[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego tak uważasz?
- W ostatnim czasie bardzo się zmienił. Za
chowuje siÄ™ nieprzyjaznie. Jest wrogo nastawiony
i do mnie, i do Petera. Jakby się bał, że odkryjemy
coś, co wolałby zachować dla siebie.
- Na przykład co?
214 DOM NA KUFIE
- Nie wiem. Może widział, jak ktoś wnosi bry
lanty na pokład. Może zna tę osobę. A może sam na
czyjeś polecenie schował kamienie w twojej kabi
nie. - Westchnęłam ciężko. - Nie wiem, Coop. To
szaleństwo myśleć, że dwudziestolatek mógłby zro
bić coś takiego, zwłaszcza własnemu bratu, ale coś
mi tu śmierdzi. Czuję, że coś jest nie tak - po
wtórzyłam.
Zamilkłam. Cooper siedział z kamiennym wyra
zem twarzy. Nic z niej nie można było wyczytać.
- Coop, czy Benjie mówił ci cokolwiek? Zawsze
go bronisz, ale jeśli on jest w to zamieszany, a ty
nikomu nic nie powiesz, wylÄ…dujesz za kratkami.
Chyba tego nie chcesz?
Cooper wyciągnął przed siebie nogi i skrzyżował
je w kostkach. Sprawiał wrażenie rozluznionego,
lecz jego oczy zdradzały czające się w nim napięcie.
- Nie chcę, żeby go w to mieszano.
- O czymś nie mówisz, prawda?
- Ben jest niewinny.
- Ale coÅ› wie. Powiedz mi, Cooper. BÅ‚agam ciÄ™.
Nie możesz iść do więzienia za czyn, którego nie
popełniłeś.
- Przecież po to wynajęłaś Petera. %7łeby mnie
wybronił.
- %7łeby to się udało, Peter musi znać wszystkie
fakty. On nie jest cudotwórcą.
Cooper utkwił spojrzenie w ścianie. Po dłuższej
chwili przeniósł je na mnie.
- Wydajesz na moją obronę mnóstwo forsy,
Barbara Delinsky 215
chociaż wiesz, że tego nie chcę. Wbrew własnym
przekonaniom zgodziłem się, żeby Peter mnie re-
prezentował, ale to nie znaczy, że zaprzedałem mu
swoją duszę. Oczywiście masz rację. Facet nie jest
cudotwórcą. Nie oczekuję, że przekona sąd o mojej
niewinności, ani nie liczę, że udowodni winę komuś
innemu. Chcę tylko, żeby w głowach ławników
zasiał ziarno wątpliwości.
- Ale jeśli Benjie ma informacje, które...
- Nie mieszaj go do tego.
- Jest dorosłym człowiekiem. Musi ponosić od
powiedzialność za swoje czyny.
- Myślisz, że tego nie wiem? - warknął Cooper,
wyraznie rozezlony.
Kontynuowałam łagodniejszym tonem:
- Cooper, proszÄ™ ciÄ™, nie ukrywaj niczego przed
Peterem. Jeżeli Benjie coś widział, Peter zapewni
mu ochronę. A jeżeli maczał w tym palce, lecz sam
zgłosi się na policję...
- Przestań, Jill. Zostaw Bena w spokoju.
Czułam się zapędzona w kozi róg. Miałam dwa
wyjścia: albo dla dobra naszej przyjazni uszanować
życzenie Coopera, albo zaryzykować tę przyjazń,
żeby ratować przyszłość Coopera. %7ładna z tych
możliwości do mnie nie przemawiała.
- Wcale mi się to nie podoba - szepnęłam
załamującym się głosem.
- Tylko nie płacz.
- To mi siÄ™ naprawdÄ™ nie podoba, Cooper.
Pochyliwszy się, zacisnął rękę na mojej dłoni.
216 DOM NA KLIFIE
- Wszystko będzie dobrze, Jill. Zobaczysz. Nic
złego mi się nie stanie. Zaufaj Peterowi.
Wszystko będzie dobrze. Nie zliczę, ile razy
w ciągu następnych dwóch dni powtarzałam sobie
te słowa, ale w pewnym momencie przestałam je
odnosić do Coopera, a zaczęłam do siebie. Zmiana
nastąpiła w momencie, kiedy uświadomiłam sobie,
jak rozpaczliwie tęsknię za Peterem.
Nie wiem, dlaczego tęskniłam. Miałam mnóstwo
rzeczy na głowie: niepokój o Coopera, różne zaleg
łości do nadrobienia. Czasem jednak nachodziła
mnie chwila refleksji i wtedy czułam się samotna,
tak jak po stracie Adama.
Wciąż pragnęłam Petera fizycznie. Wydawać by
się mogło, że po czterech dniach w Nowym Jorku,
kiedy kochaliśmy się prawie bez wytchnienia, będę
miała dość. Nie miałam; byłam rozbudzona. Wy
starczyło, że przypominałam sobie jego dotyk, a od
razu ogarniała mnie fala gorąca.
Najgorsze było to, że tęsknota nie ograniczała się
do ciała. Tęskniłam nie tylko za dotykiem Petera,
lecz za nim całym. Pamiętałam, jak cudownie nam
się rozmawiało, nawet gdy mieliśmy odmienne
zdania. Pamiętałam nasze śniadania, obiady i kola
cje. Pamiętałam, jak brałam prysznic, a Peter stał
obok, goląc się nad umywalką. Pamiętałam ciszę,
kiedy siedzieliśmy, trzymając się za ręce, każde
pochłonięte własnymi myślami. Pamiętałam i tęsk
niłam.
Barbara Delinsky 217
Wszystko będzie dobrze, powiedziałam sama do
siebie. Wkrótce ochłoniesz, uspokoisz się, na nowo
przyzwyczaisz się do samotności. Bardzo na to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]