[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojedynek, wolał wybrać to, czego efekt zależał od jego
umiejętności - walkę! Mnich porównał go z Hugonem.
Beringar był młodszy, lecz przez to mniej doświadczony,
lżejszy, niższy o pół głowy od swego przeciwnika i zakonnik
wątpił, by jego przyjaciel miał większe doświadczenie w
starciach wręcz. Wydawał się łatwą do pokonania ofiarą,
toteż Courcelle nie czuł żadnego lęku. Sprawiedliwość boska
była lżejsza i powolniejsza od jego miecza, toteż Adam był
pewien zwycięstwa. Nadto, po wygranej walce mógł się
nadal ubiegać o względy Aline, oddaliwszy od siebie
podejrzenia i wyeliminowawszy rywala.
Courcelle wyszedł zza swego miejsca i zbliżając się do
Beringara, wskazał na topaz ze słowami:
Ta sprawa mnie nie dotyczy. Niech Bóg mi świadkiem.
Zgadzam się na sąd Boży. Wasza Wysokość wyruszy jutrzej-
szego dnia. -  A ja z wami" - dodał w myślach.
Niech tak się stanie! - rzekł ponuro król. - Rankiem, po
pierwszej mszy, na otwartym polu za bramą miasta, między
drogą a rzeką. Marszałkami walki czynię Prestcote'a i
Willema. I nie będziemy poświęcać na sąd Boży
wierzchowców, są zbyt cenne - dodał wiedziony zmysłem
praktycznym. - Będziecie walczyć pieszo, bez kolczug i
hełmów, jedynie z mieczami w dłoniach!
Hugo skłonił się nisko, zaś Adam powiedział:
Zgoda! - uśmiechając się, jako że od lat walczył mieczem
i jego dłoń była nadzwyczaj wprawną w fechtunku.
Biesiada skończona! - oświadczył władca i powstał, by
dać kres tej nieudanej uczcie.
ROZDZIAA DWUNASTY
Jechali ciemnymi ulicami miasta. Wokół panowała głębo-
ka cisza, jedynie szczury umykajÄ…ce w stronÄ™ opuszczonych
domów zakłócały ją niekiedy. Brat Cadfael i Hugo Beringar
nie odzywali się, całkowicie ingorując obecność brata Jere-
miasza. Przed nimi opat Heribert i przeor Robert przyciszo-
nymi głosami dyskutowali zawzięcie o zaistniałej na uczcie
sytuacji. Ktoś musiał umrzeć, a oni nie mogli nic na to pora-
dzić. Dwóch młodych ludzi, teraz zaciętych wrogów,
zdecydowało się swoje życie rzucić na szalę. Obaj narzekali
na taki obrót sprawy, ale doszli do wniosku, że prędzej czy
pózniej sprawiedliwości stanie się zadość. Ten, kto przegra,
sądzony będzie w niebie, jeśli to jednak winnego ominie
śmierć w tym pojedynku, i tak czeka nań szubienica.
Jeśli przyniesie ci to spokój - Hugo przerwał wreszcie
milczenie - to możesz mnie nazwać głupcem i szaleńcem.
Ktoś zginie i żal mi jego duszy. %7łeby dla ochrony
błahostek narażać dar Boży! Aline przeżyłaby wiadomość o
zdradzie brata, lecz nie wiadomo, czy ty dożyjesz
jutrzejszego wieczora.
Bracie Cadfaelu, kocham ciÄ™ jak ojca, jak brata i jak
przyjaciela! Lubisz prawić morały, a sam uczyniłbyś podob-
nie, będąc na moim miejscu.
Bądz pewien, że nie. To, co mówiłem ci wcześniej, było
tylko domysłami starego głupca.
Głupca? - uśmiechnął się młodzieniec.
Tak, byłem głupcem, że ci o wszystkim powiedziałem. A
ty od razu uznałeś Adama winnym. Nie przyszło ci na myśl,
że mogłem się omylić?
Ale się nie omyliłeś! Bóg zesłał tego malca, aby cię
upewnić. On jest naszym poszukiwanym człowiekiem,
mordercą i przeniewiercą. Nie mów nic Aline o całej sprawie,
dopóki to się nie skończy... - dodał głosem przepełnionym
prośbą.
Chyba że sama zapyta. Sądzisz, że wieści o waszym poje-
dynku nie rozniosą się po mieście i nie trafią do opactwa?
Wiem, że tak będzie, ale modlę się, by spała długo i twar-
do, aż do sumy, aby nie dotarły do niej żadne wiadomości. A
kiedy się już obudzi, może będzie po wszystkim i kto wie.
może sami jej o wszystkim powiemy?
A ty spędzisz całą noc na modłach, aby Bóg okazał ci
swą przychylność? - zapytał benedyktyn z przekąsem.
Nie jestem aż tak naiwny jak inni - młodzieniec potrząs-
nął głową. - Ważniejsze, abym stanął do walki wypoczętym,
dlatego pójdę teraz do łóżka i wyśpię się dobrze. Jesteś mni-
chem, a nie ufasz Bogu, że wesprze sprawiedliwość? Zresztą
mam nadzieję, że wyręczysz mnie w modlitwach i zostaniesz
mym powiernikiem wobec niebios.
Nie. Nie będę się martwił przez całą noc, czy ty poleg-
niesz, czy sam zabijesz człowieka Ja także udam się na spo-
czynek i wstanÄ™ dopiero, gdy zadzwoniÄ… na prymÄ™.
Oto cały brat Cadfael! - stwierdził ze swą przyrodzoną
wesołością Beringar. - Ale możesz na Anioł Pański wyszep-
tać Bogu słówko czy dwa, jeśli będziesz tak dobry i uznasz
za słuszne wstawić się za mną. Jeżeli tego wysłucha, to po
cóż mam klęczeć do rana? A gdyby nie miał zamiaru
wysłuchać, to także nie mam po co...
Dotarli do opactwa i Hugo, wesół, jakby nic się nie wyda-
rzyło, jakby jutrzejszego ranka nie groziła mu śmierć, pożeg-
nał się z zakonnikiem i skręcił do swego gościnnego domku.
Mimo wcześniejszych zapewnień brat Cadfael przed uda-
niem się na spoczynek długo modlił się w intencji młodego
przyjaciela.
***
Brat Cadfael pojawił się w komnacie opata krótko przed
prymą. Nie wyglądało na to, że opat jest zaskoczony tą
wizytą ani prośbą, którą usłyszał.
- Ojcze Heribercie, stawałem w tej sprawie z młodym
Beringarem. Wszystkiego, co ujawnił, dowiedział się ode
mnie. Chciałbym więc być obecnym przy tym sądzie Bożym.
Nie będę mu mógł w niczym pomóc, ale chciałbym to
widzieć. Nie mogę pozostawić mojego przyjaciela, który w
moim zastępstwie ujawnił mordercę.
- Bardzo martwią mnie słowa króla i warunki ich walki.
Mogę jedynie się modlić, aby pojedynek ten nie doprowadził
do żadnej śmierci.
 A ja się o to nie modliłem - powiedział w duchu brat
Cadfael-jako że jedynym celem tej walki jest przymknięcie
czyichÅ› ust na zawsze".
Powiedz mi, bracie, czy istotnie ten Courcelle zabił bie-
daka pochowanego w naszym kościele?
Tak, ojcze, to pewne. Tylko on mógł zabrać ten sztylet,
tylko on mógł zgubić topaz. Między nim a Beringarem jest
taż sama różnica, co między złem a dobrem.
Idz więc i módl się za obu. Za twojego przyjaciela, aby
nie zginął, i za tego drugiego, by Chrystus skruszył jego serce
i by przyznał się on do winy. Do zakończenia tej sprawy
jesteś zwolniony ze wszystkich obowiązków.
Pojedynek mógł trwać nawet cały dzień. Znane były takie
przypadki. Mógł zakończyć się dopiero wtedy, gdy obaj
przeciwnicy nie będą już w stanie utrzymać się na nogach i
walczyć lub po prostu, gdy któryś z nich wyzionie ducha.
Jeśli miecze zostałyby połamane, walka odbywałaby się przy
użyciu pięści, zębów i nóg, aż któryś poprosiłby o łaskę.
Rzadko zdarzało się takie zakończenie pojedynku, bo
znaczyło to nieprzychylność niebios dla pokonanego, a w
efekcie śmierć na szubienicy, która dla rycerza była końcem
zaiste sromotnym.
 Kiepska sprawa - myślał Cadfael, wychodząc z klasztoru
- nie warto zdawać się na wyroki boskie. Ach, żebym był tak
pewny i ufny jak on! Mam nadzieję, że śpi teraz dobrze!"
Cadfael zostawił sztylet Gilesa wraz z odłamanym klejno-
tem w swojej celi. Chłopcu znad rzeki obiecał sowite
wynagrodzenie. Ale zbyt wcześnie było, by go pokazywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl