[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy mogę do ciebie wpaść po pracy? - zapytał poważnym tonem. -
Muszę się z tobą zobaczyć i porozmawiać.
81
RS
- Zobaczymy się wcześniej, niż myślisz. - Chwyciła go za ramię i
pociągnęła w stronę drzwi. - Ja też jestem na dyżurze. - Pobiegła w stronę
swojego samochodu, nie dajÄ…c Luke'owi czasu na odpowiedz.
Gdy dotarli na miejsce wezwania na przedmieściach, magazyn
meblowy stał w ogniu.
Straż pożarna przybyła przed nimi. Dzięki szybkiej akcji strażaków
pożar nie przeniósł się na sąsiednie domy.
- Wszyscy są? - rzuciła Sally do strażaka kierującego akcją - Macie
jakichÅ› rannych?
- Na razie nie, ale facet z naprzeciwka twierdzi, że wcześniej widział,
jak ktoś tam wchodził. Mógł to być pracownik któregoś ze Sklepów, który
poszedł do magazynu po towar. Szukamy.
Rozległ się ostrzegawczy krzyk. Na piętrze pękła szyba i na dół
posypał się deszcz odłamków. Wszyscy podnieśli wzrok.
- Teraz dopiero się zacznie. Zwieży dopływ powietrza roznieci
ogień! - Strażak pokiwał siwą głową. - Teraz możemy tylko pilnować,
żeby się nie rozprzestrzeniał.
- Hej! - Sally odwróciła głowę w kierunku, skąd dobiegł okrzyk.
Skąd wiedziała, że to Luke? - Tam ktoś jest! - Pokazywał okno bez szyby.
Do budynku natychmiast podjechał samochód pożarniczy z dwoma
strażakami na platformie wysuniętej na wysokość parapetu okna.
Sally z zapartym tchem obserwowała, jak jeden z nich, w aparacie
tlenowym, wchodzi do środka. Oceniając, jak długo go nie ma, czuła
łoskot pulsu w uszach: z jednej strony pragnęła, żeby kogoś znalazł, z
drugiej nie wierzyła, by ktokolwiek mógł tam przeżyć.
82
RS
- Wraca - usłyszała głos Luke'a tuż obok. Zorientowała się, że
bezwiednie podeszła do niego. - Znalazł kogoś.
Podeszli bliżej. W tym samym czasie strażacy coś sobie podali.
Opuszczono platformÄ™.
- Dziecko! - szepnęła Sally, rzucając się ich kierunku. Chłopczyk
trząsł się i szlochał, kurczowo ściskając kawałek kocyka.
Nim ktokolwiek zdążył się nim zająć, jakiś mały samochód
zatrzymał się z piskiem hamulców obok karetki.
- Andy! - Krzyk kobiety przeszył powietrze. - Mój synek! Gdzie jest
Andy?! - Pobiegła do sklepu z meblami.
- Mama! - zapłakał chłopczyk, próbując wyrwać się z objęć Luke'a -
Mama!
Jego przeszywający krzyk przedarł się przez huk pożaru i kobieta
przystanęła.
- Andy? - Odwróciła się, szukając wzrokiem dziecka. -Andy, gdzie
jesteÅ›?!
Pomimo wysiłków Luke'a Andy wyrwał się z jego ramion i z
kocykiem w ręce pobiegł do zrozpaczonej matki.
Sally z trudem powstrzymywała wzruszenie, patrząc, jak malec rzuca
siÄ™ kobiecie na szyjÄ™ i wtula w jej ramiona, a ona na przemian to strofuje,
to pociesza swoje cudem uratowane dziecko.
Podszedł do nich policjant i poprowadził w kierunku karetki.
- Musimy go zbadać - wyjaśnił Luke. Trzeba się upewnić, że nie
nawdychał się dymu i oparów z płonących mebli.
83
RS
Podczas gdy Sally i Luke badali tętno i oddech Andy'ego, kobietą
opowiedziała im, jak to całą rodziną przyjechali do magazynu, aby wybrać
nowe meble do salonu.
- Mąż wrócił samochodem do sklepu, żeby załatwić sprawy związane
z płatnością, a ja zostałam tutaj. Musiałam pójść do toalety, spodziewamy
się drugiego... więc kiedy sprzedawca odwoził mnie furgonetką,
myślałam, że Andy zabrał się z ojcem.
- Ja też chcę siusiu - przerwał jej cichy głosik.
- Dopiero w sklepie zorientowaliśmy się, że Andy tu został.
Wsiadłam do samochodu i wróciłam po niego. - Spojrzała przez ramię na
płonący magazyn. - Kiedy tam byliśmy, zwróciłam uwagę sprzedawcy, że
czuję dym, ale uspokoił mnie mówiąc, że wcześniej palili jakieś
opakowania, gdzieÅ› na zapleczu...
Przerwała, widząc, że Luke skończył badanie.
- Nic mu nie będzie? - dopytywała się. - Tyle się opowiada o
trujÄ…cych wyziewach z gÄ…bki stosowanej w meblach...
- Nie wiem, jak on to zrobił - zauważył Luke z uznaniem - ale
wyszedł z tego - gestem wskazał na płomienie - bez szwanku. Ma chłopak
szczęście.
- Czy trzeba go zawiezć do szpitala? - Matka objęła dziecko mocno i
kołysała jak niemowlę.
Luke zerknÄ…Å‚ na Sally.
- Raczej nie. - Uśmiechnęła się. - Skontaktuję się z jego lekarzem i
wszystko mu przekażę. Jeżeli coś panią zaniepokoi, proszę się zgłosić do
niego, i on zadecyduje.
84
RS
Stali obok siebie, patrzÄ…c, jak kobieta z dzieckiem podchodzi do
strażaków, aby im podziękować.
- Wszystko dobre, co się dobrze kończy - szepnął Luke.
- Nie mam pojęcia, jak mu się to udało.
- Ja też nie. Czuję ten swąd. W głowie się nie mieści, ile jest w nim
przeróżnych toksyn. Wprost trudno uwierzyć, że Andy nie walczy teraz ze
śmiercią pod respiratorem... - Zamilkła, czując, że Luke myśli o czymś
innym.
- O mnie też tak mówili... Podobno mam to - dotknął blizny na czole,
o której Sally już zdążyła zapomnieć - ponieważ usiłowałem kogoś
wynieść z płonącego samochodu. Eksplodował i mimo że straciłem
przytomność i trzeba mnie było na nowo pozszywać, to właściwie nic mi
się nie stało.
Tylko straciłeś pamięć, pomyślała Sally ze smutkiem, podejrzewając,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]