[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w gotówce lub w innej walucie. Tą walutą miała być
pomoc w nielegalnych interesach. Wiedziała, że jeśli
raz wplącze się w gangsterskie życie, nie wyplącze się
już nigdy. Gdyby jÄ… zÅ‚apano, straciÅ‚aby amerykaÅ„­
skie obywatelstwo, a tego chciała uniknąć za wszelką
cenÄ™!
Właśnie dlatego przyszła do Marka, domagając się
pieniÄ™dzy. Trzeba go jakoÅ› zmusić do współpracy. A ta­
ka była pewna, że tym razem się uda. To był jedyny
powód, dla którego domagała się praw do Angeliny. No,
bo na co jej słabe dziecko, którym się trzeba opiekować?
Od poczÄ…tku byÅ‚a przeciwna ciąży Patti; doradzaÅ‚a cór­
ce aborcjÄ™. A Marko, jak to WÅ‚och, kompletnie zwario­
wał na punkcie tej cholernej małej.
JechaÅ‚a żwirowym podjazdem. Na widok Alice pcha­
jÄ…cej wózek, zacisnęła rÄ™ce na kierownicy. Nagle dozna­
Å‚a olÅ›nienia. Jej modlitwy zostaÅ‚y wysÅ‚uchane. Już wie­
działa, co zrobi. Zahamowała gwałtownie. Wyskoczyła
z auta i ruszyła w stronę Alice.
- Oddaj mi moją wnuczkę - zażądała rozkazującym
tonem i wyjęła dziewczynkę z wózka.
Angelina od razu zaczęła płakać.
- PrzestraszyÅ‚aÅ› jÄ… - powiedziaÅ‚a zaniepokojona Ali­
ce. - Nie trzymaj jej w taki sposób. Pozwól, że ci po­
każę, co ona lubi...
KSI%7Å‚ Z FLORENCJI 141
- Nic mnie to nie obchodzi! - wrzasnęła kobieta.
- To moja wnuczka, zabieram jÄ… ze sobÄ….
Alice myślała, że się przesłyszała. Ona nie może tak
po prostu zabrać małej. Ale Francine już szła w stronę
samochodu.
- Nie możesz jej zabrać! Błagam... - Z przerażenia
Alice zaschło w gardle. - To małe dziecko! Nie zna
cię... Za pół godziny trzeba ją nakarmić i...
Francine siÄ™ zawahaÅ‚a. ZastanowiÅ‚a siÄ™ szybko i oz­
najmiła:
- Skoro tak się troszczysz o małą, to też wskakuj do
samochodu. Kto wie? Może Marko zapłaci za was dwie
podwójną stawkę?
Alice wbiÅ‚a oniemiaÅ‚y wzrok w swojÄ… rozmówczy­
nię. Francine chce porwać Angelinę dla okupu?
Starsza kobieta poÅ‚ożyÅ‚a dziecko na tylnym siedze­
niu. Nie miała nawet specjalnego fotelika! Za kilka
sekund już jej tu nie będzie. Nim Alice dotrze do domu,
minie co najmniej dwadzieścia minut...
- Poczekaj! - krzyknęła, gdy Francine wsiadła za
kierownicę, ignorując płacz dziecka. - Jadę z wami.
Musimy zabrać wózek...
- Nie ma mowy! Wsiadaj albo jadÄ™ bez ciebie -
mruknęła ponuro Francine.
Jaki miaÅ‚a wybór? %7Å‚adnego. WskoczyÅ‚a na tylne sie­
dzenie auta i zajęła się dzieckiem. Samochód ruszył
gwałtownie. Dobrze, że Angelina tkwiła bezpiecznie
w jej objęciach.
PENNY JORDAN
142
- Błagam... - odezwała się Alice. - Jedziesz za
szybko.
- Co ty knujesz? Chcesz, żebym zwolniła, żeby ten
twój mężuś nas dogonił? Nie ma mowy! - zaśmiała się
Francine. - Nie zatrzymam się aż do samego Rzymu, moja
droga, aż ja i Angelina znajdziemy siÄ™ na pokÅ‚adzie pierw­
szego samolotu do Stanów, gdzie pozostaniemy do czasu,
dopóki twój mężulek odzyska zdrowy rozsądek.
Wyjechały na główną drogę. Francine weszła ostro
w zakrÄ™t i niewiele brakowaÅ‚o, a zderzyÅ‚aby siÄ™ z samo­
chodem jadÄ…cym z naprzeciwka.
- Typowy facet za kierownicÄ…! - mruknęła pod no­
sem, dociskajÄ…c gaz. - Boże, jak ja nienawidzÄ™ męż­
czyzn! Wszystkich, a już zwÅ‚aszcza tego twojego Mar­
ka - rzuciła z goryczą do Alice. - Chodziło o marne
milion dolarów. Nic więcej. Mógł sobie zatrzymać tego
cholernego bachora i ciebie! Twierdzi, że was obie ko­
cha, ale najwyrazniej nie za bardzo...
Alice nie słyszała, by Marko deklarował miłość do
niej, lecz rozsądek jej podpowiedział, by zatrzymać to
dla siebie. Francine i bez tego była roztrzęsiona. Alice
gorączkowo próbowała znalezć sposób, by nakłonić ją
do zmniejszenia prędkości. Bo jeśli nie, to może dojść
do wypadku.
Od odjazdu Francine minęło pół godziny, gdy wra­
cający z pola Piętro natknął się na porzucony wózek
i pobiegł powiedzieć o tym Markowi.
KSI%7Å‚ Z FLORENCJI 143
Marko szybko zajrzał do pustej sypialni, a potem
wskoczył za kierownicę i pojechał na miejsce wskazane
przez Pietra.
Zlady opon na żwirze zdradziły wszystko. Francine! To
Francine odpowiadała za zniknięcie Alice i Angeliny.
- O mój Boże - wyszeptał, gdy zrozumiał, co się
musiało stać.
Nieuniknione nadeszło w chwili, gdy Alice już się
trochÄ™ uspokoiÅ‚a. Francine weszÅ‚a w zakrÄ™t ze zdecydo­
wanie zbyt dużą prędkością. Musiała gwałtownie odbić
w bok, by uniknąć zderzenia z nadjeżdżajÄ…cÄ… ciężarów­
ką. Straciła panowanie nad kierownicą. Samochodem
szarpnęło i zarzuciło prosto pod koła nadjeżdżającego
auta.
Alice przewróciła się odruchowo na małą, żeby ją
ochronić swoim ciaÅ‚em. Jej uszy wypeÅ‚niÅ‚ zgrzyt meta­
lu, krzyki i seria Å‚omotów. PoczuÅ‚a ból w nogach, a po­
tem odrętwienie. Dookoła zapadła cisza.
Pózniej dowiedziała się, że straciła przytomność. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl