[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naprawdę przykro - powiedział jeszcze raz pierwszy mężczyzna
z wyszukaną uprzejmością. - Sam się tym zajmie. Mówi, że
mają panowie umowę i nie chciałby, aby pan myślał, że ją
złamał.
Conn obejmował Honor ramieniem.
- Proszę powtórzyć panu Grangerowi, że doceniam jego
uczciwość. Dziś trudno znalezć uczciwego człowieka interesów.
- Pan Granger dba o swoją reputację - oświadczył Joe z dumą.
Wyraznie doceniaÅ‚ fakt, że pracuje dla czÅ‚owieka o niepo­
szlakowanej opinii.
- Wiem dobrze, że na sÅ‚owie pana Grangera można pole­
gać - stwierdził chłodno Conn.
- To wspaniale - odparÅ‚ z zadowoleniem pierwszy mężczy­
zna i kiwnął głową. - Będzie mu bardzo przyjemnie to słyszeć.
Nie ma sensu dłużej państwa zatrzymywać. Chciałem tylko
powiedzieć, że pan Granger sam wszystko załatwi.
- To znaczy, że spotkali panowie Tony'ego? - spytał cicho
Conn.
- Złapaliśmy go, jak się przekradał do stajni - powiedział
Joe z widocznÄ… satysfakcjÄ…. - Pan Granger byÅ‚ bardzo zadowo­
lony. Złapaliśmy go godzinę temu.
- Złapali go panowie? - zapytała zaskoczona Honor. - Mają
panowie Tony'ego?
- Tak, proszę pani. Teraz nie ma się już o co martwić.
- Ale co z nim będzie? - wyjąkała, ignorując zaciśniętą na
ramieniu dłoń Conna.
HONOR, MIAOZ I- 225
- Po prostu zamierzamy się upewnić, że Tony nie będzie
w przyszłości podawał się za kogoś innego - odparł łagodnie
Joe.
- Jeśli... Jeśli mogłabym coś zaproponować... - zaczęła
Honor.
- Cicho bÄ…dz! - syknÄ…Å‚ pod nosem Conn.
Oblizała wargi, gdy obaj mężczyzni zwrócili się do niej.
- O co chodzi, proszÄ™ pani?
Conn wbił jej palce w ramię. Wiedziała, że jest gotów odciągnąć
ją na bok i zatkać jej usta, jeśli powie coś niebezpiecznego.
- Policja już szuka Tony'ego. W zwiÄ…zku z pewnym wypad­
kiem na wybrzeżu. Mówili panowie, że pana Grangera nie inte­
resują zabójstwa, prawda? - zapytała drżącym głosem.
- Damy sobie radę z Tonym - powtórzył Joe, jakby mówił
do niezbyt bystrego dziecka.
- Panowie wiedzÄ…, co robiÄ…, Honor - powiedziaÅ‚ stanow­
czym głosem Conn.
- Chciałam tylko zaproponować, żeby przekazali go policji.
Wtedy pan Granger nie musiałby się o nic martwić. My też.
Z pewnoÅ›ciÄ… takie rozwiÄ…zanie byÅ‚oby Å‚atwiejsze dla szefa pa­
nów - powiedziaÅ‚a. - Nie musiaÅ‚by brudzić sobie rÄ…k, żeby za­
dbać o swoją reputację. Policja zrobiłaby to za niego. Nie sądzą
panowie, że pan Granger by to docenił?
- Przekażę pani sugestię szefowi - powiedział Joe, kiwając
głową. - Może mu się to spodoba. Pan Granger ma poczucie
humoru. Chodzmy, Carl. Poszukamy pana Grangera.
Kiedy zniknęli pośród zaparkowanych samochodów, Honor
spojrzała na Conna.
226 HONOR, MIAOZ I...
- Myślisz, że go zabiją? - spytała z niepokojem.
- Jesteś naiwna jak dziecko - odparł z westchnieniem. - To
może być niebezpieczne.
- Nie jestem naiwna! Pochodzę z południowej Kalifornii.
Tutaj nikt nie jest naiwny! - krzyknęła Honor.
- Nie denerwuj siÄ™, skarbie - uspokajaÅ‚ jÄ… Conn. - Zaopie­
kujÄ™ siÄ™ tobÄ….
- Jeśli ty nie jesteś naiwny, to tylko dlatego, że przez całe
życie miałeś do czynienia z ludzmi takimi jak Granger, Joe, Carl,
Bailey i Tony. I chyba właśnie tobą należy się zaopiekować. I to
ja będę musiała się tobą zająć. Uchronię cię przed kontaktami
z niepożądanym towarzystwem.
Conn akurat otwierał drzwi samochodu. Podniósł głowę
i spojrzał na nią ze zdumieniem.
- Nigdy nie zastanawiałem się nad tym - przyznał. - Może
masz racjÄ™.
Honor usiadła za kierownicą. Conn pochylił się, pocałował ją
i zatrzasnÄ…Å‚ drzwi samochodu.
ROZDZIAA 12
NastÄ™pnego popoÅ‚udnia Spadek wygraÅ‚ o trzy dÅ‚ugoÅ›ci. Le­
dwo wyniki rozbłysły na tablicy, Conn już ciągnął pospiesznie
swoją młodą żonę do fotografii ze zwycięskim koniem. Adena,
która przyjechała na wyścigi z siostrą i szwagrem, z uśmiechem
dotrzymywała im kroku.
Honor śmiała się głośno, szczęśliwa i podekscytowana. Jej
nowa obrączka błyszczała w słońcu. Prawie bez tchu ustawiła
się do zdjęcia tuż przy dumnym właścicielu Spadka. Jak zwykle,
na zdjęciu znalezli się także przygodni przechodnie i ci, którym
bardzo imponowało takie towarzystwo. Nikomu to jednak nie
przeszkadzaÅ‚o, a już najmniej zrebakowi, który z dumÄ… podrzu­
cał głową.
- Czy jesteÅ› caÅ‚kiem pewien, że Spadek nie jest emocjonal­
nie w to wszystko zaangażowany? - spytaÅ‚a Honor, obserwu­
jąc konia, którego stajenny i trener odprowadzali właśnie do
stajni.
Conn wykrzywił lekko usta.
228 HONOR, MIAOZ I...
- Przyznaję, że w tej chwili trudno byłoby mi powiedzieć,
o czym myśli ten koń.
- Dał wam wspaniały prezent ślubny - zauważyła Adena. -
Kiedy wyjeżdżacie nad morze?
- Jak tylko uda mi siÄ™ doprowadzić Honor na parking i wsa­
dzić do samochodu - odparł Conn.
- Czyż nie zachwyca ciÄ™ taki wspaniaÅ‚y, mocny mężczy­
zna? - spytała ironicznie Adena.
- Owszem, ale wyłącznie ten jeden - odpowiedziała Honor
tak cicho, że nikt jej nie usłyszał.
- Na ile wyjeżdżacie? - pytała dalej Adena.
- Na kilka dni - odparł Conn, idąc przez tłum szybkim,
energicznym krokiem. - Honor musi prędko wracać do pracy.
Kończy właśnie ważny projekt i nie może sobie pozwolić na
dłuższą nieobecność.
- Ucieszyłam się, kiedy się dowiedziałam, że policja złapała
tego okropnego Tony'ego - stwierdziła Adena. - I w dodatku
zamkniętego na klucz w magazynie. Ciekawe, jak się tam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl