[ Pobierz całość w formacie PDF ]
różnorodne towarzystwo, i były odgrodzone od niej rozsuwanymi
ciężkimi, szkarłatnymi kotarami. Na dole w sali grała orkiestra, na tyle
dyskretnie, by nie przeszkadzać w rozmowie, lecz dostatecznie słyszalna
dla kogoś, kto chciał słuchać muzyki. Pan Hartmann uchylił kotarę i
spojrzał na salę, ale baron zaraz wciągnął go do środka i zasunął kotarę.
— Bardzo mi zależy, by nikt pana nie zauważył.
Stary odwrócił się do niego i wzruszając ramionami powiedział:
— Nie mam pojęcia, co pan zamierza, panie baronie?
— Wkrótce pan wszystko zrozumie, proszę pana.
— Gdybym nie wiedział, że jest pan człowiekiem honoru, strach by
mnie obleciał.
Baron wziął od żony futro i powiesił je na wieszaku. Margot rozejrzała
się po loży nieco zdziwiona, po czym uśmiechnęła się do ojca.
— A ja się wcale nie boję, tatusiu, mnie się tu podoba — powiedziała.
Zajęto miejsca przy nakrytym stole. Baron Oldenau nasłuchiwał odgłosów
z loży numer dziewięć. Ale panowała tam jeszcze cisza. Za to z loży
numer siedem słychać było kobiecy chichot i melodyjny głos mężczyzny.
Oczy Margot błyszczały jak w gorączce. Starała się ukryć podniecenie, ale
miała wypieki na twarzy: wzdrygnęła się, gdy baron ukradkiem ścisnął jej
rękę pod stołem. Przez chwilę patrzyli na siebie roziskrzonym wzrokiem,
po czym zaczęli rozmawiać spokojnie i wesoło.
Kelner zaczął podawać zamówioną kolację. Menu było bardzo
wyszukane, wino doskonałe. Pan Hartmann spojrzał na barona z
roześmianą twarzą.
— Moje uznanie, panie baronie! Potrafi pan ugościć człowieka po
królewsku!
Baron ukłonił się. Stary milioner był wniebowzięty.
— Wie pan co, panie baronie. Tu jest nawet całkiem miło. Nie żałuję, że
przyjąłem pańskie zaproszenie. Przyznam, że jestem bardzo ciekaw, co
pan zamierza przez to osiągnąć — powiedział lekko, podśpiewując
melodyjkę, którą grała cicho orkiestra.
— Wkrótce się pan dowie, proszę pana — odparł baron. Pan Hartmann
pogroził mu żartobliwie palcem:
— No, coś pan przed nami ukrywa! Baron znów się ukłonił.
— Zgadł pan. Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. Wkrótce się pan
dowie, dlaczego zgodziłem się na to małżeństwo z pańską córką tylko pod
warunkiem, że zjedzą państwo ze mną tutaj kolację.
Kelner obsługiwał ich szybko i zręcznie. Podawszy deser i napełniwszy
kieliszki perlistym szampanem, oddalił się dyskretnie na znak dany przez
barona. W chwilę później baron, niespokojnie nadstawiający uszu,
usłyszał że w loży dziewiątej otwierają się drzwi. Rzuciwszy Margot
porozumiewawcze spojrzenie, baron nachylił się do pana Hartmanna i
szepnął:
— Chciałbym pana prosić, by pan od tej chwili zachowywał się bardzo
cicho, by nie słyszano pana w sąsiedniej loży. Poza tym proszę, by pan
dokładnie przysłuchiwał się temu, co tam się będzie mówiło i co się będzie
działo.
Stary spojrzał na niego zdziwiony, ale widząc jego proszący wzrok,
odszepnął:
— Nie wiem, jakie pan ma zamiary, ale okażę panu swoją wdzięczność
przez to, że będę panu ślepo posłuszny.
— Dziękuję panu i raz jeszcze proszę, by pan dokładnie śledził, co
dzieje się w sąsiedniej loży. Tylko w tym celu poprosiłem tutaj pana i
panią baronową.
Stary milioner zdumiał się, ale nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, w
loży obok usłyszał lekko nosowy, zaciągający z wiedeńska głos księcia
Nordheima:
— A więc, kochany panie von Golcyn, urządził pan to wszystko
fantastycznie! Cieszę się, że zechciał pan spędzić ze mną ten wieczór.
Musimy uczcić ten szczęśliwy dzień. Mamy jeszcze pół godzinki, możemy
spokojnie pogadać. Damy zjawią się dopiero po teatrze, muszą się jeszcze
przebrać. Moi przyjaciele też nie przyjdą wcześniej. Pozna pan dzisiaj
fantastyczną kobietkę... mówię panu, wszystko w niej jest rasowe, nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]