[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R
L
T
go. I znowu. Raz za razem. Czuła, jak zaczął się prężyć, jak walczył ze sobą, by nie
chwycić jej za głowę i nie przycisnąć.
Po chwili jej usta rozpoczęły wędrówkę w dół. Wargi i język znaczyły na jego
skórze rozżarzony ślad.
- Zrób teraz to, czego chcesz najbardziej - wychrypiał.
Z bijącym sercem, powoli zsunęła z niego pościel. I patrzyła.
To, co początkowo brała za wypiętrzoną kołdrę, to był on. Ostatniej nocy czuła go
przez ubranie. Tymczasem okazało się, że jej wyobraznia znów nie dorównała
rzeczywistości. Nagle zaschło jej w ustach.
- Zaspokój mnie, Clarisso - ponaglił ją. - Pokaż, jak dobrze jest mnie dotykać. Ile ci
to daje radości.
Drżała z pożądania. Ale brak doświadczenia paraliżował ją. Nigdy jeszcze nie
dotykała mężczyzny tak, jak sobie wymarzyła.
Dopiero kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, poczuła, że tylko on. Albo on, albo
żaden inny. Teraz utwierdziła się w tym przekonaniu.
Zamknęła go w dłoni. Zaczęła nią poruszać. Ostrożnie i niewprawnie. Lecz kiedy
jęknął, kiedy spojrzała mu w twarz, uspokoiła się. Po chwili schyliła się. Dotknęła go
językiem. Ostrożnie. Samym czubkiem. Pierwsze wrażenie omal nie odebrało jej
przytomności. Głęboko wciągnęła powietrze. A potem, poganiana własną żądzą, szeroko
otworzyła usta.
Chwycił ją za włosy. Powstrzymał.
- Chcę posmakować twojej rozkoszy - szepnęła.
- Posmakujesz. Tak jak ja twojej. Ale chciałbym, żebyśmy nasz pierwszy raz
przeżyli razem.
Ona także o tym marzyła.
Nieco zagubiona popatrzyła nań pytająco. Usiadł i powiódł po niej płonącymi
oczami.
- W moich fantazjach, Clarisso, nie miałaś na sobie żadnej spódnicy ani bluzki.
Zdejmij to teraz.
R
L
T
Usłuchała bez słowa i zdjęła bluzkę. Jej piersi, nabrzmiałe pożądaniem, wypełniały
stanik. Kiedy opadła na plecy, jęknął głucho. Klęknął nad nią.
- Więcej, Clarisso. Pokaż mi resztę. Rozpal mnie do szaleństwa.
Przez moment siłowała się z zamkiem w spodniach.
Przyglądał się jej walce błyszczącymi oczami. Nie wytrzymał. Zeskoczył z łóżka.
Złapał ją za nogi i podniósł do góry. A potem, jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki,
jej spodnie odleciały. Pożerał ją wzrokiem. Potem opadł na łóżko. Wsparty na łokciach
zamknÄ…Å‚ jÄ… pod sobÄ… jak w klatce.
- Mia bella unica. To ty jesteś cudem. I miałaś rację. Jestem mistrzem w
ukrywaniu szaleństwa. Sześć lat żyłem jak obłąkany.
Wsunął dłonie pod jej plecy. Wygięła się, by ułatwić mu dostęp do zapinki stanika.
Uwolnił jej piersi tylko po to, żeby zaraz nakryć je dłońmi. Krzyknęła cicho. Potem
znowu, kiedy ścisnął wargami sutkę.
- Wystarczyło, że cię zobaczyłem, że usłyszałem twój głos i natychmiast
odchodziłem od zmysłów. A przecież wtedy jeszcze cię nawet nie dotknąłem. Urodziłaś
się, by doprowadzać mnie do szaleństwa.
- Ferruccio, proszę... - Tym razem wiedziała już, o co błaga. - Nie zwlekaj... Nie
mogÄ™... Nie mogÄ™...
Chwycił ją za pośladki. Zcisnął. Potem znów. I po raz kolejny, magicznym
sposobem usunÄ…Å‚ ostatniÄ… barierÄ™.
- Już nie będziemy czekać. Już nigdy, słyszysz?
- Tak, tak... proszę - jęknęła i szeroko rozchyliła uda.
Ferruccio zbliżył się i zaczął się o nią ocierać. To bliżej, to dalej, lecz wciąż nie
wchodził do końca.
- Widzisz, jaka jesteÅ› wilgotna i gotowa? - DotknÄ…Å‚ jej najczulszego miejsca, a ona
aż się uniosła na łóżku. - Co sobie wyobrażałaś, kiedy dotykałaś się dla mnie, Clarisso?
Czy to był mój język, czy palce, czy... to?
Wykonał kilka łagodnych ruchów, aż świat jej się skurczył do tego jednego małego
punktu.
R
L
T
- To... - wyznała. - Widziałam ciebie. Czułam ciebie... Marzyłam, by to było na-
prawdę. Ale teraz jest tysiąc razy lepiej... nawet nie przypuszczałam, że... coś może być...
tak cudowne.
- Będzie jeszcze lepiej.
Zanim się spostrzegła, wsunął się w nią jednym energicznym ruchem. Choć mąciło
jej się w głowie, czuła, że i on reagował spontanicznie, że się nie kontrolował.
Zrozumiała też jeszcze coś. %7łe była jedyną osobą na ziemi, która widziała jego słabość i
niekontrolowane pożądanie. Tylko ona.
Poddała się magii chwili. Objęła go nogami w pasie i przycisnęła do siebie.
Popchnęła gwałtownie. Krzyknęła z bólu. A zaraz potem ponownie. Z rozkoszy.
- Dio, Dio Santo... Jaka jesteś gorąca. Clarisso, amore... rozpalasz mnie. - Widziała
jego ściągniętą namiętnością twarz. - Spal mnie, cuore mio, pochłoń mnie... całego.
Z wolna odchodziła od zmysłów. Aż wszystko eksplodowało. Konwulsje
wstrząsały nią, raz po raz. Usłyszała krzyk Ferruccia, ochrypły i głuchy. Poczuła, jak na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]