[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lucas z wdzięcznością spojrzał na pracownika i kiwnął głową. Wiedział, że sprawa sądowa
byłaby kosztowna i czasochłonna.
 Julio, wezwij ochroniarza i każ odprowadzić Warrena do samochodu  poprosił podwładnego,
a potem odwrócił się na pięcie i opuścił z ulgą miejsce zajścia.
Wyszedł na dwór, włożył ręce do kieszeni i odetchnął głęboko świeżym powietrzem, nasyconym
morskÄ… solÄ….
Spełnił nieprzyjemny obowiązek, ale nadal nękało go poczucie, że wisi nad nim jakaś
niedokończona sprawa. W gruncie rzeczy wiedział dobrze, że prawdziwym problemem nie był
Warren.
Była nim Rose.
Kiedy poprzedniego wieczoru opuściła jego dom, musiał wytężyć całą siłę woli, by nie wybiec za
nią. Miał ochotę zanieść ją na rękach do sypialni i rzucić na łóżko. Pamiętał dobrze wyraz furii, który
pojawił się w jej oczach, kiedy nazwał ją  Zwiętą Rose . I miał świadomość, że spory z tą kobietą
są równie fascynujące jak seks, który tak bardzo ich do siebie zbliżył.
Budziła jego zachwyt na tylu płaszczyznach, że nie potrafił nawet ich policzyć.
Był więc zadowolony, że pozwolił jej odejść i że od tej pory z nią nie rozmawiał. Przypominał
sobie z uporem, że na tym właśnie polega jego plan. Zaciągnął ją do łóżka, a teraz musi tylko zadbać
o to, by dowiedział się o tym Dave. A potem zerwać kontakty z nią i z jej rodziną.
Pozostaje tylko jeden ważny problem. Nie jest pewne, czy Rose nie zaszła w ciążę.
Na myśl o tym zacisnął zęby i postanowił zepchnąć to pytanie do podświadomości. Wiedział
jednak, że będzie go ono dręczyć przez cały cholerny dzień.
 Uderzyłeś, go prawda?  spytał Sean, wyłaniając się z gęstej mgły nadpływającej znad zatoki.
 Co takiego?  Lucas odwrócił się w kierunku brata i zmarszczył brwi.  Skąd o tym wiesz?
 Takie wieści szybko się rozchodzą  mruknął Sean.  Słyszałem, że niezle dałeś sobie radę.
 To chyba prawda. Warren zaczął bójkę, ale ja go skutecznie zastopowałem.
 Masz, napij się kawy  zaproponował Sean, podając mu trzymany w ręce plastikowy kubek.
 Dzięki.  Lucas chętnie wypił kilka łyków, mając nadzieję, że kofeina przywróci mu jasność
myśli.
 Wiedziałem, że mu przyłożysz  ciągnął Sean, wzruszając ramionami.  Dlatego chciałem iść
z tobÄ….
 %7łeby mnie powstrzymać?
 Ależ skąd! Ja też miałem ochotę mu przywalić.
Lucas mimowolnie wyszczerzył zęby w uśmiechu. I pomyślał sobie, że choć jego życie jest
skomplikowane, posiadanie braci budzi nadzieję na rozwiązanie problemów.
Rose usłyszała pukanie do drzwi, gdy tylko wróciła z porannego spaceru w gęstej mgle. Była nadal
zmęczona nawałem kłębiących się w głowie myśli, więc nie miała ochoty na niczyje towarzystwo.
Delikatnie odchyliła firankę, wyjrzała przez okno i westchnęła.
 To moja wina  mruknęła do siebie.  Gdybym przed godziną nie zadzwoniła do Dee, nie stałaby
teraz na progu z dwoma kubkami kawy latte i torbą papierową, w której pewnie są pączki.
Otworzyła drzwi i obdarzyła przyjaciółkę dość wymuszonym uśmiechem.
 Cieszę się, że cię widzę  odezwała się, usiłując nadać głosowi ton szczerości  ale nie musiałaś
do mnie przychodzić. Nie dzieje się nic złego.
 Kiedy moja najbliższa przyjaciółka dzwoni do mnie w środku nocy, nie mogę po prostu
przewrócić się na drugi bok i wrócić do krainy snów  odparła Delilah.
Mimo wczesnej pory wyglądała zachwycająco. Miała na sobie obcisłą kolorową koszulę
podkreślającą wszystkie zalety figury oraz wąskie eleganckie dżinsy. Jej rude włosy były starannie
ułożone, a makijaż jak zwykle nieskazitelny. W zielonych oczach migotały iskierki zmieszanej
z podnieceniem ciekawości.
W tym zmiętym dresie i rozdeptanych sportowych pantoflach czuję się przy niej jak brzydka siostra
Kopciuszka, pomyślała ze smutkiem Rose.
 Mam nadzieję, że w tej torbie są pączki  mruknęła, siadając naprzeciw przyjaciółki na kanapie.
 A jak myślisz? Oczywiście, że tak. A kawa została przyrządzona według twojej receptury.
 Dzięki.
 Daj sobie spokój z wyrazami wdzięczności i mów, co się dzieje.  Dee wypiła łyk latte
i nadstawiła uszu. Jedną z jej wielkich zalet była umiejętność słuchania.
Rose wiedziała dobrze, że przyjaciółka odwiedziła ją po to, by wysłuchać jej zwierzeń i nie ruszy
się z miejsca, dopóki nie pozna prawdy. A kiedy się dowie, na czym polega problem, jak zwykle
poprze jej koncepcję jego rozwiązania. Tyle że ona sama nie miała pojęcia, jak mogłaby go
rozwiązać.
 To długa historia  zaczęła, wypijając łyk kawy.
 Przyniosłam spory zapas pączków  mruknęła Dee, wskazując torbę  więc chętnie cię
wysłucham.
Rose zdała sobie sprawę, że nie uniknie tego, co jest nieuniknione, więc sięgnęła po pączka
i zaczęła mówić.
Godzinę pózniej była tak najedzona i zmęczona, jak nigdy w życiu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl