[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie prostował.
Jackie zagryzła usta.
To dlatego, że... że mnie zaskoczyłeś. Rzadko się całuję, by-
łam rozproszona. Obiecuję, że następnym razem przyłożę ci z
całej siły.
LiczÄ™ na to.
Jackie poszła do siebie, a on nie mógł opędzić się od myśli,
że kilka ciosów to niewielka cena za ponowne zakosztowanie
tych różowych ust.
Obudziła się rano i od razu przesunęła palcami po wargach.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że Steven ją pocałował. Dlaczego
to zrobił?
Czy to miała być kara za to, że na siłę wcisnęła się do jego
domu? Chyba nie, zwłaszcza że spodziewał się jej zdecydo-
wanego oporu. Może chciał ją przetestować? Oby tylko nie
domyślił się, jak mocno podziałał na nią ten pocałunek. Nie-
wiele brakowało, by zarzuciła mu ręce na szyję, wtuliła się w
niego mocno...
Jeśli się domyśla... Wystarczy, że ona to wie. Lepiej się nad
tym nie zastanawiać.
Powiedział, że to się więcej nie powtórzy, a ona zagroziła, że
nie zawaha się go uderzyć. Sprawę należy uznać za zamknię-
tÄ….
S
R
Poza tym to stało się w środku nocy, gdy wszystkie proporcje
są zaburzone. W dziennym świetle rzeczy wyglądają inaczej.
A Jackie miała swój cel. Musiała nawiązać kontakt z Suzy i
dopnie tego. Nie zabraknie jej spokoju i cierpliwości.
Umyła się i ubrała. Zdziwiła się, widząc swoje odbicie w
lustrze. Zaróżowione policzki, lśniące oczy. Dawno nie była
taka ożywiona. Wyglądała inaczej niż zwykle. Może zbyt
długo była na słońcu, opaliła się...
Gdy zeszła do kuchni, Steven siedział przy śniadaniu.
Zamrugała na jego widok, popatrzyła na zegarek.
Myślałam, że ranczerzy wstają skoro świt.
Sporo już zrobiłem - odparł. - Po śniadaniu wracam do moich
zajęć.
Aha, to dobrze. - Uśmiechnęła się z przymusem. Niech sobie
nie myśli, że chciałaby go zatrzymać. Niech nie wyobraża
sobie, że liczy na powtórkę wczorajszego pocałunku.
Widzę, że to ci pasuje. - Spochmurniał nieco.
- Hm, no tak. Mam swoje plany.
Przestał jeść.
- Jakie plany?
Chcę przekonać Suzy do siebie. Na pewno mi się uda. Ty idz
do swoich...
Zajęć - dopowiedział, wstając.
Wyprostował się, pod skórą zagrały mu mięśnie. Starała się
nie zwracać na to uwagi, ale daremnie.
- Miłego dnia. Suzy jeszcze się nie obudziła, ale pani Lerner
już jest. Dotrzyma ci towarzystwa. - Włożył bejsbo- lówkę i
wyszedł.
Jej uśmiech zgasł. Miała dziwne wrażenie, że wraz ze Steve-
nem odeszło słońce.
Do kuchni weszła pani Lerner. Miała kwaśną minę.
S
R
- Proszę nie liczyć, że będę skakać kolo pani. Trzeba po-
sprzątać po śniadaniu, póki jedzenie nie zaschło na talerzach.
Tylko proszę cicho, żeby nie obudzić dziecka - syknęła. - Pan
Rollins tego by sobie nie życzył. Nie lubi, gdy ktoś sprawia
jakieś problemy. Powinna pani to wiedzieć. Na pani miejscu
szybko bym się stąd zabrała.
Jackie popatrzyła na nieprzyjaznie nastawioną opiekunkę. No
to pięknie, kolejna osoba, która jej tutaj nie chce. Zapowiada
się niezły dzień.
S
R
ROZDZIAA PITY
Będę się trzymać z dala od domu, to jedyny sposób, zde-
cydował Steven. Co go napadło, że wczoraj ją pocałował?
Czy w ogóle nie myślał? I czemu nie może odepchnąć od
siebie tych wspomnień? Wciąż ma ją przed oczami, w tym
niebieskim szlafroczku, ze splątanymi włosami.
Wszystko przez to, że siedzi na ranczu i wiedzie życie sa-
motnika. Powinien wybrać się wieczorem do Mirandy, to by
mu pomogło.
Pomysł dobry, ale raczej nie zrobi tego. Ma w domu gościa,
niegrzecznie byłoby się ulotnić. Wytrzyma jakoś te dwa ty-
godnie. Miną szybko, ani się obejrzy i wróci do poprzedniego
życia.
Tak jak Jackie do swego. W ośrodku pewnie już czeka na nią
stęskniony kochaś.
Z całej siły walnął młotkiem w kołek ogrodzenia.
Może chcesz pogadać? - Ben popatrzył na niego znacząco.
Pogadać?
Wbijasz ten pal z taką zawziętością, że aż huczy.
Chcę, żeby się dobrze trzymał - burknął, poklepując kołek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]