[ Pobierz całość w formacie PDF ]

87
- Owszem. KiedyÅ›, po powrocie z weekendu w Las
Vegas, ojciec zaczÄ…Å‚:  Krystal to, Krystal tamto".
Czułem, co się święci, więc udałem się do niej na
szczerą rozmowę. Oczywiście, równie dobrze mogłem
sobie tego oszczędzić.
- Co powiedziała?
- Och, zapytaj, czego nie powiedziała! %7łe tatuś
jest dorosły, ma prawo do własnego życia i nie
potrzebuje na nic mojej zgody. Wyraziła nadzieję, że
rozumiem, a jeśli nie, to... nie będę przytaczał jej
słów. %7Å‚e zachowujÄ™ siÄ™ jak wariat, bo nie roz­
wiÄ…zaÅ‚em swoich uczuciowych problemów po Å›mie­
rci matki i...
Ku zaskoczeniu C.J., Garrett parsknął śmiechem.
- Pewnie miała trochę racji. Nigdy nie wybaczyłem
ojcu, że w kilka miesięcy po śmierci matki zaczął
uganiać siÄ™ za babami. UznaÅ‚em to za zdradÄ™, rozu­
miesz? Cholera, w końcu byłem dziewiętnastoletnim
szczeniakiem! MiaÅ‚em swojÄ… szkoÅ‚Ä™, kumpli, dziew­
czyny na każde zawołanie. Do głowy mi nie przyszło,
że ojciec może czuć się samotny. %7łe szuka po prostu
towarzystwa.
- I sądzisz, iż nadal go szuka? %7łe o to chodzi?
- Tak, o nic wiÄ™cej - powiedziaÅ‚ oschle. - OczywiÅ›­
cie, wydaje mu się, że jest w tej Krystal zakochany. We
wszystkich poprzednich też się kochał. Ale pewne na
tym świecie jest jedno: że do każdego samotnego faceta
o niezbyt silnym charakterze ustawia się kolejka  sióstr
miÅ‚osierdzia". To sÄ™py pÅ‚ci żeÅ„skiej, gotowe go pocie­
szyć za wygórowaną cenę.
- W życiu nie słyszałam bardziej cynicznych
88 PORTRET LORDA PIRATA
słów - zawołała C.J. gwałtownie. - Mężczyzni
i kobiety zakochują się w sobie i najczęściej nie ma
w tym żadnej kalkulacji. Miłość po prostu się zdarza.
- Miłość? - Odwrócił się powoli i spojrzał na nią,
jakby spadła z innej planety. - Perfidna pułapka.
Zakochanemu facetowi Bozia odbiera rozum. Taki
biedak zrobi wszystko, da z siebie wyssać krew, byle
tylko nie przejrzeć na oczy.
- Chyba już pójdę - odezwała się C.J. matowym
głosem. - Sprawdzę, co się dzieje na dole. Jeżeli
kucharka nie zmieniła zdania, nici z kolacji.
Nie odpowiedział. Podszedł do okna, odwrócił się
do C.J. plecami, jak gdyby chciał zapomnieć, że
w ogóle tu była. Co go, do cholery, napadło... Co to
wszystko znaczy...
C. J. wyszła na korytarz. Nareszcie wiedziała, czym
jest miłość według Garretta Jameisona...
Przez całe popołudnie starała się o nim nie myśleć.
PorozmawiaÅ‚a z Bertie, przygotowaÅ‚a jj kolacjÄ™, a po­
tem poszła do siebie z postanowieniem, że odrobi
zaległości w pracy.
Zamiast usiąść przy biurku, zatrzymała się przed
sztalugami. UÅ›wiadomiÅ‚a sobie nagle, że podobieÅ„st­
wo ukochanego Chastity do Garretta Jameisona staje
siÄ™ coraz bardziej uderzajÄ…ce. Jeszcze tylko oczy... sÄ…
za mało wyraziste... musi wydobyć właściwy odcień
złota.
C.J poddała się. Nie będzie żadnej pracy. Nie
potrafiłaby się skupić na umowie wydawniczej ani
nudnych listach. Wzięła szybki, gorący prysznic,
owinęła się szlafrokiem, a potem z westchnieniem
PORTRET LORDA PIRATA
89
ogromnej ulgi opadła na fotel. Otworzyła książkę na
właściwej stronie, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte! - zawołała, nie podnosząc głowy. Nikt
się nie odezwał... Nagle coś ją tknęło. - O Boże!
Przestraszyłeś mnie!
- Przykro mi - skłamał. - Czy to znaczy, że
zaproszenie zostało odwołane?
- Myślałam, że to Bertie! Od czasu do czasu
grywam z niÄ… w karty, chociaż oszukuje jak zawo­
dowy szuler. Miała dzisiaj przyjść na partyjkę...
Jeżeli w telewizji nie będzie meczu hokejowego.
- Jest. OglÄ…da go z Winthrupem. PochÅ‚aniajÄ… garÅ›­
ciami prażoną kukurydzę, tupią i przeklinają, kiedy ich
faworyci dostają w skórę. Jak na starszą damę, twoja
cioteczka ma wyjÄ…tkowo dosadne sÅ‚ownictwo, praw­
da?
- O tak, zawstydziłaby niejednego szewca. Co
masz w ręku? - pociągnęła nosem. - Pachnie jak
pizza.
- Bo to pizza. Od Giovanniego.
- Słucham? Chcesz powiedzieć, że o tej porze
sprowadziłeś pizzę z Fort Myers?
- MusiaÅ‚em coÅ› wymyÅ›lić... - uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ pro­
miennie - żebyś zechciała ze mną porozmawiać.
- A kiedy nie chciałam? Co ty knujesz?
- Nic, po prostu rozstaliÅ›my siÄ™, bÄ™dÄ…c w nie­
szczególnych nastrojach... Wiesz, ten telefon...
- Tak, wiem.
- No więc, pomożesz mi to zjeść czy nie?
- Z rozkoszÄ…. Nawet doÅ‚ożę siÄ™ do uczty - w lodów­
ce znajdziesz butelkÄ™ wina.
90 PORTRET LORDA PIRATA
Jedli Å›miejÄ…c siÄ™, plotkujÄ…c, rozmawiajÄ…c o wszyst­
kim i o niczym. To zbyt piękne, żeby mogło być
prawdziwe, pomyślał Garrett, zamknąwszy na chwilę
oczy. Kiedy ostatnio czuł się tak odprężony? Nie
wysilał się, niczego nie musiał udawać. Wszystko
między nimi działo się samo. Naturalnie, bez min
i niepotrzebnych gestów.
CJ. - w dżinsach, błękitnej bluzie, bez makijażu
- wydawała mu się piękniejsza niż kiedykolwiek.
Małżeństwo z nią, uśmiechał się do swoich myśli,
wcale nie byłoby katorgą. Kto wie, czy nie okazałoby
się najmilszą rzeczą, jaka zdarzyła mu się w dorosłym
życiu...
Wspólnie umyli talerze, a potem przenieśli się
do salonu. Panował w nim półmrok i cisza. Garrett
włączył płytę, podszedł do CJ. i bez jednego
słowa, nie zważając na sprzeciw w jej oczach,
przyciągnął ją do siebie i otoczył ramionami. Zaczęli
tańczyć.
Drżała cała, zanim jeszcze ją pocałował. Wsunął
palce w jedwabiste włosy, muskał je policzkiem,
wdychał ich zapach. CJ. rozchyliła usta. KiedGarrett
dotknął jej wargi, cichutko jęknęła.
Miała ochotę płakać. Wydawało jej się, że wie o tym
mężczyznie wszystko. %7łe zna na pamięć każdy mus-
kuł, siłę ramion, ciepło oddechu, zapach i smak...
a przecież dopiero to wszystko poznawała.
Całowali się gwałtownie, pospiesznie, do utraty
tchu, ani na chwilę nie przestając tańczyć. Poddali się
rytmowi melodii. Nie było między nimi żadnej gry,
strach okazał się niczym wobec pożądania.
PORTRET LORDA PIRATA
91
Nagle Garrett poczuł, że jest u kresu wytrzymałości.
Pragnął wziąć C.J. na ręce, zanieść do łóżka i kochać...
W rytmie tej samej melodii: powoli, gÅ‚Ä™boko, spokoj­
nie... Przez całą noc, aż do świtu.
Nie. Za nic nie może tego zrobić... Nie teraz.
Wszystko było jeszcze niejasne, skomplikowane. Nie
miał zamiaru iść na skróty. Wcześniej czy pózniej... to
się stanie. Był tego pewien, ale...
- Muszę już iść - szepnął jej do ucha. - Zanim
będzie za pózno.
C.J. zesztywniaÅ‚a. Cofnęła siÄ™ natychmiast, zwil­
żyła językiem wargi i pokiwała głową.
- W porządku - szepnęła niewyraznym głosem
człowieka, którego wyrwano z głębokiego snu. Garrett
otoczył ją ramieniem i bardzo niepewnym krokiem
zaczął zmierzać z nią w kierunku drzwi.
- To był... miły wieczór... - zerknął na C.J. kątem
oka, zawstydzony swoją nieporadnością... i nagle, jak
na komendÄ™, oboje wybuchnÄ™li gÅ‚oÅ›nym, histerycz­
nym Å›miechem. - WiÄ™cej niż miÅ‚y. Trudno mi dopraw­
dy znalezć słowa... - wykrztusił, chowając twarz w jej
włosach.
- Mógłbyś zostać... jeszcze chwilkę.
- Nie - powiedział udręczonym głosem. - Jeśli
zostanę choć na pół chwilki - szepnął miękko - nie
wyjdÄ™ stÄ…d do rana. Wiemy o tym oboje, C.J. Za
wcześnie...
- A gdybym powiedziała, że nie jest za wcześnie?
Gdybym poprosiła, żebyś został...?
- Nie - uśmiechał się niepewnie, głaszcząc palcem
jej dolną wargę. -Nie dojrzałaś do tego, C.J. Wydaje ci
92 PORTRET LORDA PIRATA
się tylko, że chcesz... To chwilowy nastrój: wino,
taniec... rozmowy przy księżycu.
- Ale...
- Wiesz, co się stanie, jeśli spędzimy ze sobą tę
noc? Rano otworzysz oczy, zobaczysz głowę obcego
faceta na swojej poduszce i... znienawidzisz mnie.
Siebie zresztą też. Zaczniesz mi życzyć skręcenia
karku. Będziesz mnie unikała. Nie chcę, C.J., żebyśmy
tak skończyli...
Chciała mu powiedzieć, jak bardzo się myli... Nie
zdążyła. Garrett przycisnął ją nagle do framugi, opadł
wargami na jej rozchylone usta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl