[ Pobierz całość w formacie PDF ]
P.K. - Pupilka Kentha, że natychmiast rusza.
Kiedy dotarła na miejsce, większość Mistrzów już tam była. Podeszła do Kypa Durrona.
- Musimy przestać się tak spotykać - powiedziała.
- Wiem - odparł. - To niestosowne, ale nie mogę się powstrzymać.
- Niestosowne jest to - zauważyła Jaina, zbyt zaniepokojona, żeby ciągnąć te żarty - że cały
czas jestem zapraszana na te zebrania. Nie jestem Mistrzem, tylko Mieczem Jedi, a te ciągłe
zaproszenia oznaczają, że według Mistrzów Miecz Jedi może być potrzebny. Niestosowne jest też
to, że zwołano nadzwyczajne zebranie, chociaż normalnie miało się odbyć za parę godzin.
Kyp pokiwał głową i westchnął.
- Wiem. P.K. nie była zbyt uczynna, kiedy ją zapytałem, co jest grane.
- Nie powinieneś nazywać tak Kani. To dobra dziewczyna - oburzyła się Jaina, patrząc na
niego gniewnie.
- To nie znaczy, że nie jest Pupilką Kentha - odparował Kyp. - I nie patrz tak na mnie.
Przecież to twój ojciec wymyślił to przezwisko.
Jaina skuliła ramiona.
- Wiem - przyznała.
Hamner, na pozór spokojny, ewidentnie starał się ukryć swoje emocje w Mocy, jednak i tak
dało się wyczuć jego wzburzenie. Jaina stała przy drzwiach, oparta o ścianę, z rękami
skrzyżowanymi na piersi. Nigdy nie widziała Kentha Hamnera bardziej wkurzonego, więc zżerała
ją ciekawość, o co tu chodzi.
W końcu zjawili się wszyscy, którzy mieli przybyć. Zajęli swoje miejsca i czekali
niecierpliwie.
- Niedawno skontaktowała się ze mną przywódczyni Sojuszu - zaczął bez wstępów Hamner.
- Z przebiegu naszej rozmowy wnioskuję, że powinniśmy się przygotować na kolejny atak.
Najprawdopodobniej znów ze strony Mandalorian.
Jaina zauważyła, że wszystkie oczy zwracają się ku niej, także Hamnera, i uznała to za
pozwolenie na zabranie głosu.
- W takim razie powinniśmy dać sobie radę, sądząc po tym, jak poradziliśmy sobie z nimi
ostatnim razem - stwierdziła bez ogródek. - Nie zginął ani jeden Jedi, a oni stracili całkiem sporo
swoich. Powiedzmy sobie szczerze: najpoważniejszą konsekwencją tego całego incydentu było to,
że musieliśmy opóznić start. StealthX-y w dalszym ciągu są tu uwięzione, ale nie sądzę, żeby
Mando mogli zdziałać coś więcej niż do tej pory.
- Tym razem pojawiło się coś nowego - oznajmił Hamner, a dziwny ton w jego głosie
sprawił, że Jainie zjeżyły się włoski na karku. - Tuż przed końcem rozmowy... a dodajmy, że ani
ona, ani Wynn Dorvan nie odpowiadali potem na moje wielokrotnie ponawiane próby kontaktu...
powiedziała, że mam szansę zakończyć tę gierkę, którą ze sobą prowadzimy. Zanim sytuacja,
cytuję: Pogorszy się na tyle, że będę mógł tylko pomarzyć o tym, żeby z nią porozmawiać .
- To złowrogo brzmiąca, ale dość mglista grozba - stwierdził Kyle Katarn. - Czy ona
naprawdę myślała, że coś takiego skłoni cię do wydania Saara i Altamik?
- Nie wiem. Powiedziałem jej, że mówię w imieniu Mistrzów i że w tej chwili nie mamy do
niej za grosz zaufania. %7łe musi odzyskać wiarygodność w naszych oczach, żebyśmy mogli wrócić
do negocjacji. Na to ona odpowiedziała, że ma nadzieję, że wypowiadam się także w imieniu rodzin
Jedi.
Gdyby ktoś wrzucił do sali detonator termiczny, nie wywołałby silniejszej reakcji niż te
słowa. Saba Sebatyne machnęła ogonem tak mocno, że połamała jedno z krzeseł.
- Teraz posunęła się za daleko! Grozić naszym rodzinom! - wysyczała.
- Co to ma znaczyć? Czy to na pewno grozba? - Katarn, jak zawsze spokojny, starał się
uzyskać więcej informacji i uciszyć emocje.
- To stek banciego poodoo! - Jaina była tak wściekła, że miała ochotę pójść w ślady Saby i
coś rozwalić. Prawie wszyscy krzyczeli, nawet niektórzy na ogół spokojni Mistrzowie, jak Octa
Ramis i Katarn. O dziwo, Jaina zauważyła, że Corran Horn zachował milczenie, chociaż na jego
skroni pulsowała żyłka. Jaina poczuła palący wstyd. Jego rodzinę Daala już zabrała i nic nie
wskazywało na to, żeby miał ją w najbliższym czasie odzyskać.
Hamner poprosił o ciszę, a w końcu użył Mocy, żeby wzmocnić swój głos tak, aby
przekrzyczeć wrzawę.
- Cisza! - wrzasnÄ…Å‚.
Teraz przekazał poprzez Moc niezwykle silną sugestię, która, choć wszyscy zebrani
potrafiliby się jej oprzeć, odniosła skutek. Opanowanie zaczęło gasić gniew, chociaż w powietrzu
wciąż unosił się niepokój.
Nasze rodziny, pomyślała Jaina. Powróciła myślami do restauracji i do okrzyków
przerażenia małej Allany. Sytuacja szybko robiła się bardzo nieprzyjemna.
- Grozba była celowo mglista - zauważył Hamner. - Zresztą prawdopodobnie bez pokrycia. -
Z pewnością sam w to nie wierzył. Tak samo jak Jaina i, jak podejrzewała, wszyscy obecni Jedi.
Daala nie miała zwyczaju blefować. A szósty zmysł, zawsze ostrzegający Jainę o
niebezpieczeństwie, zaczął działać. Poczuła go niczym łaskotanie nieprzyjaznych palców na karku.
- Musimy startować! - warknęła Saba. - Powinniśmy byli to zrobić, zanim zostaliśmy tu
uwięzieni. Teraz musimy odlecieć, zanim Daala zrobi coś, żeby jeszcze bardziej sparaliżować
Zakon.
- Ona ma rację - zgodziła się Jaina. Słowa jakby same wypłynęły jej z ust.
- Daj spokój, Jaina, zastanów się - powiedział Kyp, zbyt zdenerwowany, żeby zważać na
słowa. - Już o tym rozmawialiśmy. Jak tylko wystartujemy, usłyszą nas i zestrzelą jak ptaki łowne.
- Nie, jeśli ktoś nam pomoże - odparła Jaina. Hamner rzucił jej gniewne spojrzenie.
- Nie tym razem, Jaino. %7ładnej Ciemnospójni, żadnych innych spisków. Nie potrzebujemy
teraz złej reklamy. Sytuacja jest delikatna i nie pozwolę ci narażać na szwank naszej reputacji.
- Ale ja nie chcÄ™...
- Nieważne!
Jaina niechętnie zamknęła usta. Przez następnych kilka minut przysłuchiwała się wrzawie.
Wszyscy krzyczeli, nikt nikogo nie słuchał i nikt nie miał zamiaru nic zrobić.
Poza JainÄ….
Po cichu, dyskretnie podeszła do drzwi. Odczekała dłuższą chwilę, a potem się wymknęła.
Był ktoś, kto mógł im pomóc.
ROZDZIAA 13
- Próbowałem ją zatrzymać - zapewnił Ashik, gdy wpadła do gabinetu Jaggeda Fela niczym
małe tornado.
- Równie dobrze mógłbyś próbować zatrzymać czas - mruknął pod nosem Jag.
- To ważne - oznajmiła Jaina od progu. Obejrzała się na Ashika. - Możesz nas zostawić
samych na parę chwil? Muszę porozmawiać z Jagiem na osobności.
Ashik spojrzał na Jaga, który skinął głową. Chiss zmarszczył lekko brwi i zamknął za sobą
drzwi.
- A więc co jest takie ważne, że musiałaś prawie walnąć Ashika w nos? - spytał Jag,
rozsiadajÄ…c siÄ™ w fotelu i przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ jej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]