[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na gÅ‚owie.  Barrissa zerknêÅ‚a z ukosa na woxnicê seuvhata, który kie-
rowaÅ‚ siê wprost na nich. Jej dÅ‚oñ powêdrowaÅ‚a ku mieczowi Swietlne-
mu, ale kiedy pojazd skrêciÅ‚, opuSciÅ‚a rekê.
 Chodzi mi o to, ¿e jestem półprzytomny.  PoÅ‚o¿yÅ‚ jej dÅ‚oñ na
ramieniu, maj¹c nadziejê, ¿e gest ten nie zostanie niewÅ‚aSciwie zrozu-
miany. Nie musiaÅ‚ siê tym martwiæ.  Gdyby tak nie byÅ‚o, gdybym my-
SlaÅ‚ o tym, co robiê, zwróciÅ‚bym wiêksz¹ uwagê na sklepik, do którego
weszÅ‚aS. Mo¿e nawet poszedÅ‚bym za tob¹ i udaremniÅ‚ porwanie.
 To ja popeÅ‚niÅ‚am bÅ‚¹d, nie ty. ZawiniÅ‚am, bo skupiÅ‚am siê tylko
na jednej sprawie. Poza tym  dodała oschle  gdyby sprawy potoczyły
siê inaczej, nie miaÅ‚abym okazji pomóc tym nieszczêsnym Alwarim
i wci¹¿ jeszcze szukalibySmy przewodników, którzy zawiedliby nas do
nadklanu. Jak mówi mistrz Yoda, przez ¿ycie wiedzie wiele Scie¿ek,
dlatego najlepiej cieszyæ siê t¹, na któr¹ ostatecznie siê zdecydowali-
Smy.
 Ach, tak, mistrz Yoda&  Anakin zamySliÅ‚ siê bardzo gÅ‚êboko.
Obserwuj¹c tÅ‚um w poszukiwaniu oznak nadci¹gaj¹cych kÅ‚opotów,
Barrissa rzucała od czasu do czasu przelotne spojrzenie na drugiego
padawana. Twardy orzech do zgryzienia z tego Anakina Skywalkera. Moc
w nim a¿ kipi. Moc i& inne rzeczy. Ju¿ teraz czuÅ‚a, ¿e ten chÅ‚opiec jest
znacznie bardziej skomplikowany ni¿ którykolwiek z uczniów Rwi¹ty-
ni. Ju¿ to byÅ‚o czymS niezwykÅ‚ym. JeSli ktoS wybraÅ‚ Scie¿kê Jedi, byÅ‚a
ona zwykle prosta i nieskomplikowana. A tego o Anakinie Skywalkerze
nie daÅ‚oby siê powiedzieæ.
 MówiÅ‚eS, ¿e chodzisz półprzytomny  powiedziaÅ‚a wreszcie. 
Czujê, ¿e nie jesteS z tym szczêSliwy.
 Nawet teraz?  spytaÅ‚ takim tonem, ¿e nie wiedziaÅ‚a, czy to sar-
kazm, czy rzeczywiScie siê z ni¹ zgadza. Za ich plecami Jedi i przewod-
nicy targowali siê jeszcze o wierzchowce. MÅ‚ody Jedi uznaÅ‚, ¿e marzy
o tym, aby to wszystko ju¿ siê skoñczyÅ‚o. MiaÅ‚ doSæ tej planety, doSæ
tego zadania. Czy to w ogóle ma jakieS znaczenie, ¿e Ansion, a choæby
i kilkadziesi¹t zwi¹zanym z nim Swiatów, odÅ‚¹czy siê od Republiki? Bio-
r¹c pod uwagê obecny stan rz¹du galaktycznego i senatu, z udowodnio-
nymi przypadkami korupcji i baÅ‚aganu, któ¿ by ich za to winiÅ‚? Mo¿e
posÅ‚u¿yÅ‚oby to jako ostrze¿enie dla reszty Republiki, ¿e jeSli nie upo-
rz¹dkuj¹ swoich spraw, bêdzie jeszcze gorzej.
ZuchwaÅ‚e mySli, jak na padawana. USmiechn¹Å‚ siê do siebie. Oby
siê myliÅ‚. Czasem mySlê równie¿ o tym, co siê dzieje wokół mnie, nie
tylko o sobie, stwierdził.
78
 Tak, tak s¹dzê  odezwaÅ‚a siê Barrissa. Nie onieSmielaÅ‚ jej ani
trochê.  A co ciê tak zajmuje, Anakinie Skywalkerze? Dlaczego jesteS
zawsze taki zamySlony?
MiaÅ‚ wielk¹ ochotê powiedzieæ jej prawdê. Ostatecznie jednak zde-
cydowaÅ‚, ¿e wyjaSni tylko czêSæ nurtuj¹cych go problemów. Machniê-
ciem rêki ogarn¹Å‚ targ, otaczaj¹ce go uliczki, mieszany tÅ‚um Ansionian
i obcych, i caÅ‚e le¿¹ce za nimi miasto.
 Po co tu jesteSmy? Mistrz Obi-Wan próbowaÅ‚ mi to wyjaSniæ,
ale obawiam siê, ¿e pokrêtne Scie¿ki polityki s¹ mi zupeÅ‚nie obce. Trudno
mi to wszystko zrozumieæ, nie wiem, jaki wpÅ‚yw maj¹ na moje ¿ycie.
Od dziecka byÅ‚em typem doSæ bezpoSrednim.  SpojrzaÅ‚ na ni¹ uwa¿-
nie.  Tam, gdzie wyrosÅ‚em, wpajano mi wa¿n¹ zasadê: jeSli rozpra-
szasz swoj¹ energiê, bezczynnie tracisz czas, nie po¿yjesz dÅ‚ugo. Chcesz
znaæ moj¹ szczer¹ opiniê o tej misji?
SkinêÅ‚a gÅ‚ow¹, nie spuszczaj¹c z niego wzroku.
 To strata czasu. Zadanie dla jazgocz¹cych dyplomatów, nie dla Jedi.
 Rozumiem. A co ty byS zrobił, gdybyS był u władzy, Anakinie?
Nie wahaÅ‚ siê ani chwili.
 ZebraÅ‚bym przywódców obu ludów, mieszkañców miast i noma-
dów do kupy, zamkn¹Å‚ w jednym pokoju i powiedziaÅ‚, ¿e jeSli w ci¹gu
tygodnia nie zawr¹ pokoju, Republika wySle peÅ‚ne siÅ‚y zadaniowe i przej-
mie caÅ‚kowit¹ kontrolê nad sprawami lokalnymi.
SkinêÅ‚a powoli gÅ‚ow¹ z irytuj¹co spokojnym wyrazem twarzy.
 A jak na to zareagowaÅ‚aby Gildia Kupiecka, bior¹c pod uwagê jej
znaczne zainteresowanie tym sektorem?
 Gildia Kupiecka robi to, co jej przynosi zysk. Wojna z Republi-
k¹ zysku nie przyniesie.  WydawaÅ‚ siê o tym caÅ‚kowicie przekonany. 
Tyle ju¿ siê nauczyÅ‚em.
 A jeSli ansioniañska unia miast i miasteczek w wyniku twoich
dziaÅ‚añ speÅ‚ni swoj¹ groxbê i przyÅ‚¹czy siê do ruchu secesjonistyczne-
go, a inne Swiaty, zwi¹zane z Ansionem, pójd¹ w jej Slady?
 Nie zmieni to w najmniejszym stopniu warunków ¿ycia ludno-
Sci. Handel bêdzie trwaÅ‚, codzienne ¿ycie na zaanga¿owanych Swiatach
bêdzie siê toczyæ, jak dawniej  stwierdziÅ‚.
 JesteS pewien, ¿e zaryzykowaÅ‚byS tysi¹ce istnieñ, aby siê o tym
przekonaæ? A co siê stanie z Alwarimi, którzy nie zgadzaj¹ siê z obecn¹
Scie¿k¹ obran¹ przez uniê? Czy Gildia Kupiecka i jej sprzymierzeñcy
ich nie zniszcz¹?
 Có¿, nie jestem pewien, czy&  Pod naporem bezlitosnej logi-
ki Barrissy, Sciana uporu zaczêÅ‚a pêkaæ.
79
OdwróciÅ‚a wzrok, powracaj¹c do studiowania kÅ‚êbi¹cego siê
tłumu.
 Chyba jednak lepiej jest wysÅ‚aæ parê Jedi wraz z padawanami,
aby spróbowali zaÅ‚atwiæ sprawê. To znacznie mniej groxne ni¿ siÅ‚y za-
daniowe. I tañsze, a to zawsze podoba siê senatowi&
Westchn¹Å‚.
 Twoje argumenty s¹ logiczne. Ale Ansion to taka zapadÅ‚a dziura!
Nawet Obi-Wan siê zastanawia, co w nim takiego wa¿nego. MówiÅ‚ mi
to wiele razy, podobnie jak o tym, co uwa¿a za zÅ‚e w dzisiejszej Repu-
blice.
 Ogniska zapalne  odparÅ‚a ostro.  Z pewnoSci¹ mówiÅ‚ ci rów-
nie¿ o ogniskach zapalnych i koniecznoSci ich zdÅ‚awienia, zanim prze-
istocz¹ siê w nieposkromiony po¿ar.
 Owszem mówiÅ‚, bez koñca&  Westchn¹Å‚ z rezygnacj¹ i powróciÅ‚
do obserwacji tłumu.
 To dobra cena!  Ansioniañski kupiec nosiÅ‚ grzywê ufarbowan¹
w srebrne i czarne romby, które schodziÅ‚y mu a¿ na plecy, aby znikn¹æ
pod nisko wyciêtym koÅ‚nierzem. WypukÅ‚e lawendowe oczy spokojnie
obserwowaÅ‚y klientów, nie zdradzaj¹c ¿adnych uczuæ.  Nigdzie indziej
w Cuipernam czy na PÅ‚askowy¿u Sorr-ul-Paan nie znajdziecie szeSciu
tak wspaniaÅ‚ych, wdziêcznych i silnych zwierz¹t. Nawet za potrójn¹ cenê!
 Nie b¹dx taki nachalny  ostrzegÅ‚ go Kyakhta  bo twoje nie-
ustanne jeremiady przyprawi¹ moich pañstwa o zgagê.
OdwróciÅ‚ siê od handlarza i zni¿yÅ‚ gÅ‚os, szeptem porozumiewaj¹c
siê z Bulganem i swoimi nowymi pracodawcami.
 On ma racjê, pani Luminaro. Cena, której ¿¹da, jest uczciwa.
Mo¿e trochê wygórowana, ale zwierzêta rzeczywiScie s¹ w doskona-
Å‚ym stanie.
 Wsi¹Sæ na takie zwierzê!  Bulgan ledwie mógÅ‚ ukryæ podniece-
nie.
 Dajcie nam chwilê.  Luminara odwróciÅ‚a siê i pozostawiÅ‚a
dwóch Alwari, aby ci¹gnêli dalej negocjacje, choæ na tym etapie ogra-
niczaÅ‚y siê one do uszczkniêcia marnych groszy z ostatecznej oferty
handlarza.  Co o tym s¹dzisz, Obi-Wanie?
RozejrzaÅ‚ siê po otaczaj¹cym ich bazarze, wci¹¿ czujny na oznaki
zbli¿aj¹cego siê niebezpieczeñstwa.
 S¹dzê, ¿e powinniSmy polegaæ na doSwiadczeniu naszych prze-
wodników. Po tym, co zrobiła dla nich twoja padawanka, chyba sami
80
prêdzej by kogoS oszukali, ni¿ pozwolili j¹ wykorzystaæ.  Rzut oka
przez ramiê upewniÅ‚ go, ¿e dwaj Alwari wci¹¿ przyjaxnie targuj¹ siê
z handlarzem.  Poza tym chêtnie przejadê siê na takim zwierzêciu. Mam
przeczucie, ¿e ju¿ niedÅ‚ugo bêdê miaÅ‚ do dyspozycji tylko stare skocz- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl