[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie rób takiej nieszczęśliwej miny, skarbie  powiedział z udawaną
czułością.  Tak czy inaczej niczego byś się ode mnie nie dowiedziała. 
Podszedł do Susan, pocałował ją lekko i przesunął palcem po policzku. 
Szkoda, że cioteczka nie mogła zaczekać jakieś pół godziny. Do zobaczenia
93
R
L
T
 rzucił, zachowując ciągle tę samą nonszalancję, i wyszedł. Susan
siedziała jak sparaliżowana, wsłuchując się w odgłos jego kroków na schodach.
Potem już tylko stuknięcie zamykanych drzwi i ryk podrasowanego silnika.
Podniosła się w końcu z łóżka, ale nie miała na nic siły. Ciało odmawiało
posłuszeństwa. Oparła się o ścianę, zamknęła oczy. Usiłowała pozbierać myśli,
dojść do ładu z tym, co się stało. Nienawidziła Imogene za to, że stanęła
między nią i Cordem, chociaż nie miała takich intencji, raczej skrajnie
odmienne. Nie! Gdyby teściowa wiedziała, że Cord jest u Susan, za nic w
świecie nie sięgnęłaby po słuchawkę telefonu, tylko czekała cierpliwie,
zacierając ręce. Biedna Imogene nie mogła uwierzyć, że Susan nie ma jakoś
ochoty robić z siebie dziwki dla dobra rodziny. W jej przekonaniu synowa
mogła zainteresować się Cordem wyłącznie dla ratowania Blackstone'ów,
dokładnie jej samej, czyli teściowej, i szwagra.
Tymczasem Imogene zniszczyła wszystko w momencie, kiedy Cord
zaczął się otwierać. Bardzo to było bolesne. Ledwie między Susan i Cordem
pojawiła się wątła, cienka nić porozumienia, Imogene zerwała ją jednym
telefonem i euforia, w której Susan żyła przez kilka godzin, nie wierząc we
własne szczęście, prysła jak bańka mydlana. Już, już widziała tęczę na
widnokręgu, ale niebo znowu pociemniało.
Susan była zrozpaczona, ogarnęło ją przygnębienie tak głębokie, że dało
się je porównać jedynie z depresją po śmierci Vance'a. Kiedy, już po
pogrzebie, dotarło do niej, że mąż odszedł na zawsze, straciła wszelką
motywację do życia. Miała ochotę umrzeć i wpadła w taki stan, że mogłaby
umrzeć cicho, we śnie. Człowiek, z którego uchodzą siły witalne, który czuje
się zgorzkniały i zupełnie bezradny, jest w stanie sprowadzić na siebie śmierć.
Czas zaleczył rany, czas i jej nieugięty, pomimo wszystko, charakter.
Uspokoiła się, odzyskała siły, ale nie była zdolna w pełni cieszyć się życiem.
94
R
L
T
Dopiero gdy pojawił się Cord, gdy dotknął ją po raz pierwszy, wróciła radość,
znów zaświeciło słońce, świat ożył, nabrał kolorów. Dotąd egzystowała, Cord
rozpalił w niej żywy ogień.
Minęła dobra godzina, zanim otrząsnęła się z odrętwienia. Zmierć
Vance'a uświadomiła jej, jak łatwo kończy się życie. Człowiek nagle odchodzi
na zawsze, ostatecznie. Ale ona przecież żyła! %7łył Cord. Nie pozwoli mu
wycofać się. To jeszcze nie koniec. Jeśli kogoś naprawdę się kocha, trzeba
walczyć o tę miłość i Susan była gotowa walczyć, choćby przyszło jej
wojować z całym światem. Na szczęście nie musiała wojować z całym
światem, ale wygrać batalię z jednym upartym jak osioł facetem też było wcale
niełatwym zadaniem. Cord musiał jej wysłuchać, od tego zależało jej życie i
tylko to dawało konieczną do walki odwagę.
Przejechała jak burza stary drewniany most na Jubilee Creek, samochód
zatańczył niebezpiecznie, kiedy gwałtownie skręciła na drogę prowadzącą do
chaty i z piskiem opon zatrzymała się tuż za wielką, jaskrawoczerwoną
terenówką. Wyskoczyła z wozu i wpadła jak szalona na ganek. Załomotała
dwa razy pięścią w drzwi i usłyszała przenikliwy gwizd, odwróciła się; Cord
stał nad brzegiem wody, jakieś sto jardów od niej, i dawał ręką znaki, żeby
podeszła. Zamiast zejść jak normalny człowiek po schodkach, zeskoczyła z
ganku i szybkim krokiem pomaszerowała nad zatokę.
Cord likwidował plątaninę poprzerastanych roślin, najwyrazniej starał się
uporządkować otoczenie chaty. Pracował rytmicznie, spokojnie, bez wysiłku.
Zatrzymała się w bezpiecznej odległości od zataczającego szerokie łuki ostrza i
wtedy Cord przerwał koszenie, oparł się na kosisku, spojrzał na Susan tym
swoim nieprzeniknionym wzrokiem i uśmiechnął się lekko.
 Muszę wytępić ten wiciokrzew, zarasta cały brzeg. Jeśli chcielibyśmy
podbić świat, wystarczy porozsyłać na wszystkie strony sadzonki wiciokrzewu
95
R
L
T
i kudzu, odczekać rok, a potem spokojnie zagarniać kontynent po kontynencie.
Miejscowi nie będą stawiać oporu, wykończeni walką z tym cholerstwem.
Uśmiechnęła się na tę paplaninę, choć każdy farmer z Południa
zrozumiałby doskonale, o czym Cord mówi. Ona natomiast nie wiedziała teraz,
co powiedzieć, choć tak bardzo zależało jej na rozmowie. Nieważne.
Wystarczy, że jest tutaj, że patrzy na niego. Nagi tors, połyskująca od potu
skóra, zlepione włosy, przepaska z chustki na czole... Bez koszuli, zdjął ją
wcześniej i rzucił na ziemię, w brudnych dżinsach, w oczach Susan wyglądał
równie wspaniale, jak w najwytworniejszym smokingu.
Przechylił lekko głowę i zapytał z diabelskim błyskiem w oku:
 Przyjechałaś tutaj z jakiegoś określonego powodu?
 Owszem  odpowiedziała, starając się nadać głosowi spokojne
brzmienie.  Chcę, żebyś mnie wysłuchał.
 Słucham, skarbie, ale niewiele dotąd powiedziałaś.
Szukała najbardziej odpowiednich słów, słów, które zdołałyby go
przekonać, i nie znajdowała żadnych. Cord przyglądał się jej z wyrazem
rozbawienia na twarzy, nie mogła już tego znieść, tama pękła i Susan zaczęła
mówić:
 Imogene chciała, żebym  zbliżyła się" do ciebie, wydobywała
informacje i mówiła jej, co zamierzasz. Nie zgodziłam się, ale Imogene nie zna
słowa  nie", nie uznaje odmowy. Wszyscy wokół powinni spełniać jej
polecenia. Ktoś musiał opowiedzieć jej o wczorajszym incydencie u Audrey i
widać doszła do wniosku, że się namyśliłam, ale ja nie zmieniłam zdania.
Cord zaśmiał się i pokręcił głową.
 W takim razie co robiłaś w łóżku ze mną? Nie mam aż tak wysokiego
mniemania o sobie, by wierzyć, że zrobiłaś to dla czystej przyjemności. Trochę
96
R
L
T
o tobie słyszałem, moja pani, i wiem, że trzymasz facetów na dystans, jesteś
chłodna i nieprzystępna. Nie mogę tylko zrozumieć, jak to jest z Prestonem...
 Zamknij się!  krzyknęła i zacisnęła dłonie.  Mówiłam ci...
Mówiłam...
 Owszem, mówiłaś, że nie sypiasz z Prestonem.
 Bo to prawda. Nie sypiam. Nigdy z nim nie spałam.
 On jest w tobie zakochany.
Proszę, co za przenikliwość, pomyślała zgryzliwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl