[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szok przeżyła tego ranka, kiedy zbudziła się w ramionach Jeremy'ego. To było
szokujące, ale również cudowne.
Zsunęła stanik swojej różowej jedwabnej sukni i zastanawiała się, jak by to
było, gdyby budziła się codziennie w jego ramionach. Czy wynagrodziłoby jej to te
wszystkie obowiązki związane z posiadaniem tytułu księżnej?
Nie była tego pewna.
Maggie położyła kolczyki na toaletce, wstała, rozpięła haczyki podtrzymujące
suknię z tylu, a kiedy suknia opadła, zostawiła ją na podłodze. Może Jeremy miał
rację. Może mogłaby być księżną i nadal malować. Sama królowa trochę malowała.
Co prawda, nie miała wystaw, ale znajdowała czas na malowanie...
Ale, przypomniała sobie Maggie, to teraz nie miało żadnego znaczenia.
Jeremy nie zaproponował jej małżeństwa. Ani razu nie wspomniał o tym. Powiedział,
że nie ma zamiaru ożenić się z Gwiazdą Dżajpuru, ale nie powiedział, że chce ożenić
siÄ™ z niÄ….
Maggie usiadła z powrotem przy toaletce, mając na sobie tylko majtki i gorset,
i zaczęła wyciągać szpilki z włosów. Jak mogła tak się pomylić? Ona, która go tak
dobrze znała! Czy tak omamił ją jego wygląd? Był niesłychanie urodziwy - nawet z tą
malaryczną cerą i złamanym nosem. Maggie uważała, że jest jeszcze bardziej
przystojny, niż był pięć lat wcześniej. Naturalnie, przed pięcioma laty nie widywała
go nagiego. Teraz, kiedy tak się stało, jej ocena powierzchowności Jeremy'ego
wzniosła się na niebotyczne wyżyny. Nawet kiedy spał, zarys jego mięśni, jego płaski
brzuch wszystko było doskonałe. Maggie zaczerwieniła się, kiedy pomyślała o linii
czarnych włosów, która kończyła się między jego nogami. Niewątpliwie pod
względem fizycznym Jeremy był bliski doskonałości.
Intelektualnie również. Braki formalnego wykształcenia nadrabiał żywą
inteligencją. Był również bardzo dowcipny. Potrafił ją rozśmieszyć swoimi
sarkastycznymi uwagami i specyficznym poczuciem humoru nawet wtedy, kiedy
chciało jej się płakać. Nie można było również kwestionować jego odwagi. Raczej
zarzucić by mu można lekkomyślność, tak bardzo nie dbał o własne bezpieczeństwo.
Zraniono go w ramię, a on nie zważał na ranę, nie przywiązywał żadnej wagi do tego
incydentu i kochał się z nią godzinę pózniej...
Jeśli istniało coś takiego jak idealny mężczyzna, to był nim, mimo swojej
skłonności do gwałtownych czynów, właśnie Jeremy. Maggie nie mogła mieć za złe
księżniczce, że się w nim zakochała. Przecież ona, Maggie, też go kochała.
Kiedy wyjęła ostatnią szpilkę, gęste, błyszczące włosy okryły jej ramiona.
Maggie wzięła szczotkę i zaczęła je rozczesywać. Nie było to łatwe, włosy były
splątane i Maggie bolały już. ręce. Przed sobotnią wystawą bardzo dużo pracowała, w
ostatnim tygodniu malowała nawet po dziesięć godzin dziennie. Bardzo bolały ją
nadgarstki. Postanowiła zaczekać do rana, niech to zrobi Hill.
Odłożyła szczotkę i zamyśliła się głęboko. Powinna odnieść sukces na tej
wystawie i pozbyć się kłopotów finansowych na najbliższe tygodnie.
Jej romantyczne kłopoty były natomiast zupełnie inną sprawą.
Siedząca ze schyloną głową Maggie usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju.
Mogła to być tylko Hill.
- Och, Hill - powiedziała. - Zobacz, co się da zrobić z moimi włosami. Ja nie
mam już siły.
Westchnęła z ulgą, kiedy jej ciężkie sploty zostały uniesione do góry. Ale
zamiast poczuć dotknięcie szczotki na karku, Maggie poczuła gorące wargi. Szybko
podniosła oczy do lustra, w którym zobaczyła uśmiechniętą twarz Jeremy'ego.
29
- To ty! - krzyknęła Maggie, obracając się w jego kierunku. Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam tutaj, wiesz? - Jeremy uśmiechał się szeroko. Zupełnie nie
speszony jej wybuchem, Jeremy stał niezwykle spokojnie, trzymając w ręku do
połowy opróżniony kieliszek. Był bez krawata, kamizelki i surduta i w rozpiętej
koszuli. I wyglądał niezwykle atrakcyjnie. Chociaż połowę twarzy miał ukrytą w
cieniu, Maggie widziała jego roziskrzony wzrok. Kiedy tak patrzył na nią, zdała sobie
nagle sprawę, że siedzi przed nim w samej bieliznie.
- No więc powiedział - jaki masz problem z włosami?
- Och! - Maggie wstała ze stołka, zaciskając pięści. - Myślałam, że to Hill!
Coś ty z nią zrobił?
- Z twoją pokojówką? - Jeremy ruszył brwiami. Nie. Czy zawsze jesteś taka
podejrzliwa, Mags. To nie jest dobra cecha...
- Jeśli chodzi o ciebie, tak, jestem podejrzliwa - warknęła Maggie. - Gdzie jest
Hill?
- Miała mały wypadek - powiedział ze smutkiem Jeremy.
- Jaki wypadek? Maggie gwałtownie złapała oddech. - Jeśli zrobiłeś jej
krzywdÄ™, ty brutalny...
- To był raczej przypadek powiedział Jeremy. - Wypiła przeznaczoną dla mnie
herbatę i teraz musi to odespać.
- Ach, tak. Rozumiem. Ona przypadkowo wypiła herbatę, która była
przeznaczona dla ciebie - drwiła Maggie. A czy mogę wiedzieć, co było w tej
herbacie?
- Nic tak bardzo szkodliwego - zapewniał ją Jeremy. - Tylko trochę opium.
- Opium! - Maggie nie wierzyła własnym uszom. - Podałeś narkotyk mojej
pokojówce?
- Nic jej nie będzie. I nie krzycz Jeremy szybko rzucił okiem na drzwi
sypialni. - Nie uśpiłem całej służby, tylko ją. Jeśli nie chcesz, żeby zaraz przyszedł tu
Evers, to lepiej...
- Przyznajesz się do tego? - Maggie złapała się za głowę. Przyznajesz, że
podałeś jej narkotyk?
- Naturalnie - odpowiedział spokojnie Jeremy, jakby to była najzwyklejsza
rzecz pod słońcem. - Uznałem to za najlepsze wyjście. Przecież dziś rano okropnie się
przejmowałaś reakcją Hill na fakt, że mieszkamy pod jednym dachem bez
przyzwoitki. Poza tym, jak by mi się inaczej udało być z tobą dziś w nocy?
- Być... ze mną... - Maggie zająknęła się, patrząc na niego zdumiona. Ten
człowiek był obłąkany. Malaria musiała mu paść na mózg. Była sama z szaleńcem. Z
wariatem, który uśpił jej pokojówkę. - Jeremy! Maggie odzyskała głos. Nic możesz
robić takich rzeczy!
- Dlaczego nie?
Jeremy już miał dość tego tematu. Chociaż obserwowanie Maggie, która
skakała ze złości po całym pokoju, mając na sobie tylko gorset i majtki, które lekko
prześwitywały, było zabawne, chciał skierować rozmowę na bardziej interesujący
temat.
- Osiągnąłem swój cel, prawda? Znowu jesteśmy sami.
Aby dać temu konkretny wyraz, Jeremy szybkim krokiem podszedł do drzwi i
przekręcił klucz. Maggie usłyszała szczęk zamka - teraz już nikt nie mógł tu wejść.
Rzuciwszy jej wyzywające spojrzenie, Jeremy wyciągnął klucz i włożył go do
kieszeni. Maggie ujrzała demoniczny uśmiech na jego twarzy.
Un due diabolique. Berangere miała rację.
Maggie wpatrywała się w niego, jakby całkowicie postradał zmysły. Z jednej
strony chciało jej się śmiać z faktu, że książę Rawlings zamyka się w sypialni z
najmłodszą córką swojego notariusza. Z drugiej strony nie było w tym jednak nic
śmiesznego. Serce jej mocno waliło. Była zamknięta w sypialni z księciem
Rawlingsem.
Aatwo było zgadnąć, co się za chwilę wydarzy.
Ale ona nie ma zamiaru na to pozwolić. Co on sobie wyobraża? %7łe może
bezkarnie podawać narkotyki pokojówce i zamykać się w sypialni z jej
chlebodawczynią? Czy tak zachowuje się bohater wojenny? Jeśli on rzeczywiście
planuje, żeby ją, po raz kolejny, uwieść, to czeka go przykre rozczarowanie. Nie
będzie się z nim kochać ani dziś w nocy, ani żadnej innej nocy.
- Widzę, że jesteś z siebie zadowolony - Maggie skrzyżowała ręce na
piersiach. W ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin udało ci się złamać
bezbronnemu człowiekowi nos, omal nie zostać zabitym...
- Dwukrotnie - poprawił ją Jeremy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]