[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się stała. Widzi On bowiem tę duszę wyzutą z siebie dla Jego miłości tak, iż sama siła
miłości odjęła jej rozum i wszystkie inne władze, aby Go więcej jeszcze miłować
mogła; miałżeby więc nie oddać siebie tej, która Jemu całą siebie oddaje? To być nie
może; nie zniosłoby tego wspaniałomyślnie Jego serce.
10. Dusza w tym stanie jest jakby złoto, które Pan darami swymi przetopił i oczyścił, a
teraz jakoby kładzie na nie różnobarwne ozdoby i rozmaitymi sposobami, dobrze
znanymi duszy wyniesionej na ten stopień, obrabia ją i doświadcza, aby się okazało,
jaką próbę wytrzyma. Otóż i dusza przez ten czas tak pozostaje nieruchoma, jak złoto
w ręku złotnika. I Mądrość boska podoba sobie w niej, widząc ją taką (a iż niewiele
jest dusz, które by z taką siłą Go miłowały), więc na to złoto, im rzadziej się je
spotyka, tym droższe nakłada kamienie i nieprzeliczone ozdoby.
11. A dusza co czyni w tym czasie? Tego nikt nie pojmie i ona sama nie pojmuje i nic
więcej powiedzieć nie potrafi nad to powiedzenie Oblubienicy: "Rozrządził we mnie
miłość". Wie tylko, że miłuje, ale w jaki sposób miłuje i co to jest, co miłuje, tego nie
rozumie. Snadz nieograniczona ta miłość, jaką umiłował ją Król, wynosząc ją do tak
wysokiego stanu, pociągnęła do siebie i złączyła z sobą jej miłość tak, że z tych
dwojga miłości uczyniła jedną. Jakże rozum może pojąć taką miłość, tak prawdziwie
ukrytą w Bogu i z Bogiem złączoną? Zwiatło jego tak wysoko nie sięga, i wzrok jego
w tej tajemnicy się gubi. Trwa to niedługo. Stan ten prędko przemija, ale Bóg w tej
krótkiej chwili, w sposób, jak mówiłam, dla rozumu niepojęty, tak w tej duszy
rozrządza miłość, iż nie tylko w czasie samego zachwycenia, ale i potem bardzo jest
miła i przyjemna w oczach Jego najświętszego Majestatu. Pózniej i rozum jasno
pojmuje, nie rzecz samą, ale jej skutki, gdy widzi duszę całą jaśniejącą blaskiem
nadziemskich ozdób, pereł i kamieni drogich, tak, iż na widok jej zdumiony woła:
"Któraż to jest wybrana jako słońce?"
O Królu prawdziwy, jakże słusznie Oblubienica tym mianem Cię zowie! Ty w jednej
chwili mocen jesteś nagromadzić i wylać na duszę bogactwa, z których rozkosz jest
wieczna. A jakże przedziwnie rozrządzoną, za przyjściem Twoim, miłość w niej
zostawiasz!
12. Mogłabym to, co mówię, poprzeć naocznym świadectwem, bo sama znałam takie
dusze cudownie od Boga ubogacone. Pamiętam między innymi jedną, której Pan w
przeciągu trzech dni użyczył takiej obfitości dóbr niebieskich, że gdyby nie zmuszał
mnie do wiary codzienny od kilku lat widok tej duszy ubłogosławionej i ciągłego
jeszcze coraz wyższego jej postępu, wydawałoby mi się to rzeczą wprost niepodobną.
Drugą znałam, która takiejże łaski dostąpiła w ciągu trzech miesięcy, a obie były
jeszcze w bardzo młodym wieku. Znałam za to inne, którym Bóg po długim dopiero
czasie tego daru użycza, bo, jak mówiłam wyżej, mało jest takich, których by Pan do
tego wysokiego stanu dopuścił pierwej, nim przebędą długie lata cierpień i utrapień.
Są jednak takie wyjątki, na dowód czego właśnie wspomniałam o tamtych dwu, i
mogłabym jeszcze kilka innych wymienić. Nie nasza to rzecz wyznaczać miarę i
granice Panu tak wielkiemu i do użyczenia łask swoich tak chętnemu. Najczęściej
jednak bywa tak, że którą duszę Bóg wyniesie do tego stanu, udziela jej tych łask,
które pozostawiają tak wielkie cnoty i miłość takim żarem płonącą, że ukryć się nie
może, tym bardziej, że zawsze, mimo wiedzy nawet, dusze innych za sobą pociąga i
do naśladowania pobudza. Mówię o łaskach prawdziwych od Boga, a nie o
złudzeniach i widziadłach z melancholii się rodzących i czysto naturalnych porywów,
które pózniej czas najlepiej wykrywa.
13. "Rozrządził we mnie miłość", a rozrządza w taki sposób przedziwny, że miłość,
jaką ta dusza przedtem kochała się w świecie, całkiem ją opuszcza. Miłość zaś jaką
przedtem kochała sama siebie, zamienia się w nienawiść, miłość, jaką przedtem
kochała krewnych i bliskich, choć pozostaje, ale już ich tylko kocha dla Boga, a
miłość nieprzyjaciół do takiego dochodzi w niej bohaterstwa, że gdyby nie ciągłe i
niewątpliwe tego dowody, trudno by temu dać wiarę. Nade wszystko zaś miłość Boga
tak się w niej potęguje i tak w niej rośnie bez miary, że nieraz staje się dla niej
męczarnią, przewyższającą jej siły naturalne. Za czym ustając i jakoby umierając od
zbytniego jej nawału, mówi: "Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo
mdleję z miłości".
qqq
Rozdział 7
Mówi o wielkich pragnieniach, jakie odczuwa oblubienica, aby cierpieć
dla Boga i dla bliznich, i o owocach, jakie te dusze zjednoczone z Bogiem
przynoszą dla całego Kościoła.
"Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo mdleję z miłości" (Pnp 2, 5).
1. O jakże dobrze ta boska mowa stosuje się do mego przedmiotu! Więc słodkość cię
zabija, oblubienico święta? Jest ona rzeczywiście, jak się o tym przekonałam, nieraz
tak nadmierna, iż wyniszcza niejako duszę i odbiera jej możność pozostania jeszcze
przy życiu. Ustajesz i ty od tej słodkości, o kwiecie prosisz? Jakież to kwiecie? Kwiaty
przecież nie mogą być lekarstwem na twoją chorobę, chyba, że dlatego o nie prosisz,
abyś już naprawdę umarła? W istocie bowiem nie ma nic, czego by dusza w tym stanie
mocniej nad śmierć pożądała. Ale snadz nie to ma na myśli Oblubienica, bo mówi:
"Obłóżcie mię kwieciem"; a kto prosi, aby go wsparto, ten chyba nie śmierci pragnie
jeno raczej życia, aby mógł jeszcze w czymkolwiek usłużyć Temu, o którym wie, że
Mu wszystko jest winien.
2. Nie sądzcie, córki, by była jaka przesada w tym, co mówię, że dusza umiera. Jest tu
bowiem prawdziwe konanie i umieranie; prawdziwie miłość tu z taką nieraz działa
potęgą, iż całkowicie opanowuje i pochłania wszystkie władze przyrodzone. Znam
jedną osobę, której w chwili, gdy zostawała na tym stopniu modlitwy, dano było
słyszeć głos, cudownie piękną pieśń śpiewający. I osoba ta, jak upewnia, takie miała
uczucie, jakby dusza jej, gdyby on śpiew nie ustał, już już miała wyjść z ciała od tej
nadmiernej słodyczy i rozkoszy, których Pan dawał jej kosztować. Jego Boski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]