[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ską obojętności? Gage znał odpowiedz.
Człowiek, który nie był pewien, czy ma prawo skorzystać z cudownego uśmiechu
losu i zrobić wszystko, by szczęście trwało nadal. Nie wiedział, czy nie powinien odejść,
póki jeszcze nie doprowadził do całkowitej katastrofy.
Jenna stała w ogrodzie wakacyjnego domku ojca i patrzyła w niebo na przelatujący
w pełnym słońcu samolot.
R
L
T
Poczuła w sercu ukłucie bólu.
Bądz silna. Ostatni raz w życiu musisz poradzić sobie z jego odejściem. %7ładnych
więcej zbliżeń z Gage'em Cameronem, żadnego cierpienia i zawiedzionych oczekiwań.
Musisz być dzielna dla siebie i dla Meg.
Wzięła głęboki oddech i zwróciła się w kierunku domku, patrząc, czy Meg nadal
śpi. A więc, gdzie teraz? Na pewno nie do domu na wsi, który kupił Gage. Z radością
myślała o zamieszkaniu tam tylko wtedy, gdy była na tyle głupia, by wierzyć, że Gage
także będzie z nimi.
Ona i Meg muszą zacząć wszystko od początku. %7ładnego resentymentu. %7ładnej
goryczy. Muszą jechać gdzieś, gdzie przepełnione smutkiem wspomnienia przynajmniej
odrobinę zbledną. Jenna nie chciała się oszukiwać - ból nigdy nie minie. Jednak nadszedł
najwyższy czas uświadomić sobie, że już nigdy nie znajdzie się w ramionach tego męż-
czyzny, że już nigdy nie zasmakuje jego pocałunku...
Nagle na żwirowej ścieżce ukazała się smukła postać i jej serce dosłownie stanęło
w miejscu.
- Co ty tu robisz?
Gage miał rozczochrane włosy i rozpiętą koszulę ukazującą fragment jego umię-
śnionej klatki piersiowej. Wyglądał lepiej niż kiedykolwiek.
- Musiałem się z tobą zobaczyć.
Z pewnością to dotyczyło interesów.
- Wiem, że wczoraj powiedziałam co innego, lecz od tej pory chcę sama zajmować
siÄ™ sprawami Darley Realty. I wszystkimi innymi...
- Nie chodzi mi o Darley.
Gage intensywnie się w nią wpatrywał.
- Czy nie powinieneś być teraz w samolocie do Dubaju? Zdaje się, że tam są bar-
dzo ważne sprawy.
- Owszem, są. Ale nic nie jest ważniejsze od tego.
Gage ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją tak namiętnie, jak jeszcze nigdy w ży-
ciu. Gdy oderwali się od siebie, oddychali ciężko.
R
L
T
- Chcę, żeby nasze małżeństwo trwało i żeby było prawdziwe - powiedział Gage,
obejmujÄ…c jÄ… w pasie.
Jenna odsunęła się trochę, żeby zebrać myśli.
- Och, wiem o co ci chodzi. Chcesz przyjeżdżać do Sydney, wiedząc, że drzwi mo-
jej sypialni będą otwarte.
- To jest o wiele bardziej skomplikowane, Jenno.
Do diabła! Gage igrał sobie z jej sercem. Mówił jej przecież, że nie chce zapusz-
czać korzeni, że nie chce rodziny. A wczoraj wyraznie dał do zrozumienia, że ich nie
chce.
- Gage, jeszcze wczoraj pożegnałeś się ze mną. Mówiłeś od początku, że... małżeń-
stwo cię nie interesuje. Muszę brać pod uwagę dziecko i nie mogę przedkładać nad nie
swoich... odczuć. Jeśli zacznie traktować cię jak ojca - ojca, który nieustannie się żegna -
to nie tylko będzie ranić mnie, ale także i ją.
- Jenno, muszę ci coś powiedzieć. Robiłem w przeszłości rzeczy, z których nie je-
stem dumny.
Serce ścisnęło się jej, widząc z jakim trudem przychodzi mu gotowość do zmierze-
nia się z demonami jego przeszłości.
- Każde z nas robiło w życiu coś, czego żałuje. - Na przykład niezdolność do prze-
baczenia własnemu ojcu, że układa sobie życie na nowo. - W ostatnich tygodniach zrobi-
łeś dla nas bardzo dużo. Nie psuj tego teraz.
- Chcę, żebyśmy byli rodziną. - Głos Gage'a drżał, jednak w jego głosie była pew-
ność. - Jenno, kocham cię.
Te słowa odebrały jej dech w piersiach. Mimo że były tak długo wyczekiwane, ona
również nie mogłaby ich wypowiedzieć bez bólu. Ileż razy słyszała je, marząc. Bała się
jednak, że to wyznanie pozostawi ją jeszcze mocniej zranioną.
- Jeśli chcesz, żebym zrezygnował z pracy - kontynuował - zrobię to. Nie dbam o
żaden Dubaj. Nie dbam o pieniądze...
Jenna czuła się coraz gorzej.
R
L
T
- To nie zarabiania pieniędzy naprawdę by ci brakowało. Tęskniłbyś za tym, bo je-
steś najlepszy. Bo tak dobrze to ci wychodzi, Gage. Obawiam się, że kiedy to zostawisz,
poczujesz się zagubiony, będziesz miał poczucie straty...
Bała się dać mu szansę. Nie przeżyłaby, gdyby trzeci raz ją zostawił.
Azy napłynęły jej do oczu.
Cholera!, pomyślała, a przysięgałam sobie, że już nigdy nie uda mu się mnie zra-
nić.
Jego głos ledwie do niej dochodził znad tafli spokojnej wody w basenie.
- Mylisz siÄ™, Jenno. Nie stanie siÄ™ tak!
Czuła, jakby coś rozrywało jej serce.
- Ty jeden spośród wszystkich ludzi nie możesz mi dać tej obietnicy.
Tak bardzo pragnęła, aby tylko mógł ją przekonać.
Odwróciła się, nie mogąc powstrzymać łez, gdy jej stopa poślizgnęła się na mo-
krych kafelkach i Jenna wpadła do basenu. Oszołomiona, zachłysnęła się wodą i zaczęła
tonąć.
Gdy się ocknęła, leżała obok basenu, a nad nią stał Gage w przemoczonym ubra-
niu. Ze zmartwioną miną trzymał ją troskliwie w ramionach.
- Zabieram cię do lekarza - powiedział stanowczym tonem.
Wziął ją na ręce i ruszył w stronę domu. Na szczęście nie uderzyła się o krawędz i
niczego sobie nie złamała. Kiedy dotarli do wewnętrznego patia, Jenna, lekko pokasłując,
powiedziała:
- Nic mi nie jest. Możesz mnie puścić.
- Powinien zbadać cię lekarz.
Spojrzał na nią gniewnym wzrokiem i Jenna dopiero teraz uświadomiła sobie, co
się stało. Ciepły uśmiech rozpromienił jej twarz.
- Jesteś cały mokry.
- Na to wygląda - odparł niewzruszony.
- Sądziłam, że prędzej połknąłbyś żyletkę, niż spróbował popływać.
R
L
T
Wiedziała, że zrobił to instynktownie. Bez namysłu stawił czoła swojemu najwięk-
szemu lękowi, gdy tylko znalazła się w niebezpieczeństwie. Mówił, że chce jedynie, aby
mu zaufała...
Nadal z trudem mogła zebrać myśli, kiedy do niej podszedł. Zbliżył swoje usta do
jej ust i pocałował, a w ten pocałunek włożył całe swoje oddanie i szczerość miłości.
Całowali się, intensywnie zmysłowo, gdy nagle w panice Jenna wykrzyknęła:
- Twój telefon! Tam przecież było nagranie, nasz dowód!
Pogłaskał ją czule po ramionach.
- Policja ma kopię i telefon także.
Znowu ją do siebie przytulił i pocałował, ale Jennę cały czas nurtowało jedno pyta-
nie. Musiała je zadać.
- Czy nie powiedziałeś, że nie szukasz na swojej drodze spokojnej przystani? Nie
chcesz się ustatkować, założyć rodziny...
- Moje pióro! - przerwał jej niespodziewanie. - Mój montblanc jest gdzieś na dnie
Darling Harbour. Albo w brzuchu jakiejÅ› ryby.
- Zgubiłeś je? - zapytała, nie rozumiejąc nadal, o co mu chodzi.
- Nie. Wyrzuciłem. Najdalej, jak tylko potrafiłem. Przez chwilę unosił się na wo-
dzie, a potem zaczął tonąć. Zupełnie jak ty przed chwilą w basenie.
Zmarszczył czoło i przyciągnął ją do siebie.
- Tylko ty i Meg jesteście dla mnie naprawdę ważne. Tylko wy się liczycie. Nie po-
trzebuję wielkich kontraktów, złotego pióra ani maserati, ani odrzutowca. Jestem nikim
bez twojej miłości. Przez te wszystkie lata tak bardzo mi ciebie brakowało.
Jenna spojrzała w jego oczy. Wiedział, że bardzo chciała mu wierzyć. Już miała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl