[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Julinowi.
Niewiarygodne! westchnÄ…Å‚ Trelig. Masz nawet jej ruchy bardzo
kobiece, kocie.
Julin kiwnął głową.
Chodzmy teraz rozejrzeć się za tymi strażnikami powiedział pełnym,
egzotycznym głosem Mavry, z lekkimi śladami obcego akcentu.
Strażnicy umarli po krótkim, ale głębokim cierpieniu, które zastygło na ich
twarzach.
Pamiętajcie, żebyście czasem ich nie dotykali, to samo dotyczy paczki
przestrzegł Julin. Trelig kiwnął głową i ostrożnie, chwytając za lufę, wyciągnął pi-
stolet z kabury jednego ze zmarłych, obejrzał go, wytarł w ubranie innego i podał
go Julinowi, który skwitował to skinieniem głowy. Znalezli też przenośny radio-
telefon, jeszcze teraz połączony z Górą. Z głośnika dobiegał jednostajny szum.
Julin popatrzył na Treliga.
Gotów? spytał.
Członek Rady, ukryty teraz w postaci jednego ze swych strażników, kiwnął,
chwycił aparat i przełączył go na odbiór. Przez kilka minut trwała cisza, wreszcie
usłyszeli słaby głos:
Dolna półkula! Zgłoście się! Co się tam u was dzieje? zapytał jeden
ze strażników cienkim nosowym głosem. Trelig odetchnął głęboko i powiedział
cicho do Julina:
No cóż, możemy się przecież od razu przekonać, czy to oszustwo dzia-
ła. Przełączając na nadawanie, powiedział: Tu Renard. Właśnie prowadzi-
łem więzniów Mavrę Chang i Nikki Zinder do Treliga, kiedy się to wszystko tak
porobiło, złapali ich wszystkich, ale jakim kosztem! Tu na dole zostałem tylko
ja ze swoimi więzniami, stary uczony też dostał. To z gąbką to było kłamstwo.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Przez pewien czas Trelig myślał nawet, że
tamci nie dali się nabrać na tę całą historyjkę, ale za moment w głośniku roz-
brzmiał ponownie głos z Góry, tym razem zmęczony i przybity.
A więc dobrze. Skoro jednak Chang z dziewczyną są tam u was, kto pole-
ciał tym statkiem? Marta powiedziała. . .
Trelig myślał bardzo sprawnie.
Pamiętajcie, że tam była świeża załoga z Nowej Harmonii. Myślę, że wpa-
dli w popłoch i zwiali.
Tamci przyjęli to wytłumaczenie, innego bowiem nie było.
102
W porządku odpowiedział głos z Góry. Chodzcie tu na górę i wezcie
ze sobą więzniów. Musimy się zebrać i przemyśleć sytuację. W głosie nie było
słychać zbytniego entuzjazmu; wiedzieli, co się stanie, jeżeli nie pojawi się gąbka.
Potwierdzam i wyłączam się powiedział Trelig.
Myślę, że są powody do zadowolenia dorzucił, zwracając się do Julina.
Julin nadal jednak miał zafrasowaną minę.
To dopiero początek przypomniał. Ciągle jeszcze mamy przed sobą
drogę na górę i opanowanie statku. Nagle coś mu przyszło do głowy. Czy
statek jest wyposażony w zapasy żywności i wody na dłuższy pobyt?
O tak. Trelig kiwnął głową. Prawdopodobnie jakiś czas będziemy
musieli przeznaczyć na dokładną obserwację tej dziwacznej planety. Kiedy nie
będziemy mieli na głowie tych z gąbką, będziemy mogli ułożyć się z tymi przed-
stawicielami, którzy przeżyli, drogą radiową.
I co wtedy? pomyślał Julin.
Upewnijmy się może, że nikt się nie dobierze do Obiego, kiedy nas nie
będzie poddał myśl Trelig. Wrócili do pomieszczenia sterowni.
Julin nacisnÄ…Å‚ kilka klawiszy.
Obie?
Tak, Ben?
Jak tylko znajdziemy się w windzie na Górę, zanotujesz wszystkie operacje
na moje osobiste hasło. Zrozumiałeś?
Tak, Ben.
Trelig zastanawiał się przez chwilę.
Jak w takim razie wrócimy? Rozpozna w nas tylko Renarda i Mavrę Chang.
Jeżeli jednak prawdziwa Mavra Chang ciągle żyje, i jeśli zdoła dotrzeć aż tu,
będzie miała w ten sposób utorowany dostęp do komputera. Nie możemy przecież
wykluczyć, że na tamtym świecie będą dysponować jakimś statkiem.
Julin myślał przez chwilę, widząc coraz wyrazniej układ, tak jak się on przed-
stawiał Treligowi. Wszystko przemawiało za tym, że Mavra nie przeżyła nie
przejmował się Nikki Zinder czy Renardem, których i tak wykończy gąbką.
A co byś powiedział na hasło, słowo lub kilka słów? podsunął pomysł
szefowi syndykatu. Wtedy jeden z nas powinien tutaj być, obojętnie pod jaką
postaciÄ….
Trelig kiwnął głową. Nie zadał sobie trudu, by spytać, dlaczego nie obaj; nie
bardzo mu się uśmiechała konieczność korzystania w potrzebie z pomocy Julina,
poza tym jeszcze wszystko było przed nimi. Ale jakie hasło?
Julin uśmiechnął się.
Myślę, że znam takie hasło. Ale co z Zinderem? Nie chcemy przecież, żeby
się jeszcze ktoś dowiedział.
103
Trelig kiwnął głową, a potem ponownie ustawił pistolet na krótki wystrzał
oszałamiający. Popatrzył na sobowtóra Nikki Zinder, który odezwał się błagalnym
tonem:
Znowu? Nie, proszę. . . ! Trelig wypalił, a dziewczyna-niedziewczyna
padła jak podcięta.
Znowu pięć minut! przestrzegł Trelig. Ruszajmy się!
Julin kiwnął głową, a potem odwrócił się do przyrządów. Zarówno on, jak i Gil
Zinder byli mężczyznami słusznego wzrostu, a rozdzielnia została zbudowana na
ich miarę. Teraz jednak ukrywał się w daleko drobniejszych kształtach i musiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]