[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kategorycznym tonem. - Simon to jeszcze dziecko.
- Czyżby? - Uniósł z lekka brwi. - Pamiętam
przecież siebie sprzed lat. A i James bywa wrażliwy na
takie rzeczy.
- Masz niezdrowe rojenia i pleciesz bzdury - od
powiedziała, zła i zdegustowana.
- Bzdury? Skąd możesz wiedzieć, co czują męż
czyzni. Blaize znowu zatrzymał wzrok na jej
biuście.
Ku swemu zawstydzeniu Oriel poczuła, że za sprawą
wykonanie - Irena
scandalous
87
tego spojrzenia, choć może i pod wpływem chłodu,
brodawki jej piersi zaczynają napinać się i tward
nieć, jak gdyby chciały przebić cienką osłonę ko
stiumu. Co gorsza, wcale nie było to nieprzyjemne
uczucie.
- Ależ to nasze ciało nas zdradza - z cynizmem
stwierdził Blaize. - Nie denerwuj się. %7ładna cywilizacja,
żadna ogłada, żadne zasady i obyczaje nie zdołają
stłumić pierwotnych popędów. Tkwią one w każdym
mężczyznie i każdej kobiecie, i tylko czekają na sygnał,
by się ujawnić, by wybuchnąć. Jeśli ty jesteś młodą
i ładną kobietą, a ja mężczyzną, w którego żyłach
krążą hormony, to natura każe nam zbliżyć się do
siebie i spłodzić potomstwo, przekazać nasze geny
następnemu pokoleniu, przedłużyć gatunek. Tylko
temu wszystko jest podporządkowane. Cała reszta,
cała otoczka romantycznych gestów i powłóczystych
spojrzeń, cała ta wielka miłość", tak uwielbiana przez
poetów i podlotki, to tylko wielka kpina natury
z gatunku, który sam siebie traktuje zbyt poważnie.
Jesteś bardzo młoda,. Oriel, miałaś prawo jeszcze tego
nie dostrzec. Ale ja widziałem i doświadczyłem zbyt
wiele, abym mógł myśleć inaczej.
- Nie chcę... - Głos Oriel załamał się, bo nie mogła
uporządkować natłoku ogarniających ją myśli.
- Chcesz! I ja chcÄ™! My chcemy. - ObjÄ…Å‚ jÄ…
i przyciÄ…gnÄ…Å‚ ku sobie. - CzujÄ™, jak bije twoje serce,
Oriel. Tak samo, jak moje. I z tego samego powodu.
- Nie chcę - determinacja pomogła Oriel wydobyć
z krtani zdławiony dotąd głos - wchodzić z tobą
w żadne osobiste układy, rozumiesz?
- Rozumiem... rozumiem - wyrzucał pojedyncze
słowa, całując jej czoło i przymknięte powieki. - Nie
chcesz... układów... czekasz... na małżeństwo... Aadne...
piękne... legalne... z dożywotnim kontraktem... Ltwoim
ciałem... jako rękojmią!
wykonanie - Irena
scandalous
88
Jadowity ton głosu Blaize'a wytrącił Oriel z dotych
czasowego, obezwładniającego zamroczenia. Szeroko
otworzyła oczy, zaczęła się wyrywać, a kiedy mężczyz
na zbliżył usta do jej ust, spróbowała go ugryzć. Silny
uścisk i mocny pocałunek Blaize'a udaremniły jednak
jej wysiłki. Wargi Oriel rozchyliły się, stłumiony
okrzyk zamarł jej w gardle. Zacisnęła kurczowo
dłonie, zadygotała całym ciałem i... poddała się
ogarniającej ją nagle gorącej fali namiętności. Przy
lgnęła do Blaize'a, upojona bezpośrednią bliskością
jego muskularnego ciała. Ich usta zwarły się w praw
dziwie miłosnym pocałunku, w odwiecznym mis
terium dawania i brania, uległości i panowania,
pożądania i zaspokojenia. Oriel miała wrażenie, że
jakiś potężny wewnętrzny impuls rozpierają, porywa,
zniewala.
- Och, Oriel - wyszeptał Blaize pomiędzy pocałun
kami - twoje usta są takie słodkie i takie delikatne.
Mam wrażenie, że dotykam wargami kwiatu. A twoje
oczy... Jak, u licha, udało ci się wytrwać dwadzieścia
trzy lata w niewinności, skoro masz oczy, które
obiecujÄ… wszystkie rozkosze raju, skoro jest w tobie
wszystko to, czym kobieta może ujarzmić mężczyznę!
Dłonie Blaize'a zsunęły się na biodra Oriel. Drżąc
i z trudem chwytając powietrze, przywarła do niego,
całą sobą, całym ciałem. Była tak oszołomiona, że nie
spostrzegła nawet, kiedy odsłonił jej piersi. Poczuła
dopiero na nich gorące pocałunki.
Pragnienie, pożądanie zintensyfikowało się teraz do
granic ekstazy. Nie spodziewała się, że usta tego
mężczyzny tak szybko mogą doprowadzić do cał
kowitego upojenia! Gotowa na wszystko, poddała się
mu bez reszty. Przyjazna mgła kryła ich szarą zasłoną
i niosła chłód ich rozpalonym ciałom.
- Oriel, Oriel. Gdzie pani jest? - rozległ się nagle,
z pewnego oddalenia, głos Simona!
wykonanie - Irena
scandalous
89
Poczuła nagle, jakby spadła z wysokości na zie
mię. Zesztywniała gwałtownie, odsunęła się od
Blaize'a.
- Już idę-krzyknęła, dławiona palącym poczuciem
wstydu.
- Okej - głos Simona wyraznie przycichał, bo
chłopiec oddalał się w stronę domu.
Złapała ręcznik i nie oglądając się za siebie, ruszyła
naprzód.
Tego wieczoru nie widziała już Blaize'a. Kolację
jadł wraz z Jamesem w gabinecie, ona zaś z dziećmi
gdzie indziej, a po posiłku starała się jak najszybciej
schronić w sypialni, aby przypadkiem nie spotkać
się z nim, nie stanąć znów z tym mężczyzną twarzą
w twarz.
Musiała jednak stanąć twarzą w twarz z samą sobą.
Kiedy w pokoju spojrzała w lustro, ogarnęło ją uczucie
odrazy. Te usta, tak dziwnie obrzmiałe, te ramiona,
pokryte zadrapaniami i zasinieniami od zbyt silnych
uścisków. Jak mogła? I jak on mógł? Z całym cynizmem?
Lecz przecież pozwoliła mu na to. Na czas nieprzytom
nego szaleństwa w jego ramionach odrzuciła wszelkie
przestrzegane dotąd zasady! Poddała mu się od razu!
Poddała? Nie, gorzej. Zachowywała się bezwstydnie,
porowokująco, robiła wszystko, by go zachęcić. Podjęła
miłosny pojedynek godzien wyrafinowanej rozpustnicy.
A teraz? Zgasiła światło, by nie widzieć już własnej
twarzy. Co teraz ma ze sobą zrobić?, gorączkowo
szukała odpowiedzi.
W pierwszym odruchu przyszło jej do głowy, aby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]