[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i automatyczne jadłodajnie.  Czort wie, co zeznał ten młody idiota?
Pocieszał się, że wpadka downera mogła być spowodowana tylko przyłapa-
niem go na posługiwaniu się cudzym Kluczem. Taka sytuacja byłaby najkorzyst-
niejsza. Etyka zawodowa nakazywała  przynajmniej w przypadku liftingu  by
niefortunny fachowiec chronił klienta, biorąc całą winę na siebie. Powinien przy-
znać się, że znalazł cudzy Klucz i próbował z własnej inicjatywy uruchomić go
dla własnych celów. Trudno wówczas udowodnić cokolwiek klientowi, szczegól-
nie gdy dopełnił obowiązku zgłoszenia zguby. Ale jeśli downer został zatrzymany
zamiast Sneera, podobnie jak ten  zamiast Prona?
Co za cholerny splot przypadków!  myślał Sneer ze złością, dotykając dło-
nią metalowej bransolety, która wciąż obejmowała jego przegub.  Jednak chcieli
czegoś ode mnie. Stacje Testowe dostały polecenie zatrzymania mnie, gdy zgło-
szÄ™ siÄ™ do kontroli. Co gorsza, wcale nie chodzi im o ten diabelski aresztomat. On
63
chyba nawet nie zarejestrował mojego numeru. Widocznie zablokowany Klucz
nie pozwala na odczytanie danych przez zwykły automat. Dopiero identyfikator
w Stacji Testowej może dobrać się do danych z takiego Klucza. No, i dobrał się,
porównał z rejestrem zastrzeżeń i wyszło, że trzeba zawiadomić policję. Chłopak
wpadł przeze mnie, nie na odwrót. Trudno, jego zawodowe ryzyko. Za to bierze
swoje cztery setki. Najgorsze, że wciąż nie wiadomo, czego chcą ode mnie. Jak-
kolwiek by było, doliczą w ostatecznym rozrachunku także próbę posłużenia się
downerem, a licho wie, czy nie skojarzą tego z moim zajęciem. Musieliby być
durniami, gdyby nie wiedzieli, komu przede wszystkim potrzebni sÄ… downerzy.
A jeśli nie pozbędę się tej cholernej obręczy, to dostanie mi się także za tamtego
policyjnego diabła.
Sneer zdawał sobie sprawę z tego, co oznacza utrata Klucza. Nie będąc jed-
nakże dotychczas nigdy w podobnych tarapatach, nie przypuszczał, jak przykre
może to być w bliższym zetknięciu.
Co za perfidny system przymusu!  zżymał się, klucząc bocznymi ulicami
w kierunku centrum miasta.  Jak łatwo przywołać do porządku każdego, kto
choć o cal wyłamie się z przypisanych mu ramek. Dopóki jesteś w porządku, re-
spektujesz wszystkie, głupie i mądre, zarządzenia administracyjne, nie buntujesz
się, pracujesz, kiedy ci każą, a kiedy cię zwolnią, nie protestujesz, dopóki jesteś
potulnym barankiem w tej owczarni, dostajesz co najmniej minimum tego, co nie-
zbędne do egzystencji. Ale spróbuj tylko wystawić rogi! Bez Klucza zdechniesz,
samotny pośród milionów ludzi, goniących za własnym interesem.
Zwiat Argolandu objawiał mu teraz swoje drugie oblicze, a raczej swój
 spód , o którym wiedział, lecz którego nie oglądał nigdy z takiego punktu wi-
dzenia, będąc zawsze  na wierzchu tego społeczeństwa.
Odczuwając coraz dotkliwszy głód i zmęczenie, zatęsknił do dawnych, zna-
nych z historii, dobrych czasów, kiedy można było wyciągnąć komuś z kieszeni
portfel wypchany banknotami albo urżnąć dyndający u pasa mieszek pełen duka-
tów. Albo chociaż ściągnąć kilka jabłek ze straganu!
Dziś wszystkiego strzeże nieomylna, czujna elektronika i automatyka. Możesz
ukraść blizniemu jego Klucz, ale niewiele ci z tego przyjdzie. Gdy spróbujesz go
użyć, każdy automat okrzyknie cię złodziejem.
Poza śródmieściem ulice były o tej porze dość puste. Sneer słabo znał dzielni-
cę, kluczył więc nieco na oślep pomiędzy podobnymi do siebie blokami mieszkal-
nymi, kierując się  jak na latarnię morską  na jasno oświetlony szczyt  Baszty
Argolandu , ukazujący się w prześwitach ulic wiodących w stronę centrum.
Tam, na sto dwudziestym piątym piętrze, siedzą sobie różne nicponie i żrą
soczyste befsztyki. . .  westchnął, wspominając świetną kuchnię restauracji na
szczycie wieżowca.
Na skrzyżowaniu ulic, przed wejściem do pustego o tej porze małego baru,
prawie wpadł na jakąś wychudzoną, rozczochraną dziewczynę. Usunęła się szyb-
64
ko pod mur budynku, kryjąc się w cieniu pomiędzy dwoma oświetlonymi oknami
bistro. Sneer wszedł do środka.
Za grubymi szybkami gablot bufetu widać było apetyczne, zimne i gorące
przekąski. Automaty z napojami zapraszały barwnymi, sugestywnymi reklamami.
Przełknął ślinę i odruchowo sięgnął do kieszeni, ale dobrze wiedział, że nie ma
sposobu na automaty gastronomiczne. Chyba że. . .
Powiódł końcami palców wzdłuż krawędzi drzwiczek jednego z podajników.
Szczelina była zbyt wąska, by udało się podważyć czymkolwiek drzwiczki, od-
gradzające zgłodniałego człowieka od smakowitych dań. Najsłabszym punktem
była szyba, lecz Sneer nie miał ochoty wybierać okruchów szkła z talerza. Ze
złością uderzył pięścią w szkło.
 Uważaj!  usłyszał za sobą lekko schrypnięty głos.
Obejrzał się. Chuda dziewczyna stała w drzwiach baru. W jasnym świetle
mógł widzieć jej brzydką, wyblakłą twarz i błyszczące gorączkowo oczy.
 Nie próbuj nawet  powiedziała, wskazując na automaty.  Założyli za-
bezpieczenia. Popatrz!
Wyciągnęła w kierunku Sneera wąskie, kościste dłonie, pokryte bliznami po
niedawnych zadrapaniach. Patrzył na nią pytająco.
 Wmontowali pojemniki z aerozolem. Kiedy stłuczesz szybę, automat opry-
ska cię takim gryzącym paskudztwem, że będziesz się drapał przez trzy godziny
do krwi. To przesiąka nawet przez rękawiczki i odzież. Miałam szczęście, że tylko
dłonie. . .
Stali naprzeciw siebie, milczÄ…c przez chwilÄ™.
 Myślałam, że masz punkty. Taki elegancki facet, tutaj. . . To jest tania
knajpka, za czerwone i zielone. %7łółtacy tu nie przychodzą. Ale. . . ty też nie masz?
 Straciłem Klucz.
 Przykro. Myślałam, że coś zarobię. Nie mogę dostać się do mojej kabiny.
Nie zapłaciłam za poprzedni miesiąc i zablokowali mi drzwi. Teraz płacę z dnia
na dzień, po trochu, ile uda mi się zdobyć. Kiedy zadłużenie się zmniejsza, cza-
sem udaje się otworzyć drzwi i przespać w domu. Ale kiedyś wreszcie trzeba
wyjść, zdobyć coś do jedzenia. A przy powrocie znów trzeba płacić, żeby drzwi
się otworzyły. I tak z dnia na dzień. A Klucz mam pusty.
 Do końca miesiąca jeszcze sporo czasu  zauważył Sneer.
Nie spodziewał się, by ktokolwiek mógł w tym mieście znajdować się w tak
krytycznej sytuacji. Miesięczny przydział punktów zapewniał podstawy egzysten-
cji nawet szóstakom.
 Zaraz na poczÄ…tku miesiÄ…ca przychodzi ten Å‚ajdak i zabiera mi wszystko,
do ostatniego czerwonego  westchnęła dziewczyna.
 Mąż?
 Niezupełnie. Ale mimo to bije, kiedy nie chcę zrobić przelewu.
 Próbowałaś złożyć skargę w policji?
65
 W policji? On dla nich pracuje. Jest na ich usługach, potrzebują go i nie
zrobią mu krzywdy. Przez całe noce nie ma go w domu, prawie nie mieszka ze
mną, nic go nie obchodzi, że komorne nie zapłacone.
 Nie mogę ci pomóc  Sneer rozłożył ręce.  Sam nie wiem, gdzie będę
spał tej nocy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl