki przyszłych organizacji politycznych.
Wewnętrzna organizacja ruchu powinna być oparta na następujących zasadach:
Koncentracja całej pracy od samego początku w jednym miejscu - Monachium.
Należy stworzyć sztab zwolenników o nieskazitelnej wiarygodności oraz szkołę, której
zadaniem w przyszłości będzie propagowanie idei ruchu. Z czasem nastąpi uzyskanie
koniecznego autorytetu dzięki wielkim i rzucającym się w oczy sukcesom, skupionym w tym
jednym centrum.
Lokalne grupy mogą być kształtowane tylko wtedy, gdy władza kierownictwa w
Monachium zyska konieczny dowód uznania.
Kierownictwu oprócz siły woli jest potrzebna zdolność, będąca zródłem energii o
większej wadze, niż ta płynąca z genialności. Najcenniejsze jest połączenie tych trzech
wartości.
Przyszłość ruchu zależy od fanatyzmu, a nawet nietolerancji; przy ich pomocy
zwolennicy bronią go jako słusznego ruchu i kultywują w opozycji do programów o
podobnym charakterze.
Jest wielkim błędem myśleć, że ruch staje się mocniejszy przez połączenie go z
innymi o podobnych celach. Przyznaję, że każdy wzrost rozmiarów oznacza poszerzenie
zakresu i w - oczach postronnych obserwatorów - także jego siły. W rzeczywistości jednak
na ruch pada ziarno słabości, która w pózniejszym czasie daje o sobie znać.
Wielkość każdej aktywnej organizacji, która stanowi uosobienie jakiejś idei, leży w
duchu religijnego fanatyzmu i nietolerancji, przy pomocy tych czynników atakuje pozostałych,
będąc fanatycznie przekonaną o swojej słuszności. Jeżeli idea sama w sobie jest słuszna i
zostaje wyposażona w taką broń, to jest niezwyciężona w prowadzeniu wojny na tej ziemi.
Wielkość chrześcijaństwa leży w nieubłaganym, fanatycznym głoszeniu i obronie
swojej własnej doktryny, a nie w próbach pogodzenia go z filozoficznymi poglądami
starożytnych, najbardziej zbliżonych do niej.
Członkowie ruchu nie mogą dać się zastraszyć nienawiścią wrogów naszego narodu i
ich teoriami rządzenia, a także słowami: oni muszą widzieć to wszystko. Kłamstwa i
oszczerstwa są nierozerwalnie związane z tą nienawiścią.
Każdy człowiek, który nie jest atakowany, zniesławiany i szkalowany w żydowskiej
prasie, nie jest prawdziwym Niemcem, nie jest prawdziwym narodowym socjalistÄ….
Najlepszym kryterium wartości jego uczuć, prawdziwości jego przekonań i siły woli jest
okrucieństwo okazywane mu przez wrogów naszego narodu.
Ruch powinien stosować wszelkie środki, aby wpoić szacunek dla jednostki. Powinien
zachować w pamięci, że wartość każdego człowieka leży w osobowości, że każda idea,
każdy czyn jest rezultatem pracy twórczej jakiegoś człowieka i że podziw dla wielkości nie
jest po prostu ofiarą dziękczynną, ale stanowi więz jednoczącą wszystkich wdzięcznych mu
za to. Osobowości nie można niczym zastąpić.
W najwcześniejszym okresie naszego ruchu cierpieliśmy ogromnie z powodu faktu,
że nasze nazwiska nie miały znaczenia i były nieznane; to samo przez się daje niewielką,
całkowicie niejasną szansę sukcesu. Społeczeństwo, oczywiście, nic o nas nie wiedziało. W
Monachium nikt nawet nie znał nazwy partii, z wyjątkiem niewielkiej liczby jej członków i ich
znajomych. Dlatego podstawową sprawą było rozszerzenie tego małego kręgu i pozyskanie
nowych zwolenników i doprowadzenie - za wszelką cenę - do tego, aby nazwa ruchu stała
siÄ™ znana.
W tym celu próbowaliśmy początkowo co miesiąc, a pózniej co dwa tygodnie
odbywać spotkania. Zaproszenia pisaliśmy częściowo na maszynie, a częściowo ręcznie.
Przypominam sobie, jak dostarczyłem przy takiej okazji osiemdziesiąt karteczek, a
wieczorem oczekiwaliśmy na przybycie tłumów. Po odroczeniu spotkania o godzinę
przewodniczący musiał je otworzyć dla siedmiu. uczestników, poza nami nikt nie przyszedł!
M y, biedacy, zebraliśmy niewielką sumę i w końcu zamieściliśmy ogłoszenie o
spotkaniu w "Munchener Beobachter" - niezależnej gazecie. Tym razem sukces był
zdumiewajÄ…cy.
Na odbycie tego zebrania wynajęliśmy pomieszczenie. Już o godzinie siódmej
obecnych było sto jedenaście osób i rozpoczęliśmy zebranie. Jeden z monachijskich
profesorów wygłosił wprowadzające przemówienie, a ja miałem zabrać głos jako drugi.
Przemawiałem przez trzydzieści minut i teraz sprawdziło się to, co instynktownie czułem, ale
czego nie byłem pewien potrafiłem przemawiać. Po trzydziestu minutach publiczność w
małej sali była zelektryzowana, a entuzjazm był taki, że mój apel spowodował wśród
obecnych gotowość podarowania nam trzystu marek na koszty' działalności. To uwolniło nas
od wielkiego zmartwienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]