[ Pobierz całość w formacie PDF ]
inny: to nie rozlana kawa wytrąciła ją z równowagi, ale jego
niepokojąca bliskość, szczególnie gdy pochylił się, by zetrzeć plamę z
jej dżinsów. To przez niego drżała na całym ciele. Przerażona, modliła
się w duchu, żeby cofnął się, odszedł od niej.
Już dobrze... już sama sobie poradzę pośpiesznie odsunęła
się. Muszę pójść i zmienić dżinsy.
Mógłbym przez ten czas poczęstować się kawą?
I co mu miała odpowiedzieć? Doskonale widział, że zostało
jeszcze pół dzbanka. Odmowa świadczyłaby o niegrzeczności i braku
wychowania.
Nalej sobie odrzekła z przymusem. Zaraz wrócę.
Na górze przelotnie spojrzała na czerwony ślad po oparzeniu.
Właściwie nic takiego się nie stało, ale ciągle paliła ją skóra od dotyku
palców Roberta. Dużo bardziej niż od oparzenia kawą.
Szybko wyjęła z szafy drugie dżinsy, ale ręce tak jej drżały, że
nie mogła ich na siebie naciągnąć. Nagle rozbudzone zmysły nie
chciały się uspokoić. I choć całe zdarzenie trwało zaledwie minutkę,
zdawało się jej, że nadal czuje znajomy zapach jego skóry, troszeczkę
szorstki dotyk jego palców, a kiedy zamknęła oczy, poczuła delikatne
tchnienie jego oddechu, wyobraziła sobie zarys twarzy... Jak żywe
stanęły jej przed oczami chwile, kiedy błądziła ustami po jego skórze,
obsypując żarliwymi pocałunkami jego twarz, radośnie oszołomiona
odkryciem, że jej pieszczoty budzą w nim taki odzew, że i w nim burzy
się krew. Pierwsze pocałunki niedoświadczonej młodości, cudowna
świadomość, że jest tak blisko, tuż obok, że nie wypuszcza jej ze
swoich objęć, że pragnie tego samego...
Drżała tak bardzo, że z trudem udało się jej zasunąć suwak. Nie
powinna pozwolić sobie na takie myśli, nie chce tego pamiętać. Z
bezradną złością przełknęła ślinę. Dlaczego tutaj wrócił? Dlaczego
musiał tu przyjechać, zamiast siedzieć sobie daleko stąd? A skoro już
coś go do tego skłoniło, dlaczego nie zostawił jej w spokoju i dlaczego
ją dręczy przypominaniem tego, co było kiedyś? To prawda, że wtedy
całkiem inaczej widziała swoją przyszłość: marzyła o mężu i dzieciach,
wyobrażała sobie ich wspólne życie oparte na miłości i zaufaniu,
obiecywała sobie, że ich dzieci wyrosną w atmosferze ciepła i
bezpieczeństwa, takiej samej, w jakiej ona się wychowała. Czy w tych
planach było coś złego? Przecież była wtedy młodziutką, niedojrzałą
dziewczyną, może nawet zbyt dziecinną na swój wiek. Czy to
naprawdę jej wina, że tak łatwo i bez zastrzeżeń uwierzyła w miłość, o
której ją zapewniał; że jego pożądanie wzięła za prawdziwe uczucie; że
z taką ufnością patrzyła w przyszłość, przeświadczona, że już zawsze
będą razem, ani przez chwilę nie myśląc o tym, że mogłoby być
inaczej?
Niewidzącym wzrokiem zapatrzyła się w okno. Po co jej o tym
przypomniał, po co do tego wracał? Czy nie zdawał sobie sprawy, jak
bardzo było to okrutne? Z jej marzeń o własnej rodzinie nic nie
wyszło. Nie miała męża, nie miała dzieci... A mimo to udało się jej
zachować pogodę ducha, zrealizować się w innych dziedzinach.
Cieszyła się życiem, jakie wiodła; zrozumiała, że można być
szczęśliwym w inny sposób, że aby to osiągnąć, można obyć się bez
mężczyzny. W dodatku miała wokół siebie wiele przykładów
małżeństw niezbyt udanych. No i gdyby tylko chciała, mogłaby wyjść
za mąż. To, że tego nie zrobiła, było jej świadomą decyzją. Nie
zakochała się po raz drugi może bała się tego a małżeństwo bez
miłości nie miało dla niej racji bytu.
Była zadowolona ze swojego życia i uważała je za udane, ale te
kilka rzuconych przez Roberta słów zachwiało jej przekonaniem.
Czyżby uważał, że mogłaby osiągnąć więcej, że stanęła w miejscu i
zadowoliła się tym, co mogła mieć, choć było to dalekie od ideału?
Nie, to nie jest tak. Myli siÄ™ co do niej.
Kilkanaście lat temu rzeczywiście inaczej widziała swoją
przyszłość, ale kto jej zaręczy, że gdyby miała męża i dzieci, byłaby
szczęśliwa, nie miałaby już innych pragnień, innych celów? Kto z ręką
na sercu zapewni, że nie zdarzyłyby się chwile, w których chciałaby
dokonać czegoś więcej, zrobić coś wyłącznie dla siebie i na własny
rachunek?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]