[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzn, by na wyścigi oferować jej swe usługi.
Diana rozmawiała właśnie po hiszpańsku z właścicielem
stacji, kiedy nagle usłyszała głośny, rytmiczny, buczący
dzwięk, którego początkowo nie potrafiła zidentyfikować.
Ludzie zaczęli zadzierać głowy do góry i wskazywać na coś
palcami. Poszła za ich przykładem i ujrzała lśniący helikopter
kołyszący się nad miasteczkiem. Pilot najwyrazniej zamierzał
wylądować na sporym parkingu tuż obok stacji benzynowej.
Parkowały na nim jedynie zdezelowana ciężarówka, motocykl
i mercedes.
Diana wychyliła głowę przez boczne okienko i z
ciekawością obserwowała obniżający się teraz helikopter.
Ciekawe, kto nim przybył. Mer? Policja? Jakiś wizytujący
okolicę dygnitarz? Jednak jej uśmiech zniknął, kiedy w
otwartych drzwiach helikoptera spostrzegła szczupłą sylwetkę
mężczyzny. Jego twarz niemal całkowicie przesłaniało
szerokie rondo kapelusza.
- Czyżby ponownie miał to być mój meksykański
bandyta? - mruknęła zaskoczona.
Wjedziesz tym samochodem prosto w moją pułapkę.
Niech to wszyscy diabli! Diana wrzuciła w nadstawioną dłoń
właściciela stacji kilka monet i uruchomiwszy silnik,
rozejrzała się dziko dookoła w poszukiwaniu drogi ucieczki. Z
przerażeniem stwierdziła, że dalsza droga chwilowo
zablokowana została przez ciężarówkę, z której
wyładowywano właśnie przeznaczone na rynek towary. Z tyłu
kłębiły się podekscytowane tłumy. Na prawo od stacji
benzynowej biegła nie brukowana uliczka. Była wąska i
ciemna, ale mercedes powinien się nią przecisnąć.
Oczywiście, gdyby w niej utknęła, znalazłaby się w pułapce,
ale za kilka minut tak czy inaczej znajdzie się w pułapce.
Tłum stawał się coraz gęstszy. W stronę lądującego
helikoptera puściła się biegiem grupka dzieci, wymachując
ramionami i krzyczÄ…c coÅ› do siebie z podnieceniem. Dobrze.
To powinno na chwilę go powstrzymać.
Obróciła kierownicę w prawo i nacisnęła pedał gazu.
Samochód, niczym spięty ostrogami koń, ruszył natychmiast i
posłusznie wsunął się w wylot uliczki.
- Kochana dziecina - mruknęła przyśpieszając Diana.
Nagle za sobą usłyszała warkot zapuszczanego silnika, więc
zerknęła szybko w lusterko wsteczne. Och nie, motocykl.
Wyraznie podekscytowany pracownik ze stacji benzynowej
przygotowywał go właśnie dla Francisa.
Psiakrew! Diana przemknęła obok kilu stojących w
rzędzie budynków i wyjechała na asfaltowy odcinek drogi,
która, jak to z ulgą zauważyła, biegła pod górę już poza
centrum miasteczka. Nawierzchnię miała jednak koszmarną -
wąską, pełną dziur i pęknięć. Z powodu licznych zakrętów
Diana nie widziała dokładnie, dokąd właściwie jedzie. Po
pokonaniu szczególnie ostrego zakrętu z przerażeniem
stwierdziła, iż asfaltowa nawierzchnia kończy się za
kilkadziesiąt jardów. Sama droga wiła się jednak wciąż wyżej
i wyżej.
Diana ponownie spojrzała w lusterko wsteczne. Jej uparty
prześladowca wyłaniał się właśnie zza zakrętu. Motocykl
trzymał się drogi nawet jeszcze lepiej niż mercedes,
szczególnie tam, gdzie asfalt zastąpiony został piaskiem i
żwirem. I bez wątpienia zbliżał się coraz bardziej. To dziwne,
lecz na jego widok zareagowała nie tyle złością, co obawą,
ponieważ ten idiota pędził za nią na złamanie karku bez kasku
na głowie.
Na tej krętej, górskiej drodze nie miała żadnych szans na
pomyślną ucieczkę. Cudownie. Zatrzymała samochód i
widząc nadjeżdżającego Francisa, opuściła szybę. Minął ją
nieśpiesznie i wyłączył silnik.
- Na tylnym siedzeniu motocykla masz kask - krzyknęła
w jego stronę. - Załóż go.
- Po co? - zapytał, zsiadając z motocykla. - Pościg
zakończony.
- Ha! - puściła sprzęgło i zakręciwszy kierownicą do
oporu, wykonała błyskawiczny manewr, ruszając z powrotem
w kierunku, z którego nadjechała.
Po wjezdzie do miasteczka musiała zwolnić, by nie
potrącić kogoś z tłumu gapiów, którzy z wyraznym
zainteresowaniem przyglądali się pościgowi. Uderzając bez
przerwy w klakson, ponownie udało jej się skręcić w wąską
alejkę, która prowadziła w stronę garaży. Wiedziała, że musi
wydostać się na główną ulicę.
Dojeżdżała już niemal do końca alejki, kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl