[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odprawiał mszę świętą na ołtarzu świętej Krystyny, ale w swym wnętrzu (jak być może wielu
kapłanów jego epoki) wątpił, że konsekrowana hostia jest rzeczywiście ciałem Chrystusa.
Nagle zobaczył wypływającą z tego chleba krew, która zaplamiła korporał. Wydarzenie to
oczywiście wywołało niesamowite wrażenie, a papież Urban IV zapragnął uroczyście
obchodzić jego pamiątkę, ustanawiając święto Bożego Ciała.
Zakon templariuszy zawdzięczał wszystko papieżom; ponadto, jak już
powiedzieliśmy, same statuty zakonne deklarowały, że biskup Rzymu jest panem i
właścicielem zakonu. Gdyby rozeszła się wieść, że w posiadaniu templariuszy znajduje się
tego rodzaju relikwia, to jest wysoce prawdopodobne, że panujący w danej chwili papież
dałby do zrozumienia sprawującemu właśnie rządy Wielkiemu Mistrzowi, iż chciałby, aby
znalazła się ona w Kurii Rzymskiej. W takiej sytuacji templariusze nie mogliby odmówić;
być może właśnie dlatego zdecydowano, że lepiej jest milczeć.
Na południu Francji doszło w owym czasie do powstania tragicznego w skutkach
połączenia między ideałem religijnym katarów, za którym wiele osób podążało ze
szczerością, oraz opozycją polityczną wobec króla. Filip II August czynił starania o
polityczne zjednoczenie terytorium swego królestwa, tak aby stworzyć silniejszą monarchię, a
starania te oczywiście oznaczały, że wielcy feudałowie południa utraciliby swą autonomię.
Ponadto cywilizacja na północy kraju, gdzie mówiono językiem oil, bardzo się różniła
kulturowo od cywilizacji południa. Powiązanie autonomiczny Kościół - autonomiczne rządy
cieszyło się wielkim powodzeniem, wzmacnianym ponadto faktem, że hierarchowie katoliccy
prowadzili często styl życia niegodny w porównaniu z surowym i przykładnym stylem życia
biskupów katarskich. Pojęcie herezji rozszerzono w sposób nadmierny: krytykowanie władzy
biskupa albo odmowa płacenia dziesięciny, jako brak posłuszeństwa Kościołowi
katolickiemu, uważano za dowód przejścia na stronę heretyków.
Opozycję ożywiał także duch reformy obyczajów, który obdarzył ją silnym
charyzmatem moralnym i popychał wiele osób w stronę kościołów katarów. Początkowo
usiłowano zażegnać konflikt wyłącznie środkami natury religijnej, także dzięki żarliwej
działalności kaznodziejskiej świętego Dominika Guzmana. Działania te nie były jednak w
stanie zapobiec tragedii. 5 stycznia 1208 roku legat papieski Piotr z Castelnau został
zamordowany z ręki poddanego hrabiego Tuluzy i zabójstwo to pozostało bez kary. Zabójca
był związany z katarami, jego pan wydawał się go chronić, a cała sprawa była bardzo
podejrzana. Gdziekolwiek leżała prawda, ten rozlew krwi był iskrą, która wysadziła w
powietrze całą prochownię. Filip II August wszczął prawdziwą wojnę domową, która
doprowadziła do masakry tysięcy Francuzów i militarnego podboju Prowansji, a nade
wszystko Langwedocji. Nazwano ją krucjatą albigensów , ponieważ represje osiągnęły
wyjątkowo tragiczny rozmiar w mieście Albi, a w celu propagandy politycznej zamierzano
bezprawnie nadać tej rzezi status krucjaty. Operacja osiągnęła zamierzony cel polityczny,
wcale nie wykorzeniła jednak w rejonie Midi kościoła katarów, który w tym i w innym
obszarze nadal istniał jeszcze przez ponad sto lat. Według Raniero Sacconiego, który urodził
się i wychował w rodzinie katarów, ale następnie nawrócił się i wstąpił do dominikanów, w
roku 1251 popularność tego funkcjonującego paralelnie kościoła robiła wrażenie. Jeszcze w
połowie XIII wieku był to kościół kwitnący; Wilhelm Belibaste, ostatni przywódca, o którym
mamy informacje, umarł na stosie w roku 1321.
Jest rzeczą ciekawą i z pewnością nieprzypadkową, że obszar największego szerzenia
się herezji katarów jest tożsamy z obszarem, na którym spotykamy najbardziej szczegółowe
świadectwa na temat znajdujących się wśród templariuszy wizerunków oblicza Chrystusa.
Między Prowansją a Langwedocją
Wiemy, że w czasie plądrowania Konstantynopola, czyli w momencie, w którym
całun zaginął z cesarskich zbiorów relikwii, mały oddział templariuszy znajdował się w
stolicy Bizancjum. Dowódcą tego oddziały był Jacopo Barozzi, rycerz pochodzący z jednej z
bardziej znanych rodzin weneckich, który w owym czasie pełnił ważną funkcję przełożonego
Zwiątyni w prowincji Lombardii (obejmującej większą część północnej Italii). Nie wiadomo
dokładnie, jaki był cel obecności templariuszy, i jedyną rzeczą pewną jest fakt, że znajdowali
się tam na wyrazny rozkaz Wielkiego Mistrza. Wiadomo, że templariusze ci nie brali udziału
w plądrowaniu miasta, zresztą nie wolno im było tego czynić. Z jednej strony bowiem
Innocenty III rzucił ekskomunikę na tych wszystkich, którzy splamili się napaścią na innych
chrześcijan, z drugiej sama reguła templariuszy przewidywała, że każdy, kto zadał gwałt
innym osobom wyznającym tę samą religię, winien zostać natychmiast i nieodwołalnie
usunięty z zakonu.
Główne siły templariuszy w rzeczywistości znajdowały się już w Ziemi Zwiętej,
przygotowane do udziału w krucjacie, a nawet zaczęły już przeprowadzać pewne operacje
wojskowe, które według uzgodnionych planów miały poprzedzać ponowne zdobycie
Jerozolimy. W działaniach tych chodziło o umocnienie pozycji chrześcijan w północnej Syrii.
Oddział dowodzony przez preceptora Lombardii wyruszył z Wenecji wraz z wojskami
krucjaty, ponieważ jest wysoce prawdopodobne, że wenecki dom templariuszy użyczył
znacznej pożyczki w gotówce baronom francuskim, aby mogli wreszcie wyruszyć w drogę w
sytuacji, gdy długi wobec państwa weneckiego uniemożliwiały wojsku odbicie od nabrzeża.
Zaraz po zdobyciu Konstantynopola nowy cesarz łaciński Baldwin de Courtenay zlecił
Barozziemu przeprowadzenie dla niego niezwykle delikatnej misji dyplomatycznej. Miał on
się udać do Italii, do papieża, i błagać go o zdjęcie ekskomuniki nałożonej na przywódców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl