[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Aha. Kawka wypadła z gniazda.
 Dobrze byłoby się tam dostać.
 Ależ nic nie da się zrobić. Ona umrze ze strachu, jeśli nie z czego gorszego.
 I będzie śmierdzieć  podsumowała pani Perry.
54
 Tutaj niczego nie poczujesz. Macie miękkie serca  znów wodził oczami od jed-
nej do drugiej.  Jak to kobiety. Skoro chcecie, to jÄ… wyciÄ…gniemy.
 Jak? Czyżby któreś okno było otwarte?
 Przejdziemy drzwiami.
 Jakimi?
 Zewnętrznymi, od podwórza. Klucz wisi razem z innymi.
Wyszedł na dwór i w drugim końcu domu otworzył małe drzwi. Była to właściwie
szopa na narzędzia, ale prowadziły z niej drzwi do drugiego budynku. Obok wisiało na
ścianie kilka zardzewiałych kluczy.
 Ten pasuje  powiedział pan Perry.
Zdjął wybrany klucz i włożył go do dziurki. Po dłuższych zmaganiach udało mu się
obrócić go ze zgrzytem.
 Już tu kiedyś wchodziłem. Usłyszałem, że leje się woda, ktoś zapomniał porząd-
nie zakręcić kran.
Drzwi prowadziły do małego pokoju ze zlewem i półkami, na których wciąż stały
przeróżne wazony.
 Kwiatowy pokój, wcale mnie to nie dziwi. Specjalny pokój do układania kwiatów.
Widzicie? Zostało mnóstwo wazonów.
W kwiatowym pokoju były drugie drzwi  nawet nie zamknięte na klucz. Zupełnie
jakby się przechodziło do innego świata  myślała Tuppence. Podłogę korytarza po-
krywał gruby dywan. Parę kroków dalej przez półotwarte drzwi dobiegały ptasie wrza-
ski. Pan Perry przepuścił przodem swoją żonę i Tuppence.
Okiennice były pozamykane, ale jedna się obluzowała i dzięki temu do pokoju wpa-
dało trochę światła. Na podłodze leżał wytarty, ale piękny szarozielony dywan. Pod ścia-
ną stał regał, ale nie było ani krzeseł, ani stołów. Meble z pewnością wywieziono, a za-
słony i dywany zostały dla następnych lokatorów.
Pani Perry podeszła do kominka. Ptak leżał na ruszcie, miotając się i piszcząc jak
oszalały. Podniosła go i powiedziała do męża:
 Otwórz okno, Amosie.
Posłusznie odciągnął okiennicę i przekręcił klamkę. Potem uniósł dolną szybę, która
ustąpiła ze zgrzytem. Gdy tylko okno się otworzyło, pani Perry wypuściła więznia. Kaw-
ka odleciała ciężko na trawnik i podskoczyła kilka razy.
 Lepiej ją zabić  zauważył pan Perry.  Coś z nią jest nie w porządku.
 Zostaw na razie  zaprotestowała jego żona.  Ptaki szybko wracają do siebie, to
tylko strach ją poraził.
I rzeczywiście, po paru minutach kawka poderwała się z piskiem i odfrunęła.
 Mam tylko nadzieję  rzekła Alice Perry  że nie wpadnie tam znowu. Ptaki są
pełne sprzeczności. Nie wiedzą, co dla nich dobre. Wpadają do pokoju, a potem nie po-
55
trafią wyfrunąć o własnych siłach. Ach  dodała z niesmakiem  co za chlew!
Wszyscy wpatrywali się w ruszt. Razem z ptakiem opadła masa sadzy, różnych śmie-
ci, nawet kawałki cegieł. Najwyrazniej komin był w fatalnym stanie i pilnie wymagał re-
montu.
 Ktoś tu powinien zamieszkać  zauważyła pani Perry, rozglądając się dookoła.
 Ktoś powinien o to zadbać  zgodziła się z nią Tuppence.  Może jakiś budow-
niczy? Inaczej dom popadnie w ruinÄ™.
 Prawdopodobnie dach przecieka i górne pokoje są pozalewane. Proszę spojrzeć
na sufit.
 Ach, co za wstyd!  wykrzyknęła Tuppence.  %7łeby zrujnować taki dom& Ten
pokój naprawdę jest piękny.
Razem z panią Perry poddały go oględzinom. Dom zbudowany w roku 1790 prezen-
tował całą pełnię wdzięku budowli z tego okresu. Na spłowiałych tapetach zachował się
jeszcze oryginalny wzór wierzbowych listków.
 Tak, teraz to ruina  powiedział pan Perry.
Tuppence szturchnęła śmieci na ruszcie.
 Trzeba to wyczyścić  stwierdziła pani Perry.
 Ale kto zechce zawracać sobie głowę cudzym domem?  spytał jej mąż.  Lepiej
zostaw to, kobieto. Jutro rano będzie w tak samo złym stanie.
Tuppence odsunęła czubkiem stopy kilka cegieł.
 Ooch!  wykrzyknęła z obrzydzeniem.
W kominku leżały dwa martwe ptaki. Na pierwszy rzut oka musiały tkwić tam od
dłuższego czasu.
 To z tego gniazda, które spadło parę tygodni temu. Dziwne, że bardziej nie śmier-
dzi  rzekł pan Perry.
 A to co?  spytała Tuppence.
Poruszyła nogą coś na pół ukrytego w śmieciach. Potem pochyliła się i podniosła tę
rzecz.
 Niech pani nie dotyka martwego ptaka!  ostrzegła pani Perry.
 To nie ptak. Coś jeszcze musiało wpaść tu przez komin& Lalka  obwieściła
Tuppence, nie odrywając wzroku od znaleziska.  Dziecięca lalka.
Teraz przyjrzeli się wszyscy. Obszarpany korpusik w podartym ubranku z głową
zwisającą smętnie z ramion rzeczywiście był kiedyś lalką, której zostało już tylko jed-
no szklane oko.
 Ciekawe  powiedziała Tuppence.  Ciekawe, w jaki sposób lalka mogła trafić
do komina. To wprost zadziwiajÄ…ce.
Rozdział VIII
Sutton Chancellor
Po opuszczeniu domu nad kanałem Tuppence jechała wąskim i krętym traktem,
który według zapewnień, miał ją doprowadzić do wsi Sutton Chancellor. Droga wio-
dła przez odludzie, jak okiem sięgnąć, nie było widać żadnych domów, tylko bramki na
pola, skąd odchodziły w głąb błotniste ścieżki. Mało kto tędy przejeżdżał  raz pojawił
się traktor, potem ciężarówka z wymalowanym gigantycznym bochenkiem chleba gło-
siła z dumą całemu światu, że wiezie  Rozkosz matki . Strzelista wieża, jaką Tuppence
zauważyła wcześniej, kompletnie zniknęła, aby w końcu wyłonić się nagle i niespodzie-
wanie zza pasma buków. Tuppence zerknęła na licznik; od domu nad kanałem ujecha-
Å‚a zaledwie dwie mile.
Był to przyjemny stary kościół otoczony sporym cmentarzem. Przy drzwiach rósł sa-
motny cis.
Tuppence zostawiła samochód przed bramą, weszła na dziedziniec i dłuższą chwi-
lę stała, przyglądając się kościołowi i cmentarzowi. Potem podeszła do drzwi, zaokrą-
glonych na górze w normański łuk i poruszyła ciężką klamką. Okazało się, że nie są za-
mknięte na klucz, więc wsunęła się do środka.
Wnętrze nie przedstawiało się ciekawie. Niewątpliwie kościół miał swoje łata, ale
w wiktoriańskich czasach poddano go gorliwemu myciu i skrobaniu. Jaskraworóżo-
we ławki, bijąca w oczy czerwień i ostry błękit okien zrujnowały do reszty starodawny
urok. Kobieta w średnim wieku, ubrana w tweedowy kostium, układała kwiaty w mo-
siężnych wazonach wokół pulpitu; ołtarz był już przyozdobiony. Obejrzała się na Tup-
pence i obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Pani Beresford wędrowała wolno nawą, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl