[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nicole stała bez ruchu, z ostatnim zdjęciem w dło­
ni. Potem wolno podała je Maxowi.
- Jak długo byliście w sobie zakochani? - zapyta­
ła smutnym głosem.
Nie chciała słyszeć odpowiedzi. Nie chciała nicze­
go wiedzieć. Pragnęła uciec stąd jak najdalej.
Max położył teczkę na stoliku, dołączył ostatnie
zdjęcie do pozostałych, po czym spojrzał na nią.
- Nigdy nie byliśmy w sobie zakochani, Montana.
Jego odpowiedź powinna ją uspokoić; powinna u-
znać, że to wyjaśnia sprawę i przestać pytać. Ale wąt­
pliwości pozostały. Raz zasiane podejrzenia rosły i nie
cję, to nagłe zauroczenie. Uważała to za naturalne
i spontaniczne.
W jej przypadku na pewno tak było; myślała, że
Max czuje to samo.
Teraz ta pewność z każdą minutą malała. Z coraz
większą ostrością Nicole zaczynała rozumieć, że nigdy
nie znała kierujących nim uczuć. Mogła oczywiście
wmówić sobie, że to wszystko jest jedynie grą jej
wyobraźni, ale nie była na tyle szalona, by w to uwie­
rzyć. Nie należała do osób, które cofają się przed po­
znaniem prawdy, nawet tej najgorszej, najbardziej bo­
lesnej...
Spojrzała Maxowi odważnie w oczy.
- Nigdy jej nie spotkałeś, ale i tak ją kochałeś,
prawda?
Poczuł, że ziemia usuwa mu się spod stóp. Nie
mógł ani skłamać, ani powiedzieć prawdy. Jedno i dru­
gie może okazać się katastrofalne w skutkach.
Musi jednak jakoś odpowiedzieć na jej pytanie.
- Chyba tak, to znaczy trochę.
- Trochę? Trójkąty i inne takie erotyczne gry nig­
dy mnie nie interesowały i nie interesują, zwłaszcza
jeśli jedna z osób należących do trójkąta nie żyje. Nie
mogę rywalizować z kimś, kto w twoich oczach jest
doskonałością.
Max położył album na stoliku i odwrócił się w jej
stronę.
- Nie musisz z nikim rywalizować, tylko masz być
sobą.
Spojrzała na album, potem na niego.
Anula43&Irena
- Kim ja dla ciebie jestem? Sandrą czy Nicole?
Powiedz, Max.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, we wnętrzu
domu zauważył poruszenie, a po chwili na patio poja­
wili się ludzie. Szybkim krokiem zbliżała się do nich
Helen Applewhite w towarzystwie młodego, wysokie­
go mężczyzny. Nicole rozpoznała w nim jednego
z pracowników agencji „Warner i Hart".
Helen prawie biegła. Była zarumieniona, jej oczy
błyszczały z podniecenia. Serdecznie uściskała Nicole.
- John niedługo tu będzie - oznajmiła triumfalnie.
Potem uważnie przyjrzała się Nicole.
- Wszystko w porządku? Bardzo się boisz?
Twarz Helen rozświetlał uśmiech. Wyglądała jak
młoda dziewczyna.
- Gillman padnie, jak cię zobaczy. Boże, jaką on
miał minę, kiedy mu powiedziałam, że Sandra żyje!
Nicky, on wreszcie za wszystko zapłaci! Zapłaci za to,
co zrobił mojemu dziecku!
Nicole, nie mogąc wykrztusić słowa, uśmiechnęła
się bezradnie. Gdy uniosła głowę, poczuła na twarzy
krople deszczu. Niebieskie dotąd niebo zasnuły gęste,
ciemne chmury. Ulewa nadeszła nagle; biegiem rzucili
się do domu.
Kobiety usiadły na kanapie w salonie. Mężczyźni
stanęli z boku, omawiając ostatnie szczegóły akcji.
Helen ujęła rękę Nicole.
- Bardzo ładnie wyglądasz - powiedziała - ale je­
steś strasznie spięta. Czuję to. Zupełnie jakby spotkała
cię jakaś przykrość. Co się stało?
Anula43&Irena
w policzek.
- Kiedy straciłam Sandrę, zrozumiałam, że trzeba
się śpieszyć z kochaniem ludzi, bo potem można nie
mieć czasu. Trzeba bardzo się śpieszyć, żeby zdążyć.
Spojrzała w kierunku grupki mężczyzn.
- Nie podoba mi się, że tak nas zostawili.
Podeszła do nich i położyła rękę na ramieniu Maxa.
- My z Nicole też gramy w tej sztuce. Proszę nas
wprowadzić w szczegóły.
Wyminął ją i podszedł do Nicole.
- Dostaliśmy wiadomość, że Gillman właśnie wy­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl