[ Pobierz całość w formacie PDF ]
również by się nie spodobało zauważyła Zaza. Nie ma sensu udawać, że
jest pan zamożny, skoro zatrzymał się pan w takim tanim jak ten hotelu.
Niczego nie udaję odparł Pierre Beauvais. Nie sądzi pani, iż
powinienem raczej porozmawiać o tym z pani stryjem, kiedy poczuje się lepiej?
Zaza zbyt pózno zrozumiała, iż jeśli chciała uchodzić za bratanicę profesora,
jemu powinna zostawić wszystkie sprawy finansowe i że posiadanie przez nią
własnych pieniędzy jest w tej sytuacji w najwyższym stopniu podejrzane.
Błyskawicznie jednak znalazła wytłumaczenie.
Zdaję sobie sprawę powiedziała że kobiety, szczególnie wtedy, gdy
są w towarzystwie mężczyzny, na ogół niewiele mają do czynienia z
pieniędzmi. Ale profesor jest taki roztargniony, że często zapomina o
przyziemnych sprawach. Roześmiała się leciutko i mówiła dalej: Bez
przerwy zapomina o jedzeniu, a kiedy myśli o muzyce albo o swoim
ukochanym symbolizmie, świat dla niego nie istnieje.
Mogę to zrozumieć wtrącił Pierre Beauvais i wyobrażam sobie, że
to spotkanie ma dla niego duże znaczenie.
Ogromne! przyznała Zaza. Tak bardzo się cieszył z tej wyprawy do
Paryża i że zobaczy przyjaciół. Jakie to byłoby smutne, gdyby musiał leżeć w
łóżku.
Proszę się nie martwić wtrącił Pierre Beauvais zajmę się
wszystkim. Jeżeli tylko profesor zechce zejść na dół, natychmiast go tam
zaniosę. Być może, będzie to nawet lepsze wyjście niż zapraszanie gości do
jego pokoju. Przypuszczam, że brak by mu było muzyki, gwaru głosów,
śmiechu i kawiarnianego gwaru, no i oczywiście dobrego jedzenia i wina.
Pan tak doskonale wszystko rozumie wtrąciła Zaza tylko... niewielu
ludzi... to potrafi. W tej chwili pomyślała o swoim życiu w pałacu.
Dlaczego tak pani mówi? zdziwił się Pierre Beauvais. Ci, którzy
panią otaczają, z pewnością potrafią panią zrozumieć, mademoiselle Zaza, a
przynajmniej o to siÄ™ starajÄ….
To nie takie proste, jak się panu wydaje odrzekła.
Zastanawiam się zmienił temat Pierre Beauvais czy po tych
wszystkich przejściach, jakie mamy za sobą, jest pani tak samo głodna jak ja.
Oczy Zazy wyraznie ożywiły się.
Rzeczywiście, jestem przyznała ale uważam, iż rozsądniej będzie
poczekać na kolację.
Z tego co przed chwilą powiedział pani stryj rzekł Pierre Beauvais
zrozumiałem, że jego przyjaciół nie należy spodziewać się wcześniej niż o
dziewiÄ…tej.
Dopiero o dziewiątej! z przerażeniem zawołała Zaza.
W tej sytuacji uważam ciągnął Pierre Beauvais że przydałby się
nam jakiś lekki posiłek, powiedzmy szklaneczka wina, omlet i filiżanka kawy.
Pózniej moglibyśmy już spokojnie czekać, aż profesor i jego przyjaciele zbiorą
siÄ™ w cafe.
Myśli pan, że możemy to zrobić? zapytała Zaza.
Dlaczego nie? odrzekł. Wystarczy, że przyjmie pani moje
zaproszenie.
Zaza nagle zdała sobie sprawę, iż z tego rodzaju zaproszeniem spotyka się
po raz pierwszy w życiu. W pierwszej chwili myśl, że znalazłaby się sama w
towarzystwie mężczyzny, którego dopiero co poznała i któremu tak naprawdę
nie została nawet przedstawiona, była do tego stopnia oburzająca, iż chciała mu
odmówić. To, co ten człowiek proponował, nie mieściło się jej po prostu w
głowie. Natychmiast jednak uświadomiła sobie, ile w jej życiu się zmieniło.
Przede wszystkim była wolna, wolna od konwenansów i etykiety dworskiej.
Mogła robić to, na co miała ochotę. Podjęła decyzję.
Bardzo panu dziękuję za zaproszenie! powiedziała. Z
przyjemnością z niego skorzystam. Ale najpierw muszę zobaczyć się ze stryjem
i poinformować go, jakie mamy plany.
Będę więc czekał na panią na dole. Uśmiechnął się do niej i wyszedł z
pokoju. Zaza czuła, jak jej serce mocno bije, jakby przerażone tym, na co się
przed chwilą zdecydowała.
Kiedy wróciła do sypialni, wyjęła z torby pieniądze i zawinęła je w
szyfonową chustkę, włożywszy uprzednio kilka banknotów do torebki.
Następnie przeszła przez korytarz, zapukała do drzwi sypialni profesora i kiedy
usłyszała głośne entrez", weszła do środka.
Widok profesora leżącego w łóżku w koszuli nocnej nieco ją zaszokował.
Nigdy wcześniej nie widziała mężczyzny w takim stroju, nawet własnego ojca,
i pomyślała, że profesor wygląda bardzo dziwnie bez sztywnego białego
kołnierzyka i czarnego krawata, w których niezmiennie go widywała od ponad
dziesięciu lat.
%7łe to się musiało zdarzyć, ma pńncessel rzekł profesor, kiedy Zaza
podeszła do niego. Ale sam sobie jestem winien. Straszliwa ze mnie fajtłapa.
Zaza roześmiała się.
Skąd mógł pan wiedzieć, że tym pociągom przyjdzie do głowy zderzyć
się ze sobą? Ale proszę się nie martwić. Kiedy pańscy przyjaciele zbiorą się już
w kawiarni, monsieur Beauvais natychmiast zniesie pana na dół. Teraz niech
pan wypoczywa i czeka, aż zjawi się doktor.
Beauvais to bardzo miły, młody człowiek zauważył profesor. To
idealny kandydat na symbohstÄ™.
Ponieważ nie ukrywam, że chętnie bym coś zjadła dodała Zaza
monsieur Beauvais zaprosił mnie na małą przekąskę. Czy niczego panu nie
trzeba?
Ten młody człowiek o wszystko już się zatroszczył odrzekł profesor.
Nie musisz się więc martwić o mnie. Idz i baw się dobrze. Po chwili
ciężko westchnął i dodał: Tak bardzo chciałem ci pokazać Paryż i zobaczyć,
jakie wrażenie wywrze na tobie moje ukochane miasto. Niestety, nic z tego nie
będzie!
Monsieur Beauvais twierdzi, iż po kilku dniach z pewnością pan dojdzie
do siebie starała się go pocieszyć Zaza. Jestem przekonana, że zdąży pan
pokazać mi jeszcze wiele interesujących rzeczy. Dobrze pan wie, jak bardzo mi
zależy, aby właśnie z panem zwiedzać Paryż.
Widziała, jaką przyjemność sprawiły mu jej słowa. Po chwili profesor w
milczeniu ujął jej dłoń i nie kryjąc wzruszenia, ucałował ją.
Ty, księżniczko, i Paryż to dwa najpiękniejsze zjawiska na świecie, jakie
dane mi było poznać rzekł. Dlatego właśnie tak bardzo chciałem
zobaczyć cię tutaj.
Nie wiedziałam, że jest pan takim poetą z uśmiechem powiedziała
Zaza. Dziś wieczorem mam nadzieję usłyszeć wiele nowych poematów,
których będę chciała nauczyć się na pamięć. Jestem taka szczęśliwa!
Podeszła do okna i wyjrzała na ulicę. Wysoka temperatura, jaka o tej porze
panowała w Paryżu, zaskoczyła ją. Było tu o wiele cieplej niż w Melhausen i
drzewa, które widziała przez okno, zdawały się omdlewać w oczekiwaniu na
deszcz. Pomimo to w powietrzu wyczuwało się coś, co działało ożywczo, jak
podmuch wiatru czy dotyk mrozu w chłodny zimowy dzień.
Jestem w Paryżu powiedziała, jakby chcąc się upewnić, że to nie sen,
że naprawdę dotarła wreszcie do wymarzonego celu podróży.
Tak, to Paryż! powtórzył za nią profesor. Czuję się tak, jakbym po
długiej tułaczce powrócił wreszcie do domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]