[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wycieczek, a mówią, że to niebezpieczne miejsce. . .
 Wcale nie  mówi Chevette, a potem zastanawia się.  Po prostu. . . nie
ubieraj się zbyt elegancko, dobrze? Tam nie jest bardziej niebezpiecznie niż w tej
okolicy.
Myśli o tamtych wokół płonących koszów na śmieci.
 Tylko nie idz na Treasure Island. I nie próbuj dotrzeć aż do Oakland. Trzy-
maj siÄ™ poczÄ…tku mostu.
 Podoba ci siÄ™ tam?
 Cholera, tak. Nie chciałabym mieszkać nigdzie indziej.
Kobieta uśmiecha się.
 Myślę, że jesteś bardzo szczęśliwa.
 No cóż  mówi Chevette, czując się niezręcznie  muszę już iść.
 Mam na imiÄ™ Maria. . .
 Chevette  mówi i podaje jej rękę. Prawie tak jak jej drugie imię. Chevette-
-Marie.
Wymieniają uścisk dłoni.
 Do widzenia, Chevette.
 Całkiem miłe przyjęcie, wiesz?
 To nie jest miłe przyjęcie.
Prostując ramiona w obszernej kurtce Skinnera, Chevette kiwa głową Marii
i zaczyna przedzierać się przez tłum. Ten jest już kilkakrotnie gęstszy, może zna-
jomi tego Cody ego wciąż przybywają. Jest tu teraz więcej Japończyków, wszy-
scy w eleganckich garniturach; ich żony, sekretarki czy kimkolwiek są te kobiety,
noszą perły. Jednak najwidoczniej to nie przeszkadza im wczuć się w atmosfe-
rę zabawy. Robi się coraz głośniej, bo goście są bardziej podochoceni. Słychać
ten nieustanny szum rozmów toczonych po kilku kieliszkach i Chevette chce jak
najszybciej stąd wyjść. Utyka w pobliżu drzwi do łazienki, w której przedtem
32
widziała lodziarzy, ale teraz są zamknięte. Grupka Francuzów rozmawia tam, wy-
machując rękami, ale Chevette słyszy, jak ktoś w środku wymiotuje.
 Chcę przejść  mówi do siwego, ostrzyżonego na rekruta mężczyzny
w muszce i przepycha siÄ™ obok niego, wylewajÄ…c mu drinka. On rzuca za niÄ…
coÅ› po francusku.
Chevette czuje siÄ™ teraz jak ofiara klaustro, tak jak czasem w biurach, kie-
dy recepcjonista każe jej czekać na jakąś przesyłkę, a ona widzi tych wszystkich
urzędników kręcących się tam i z powrotem, i zastanawia się, czy to ma jakiś
sens, czy też oni po prostu robią to bez celu. A może tak działa na nią wino, tro-
szeczkę, ponieważ rzadko pije i teraz nie zachwyca ją smak, jaki pozostawiło jej
w ustach. I nagle dostrzega swojego pijaka, tego Euro z nie zapalonym cygarem,
przysuwającego spocone czoło zbyt blisko apatycznookiej, lekko zaniepokojonej
twarzy jednej z dziewcząt Tenderloin. Uwięził ją w kącie pokoju. W ścisku, tak
blisko drzwi, korytarza i wolności, Chevette przez moment zostaje przyciśnięta
do jego pleców, co nie przerywa potoku okropnych bzdur, jakie on wciska tamtej
dziewczynie, jednak powoduje gwałtowny ruch jego łokcia, którym mocno sztur-
cha Chevette w żebra, usiłując wywalczyć sobie więcej przestrzeni. A Chevette,
zerkając w dół, zauważa coś sterczącego z kieszeni tabaczkowej skórzanej kurt-
ki. W następnej chwili ma to w ręce, wpycha za kolarki i wychodzi, a ten dupek
nawet niczego nie zauważa.
W nagłej ciszy korytarza, przy cichnących odgłosach przyjęcia, idąc do windy
 ma ochotę biec. Ma też chęć wybuchnąć śmiechem, ale zaczyna się bać.
Idz.
Mijając stertę tac, brudnych szklanek i talerzy. Pamiętając o platfusach
z ochrony, czekających w holu. To coś tkwi w jej spodenkach. W głębi bocz-
nego korytarza dostrzega drzwi służbowej windy, szeroko otwarte i zapraszające.
Młody Azjata ze stalowym wózkiem zachlapanym farbą i zastawionym płaski-
mi prostokątami telewizyjnych ekranów. Obrzucają czujnym spojrzeniem, kiedy
wchodzi za nim do kabiny. Ma twarz o ostrych kościach policzkowych, bystre,
głęboko osadzone oczy, a włosy podgolone wysoko w niemal pionowy czub 
jeden z tych, jakie uwielbiajÄ… wszyscy ci faceci. Na przedzie czystej, szarej, ro-
boczej koszuli ma przypięty identyfikator, a na szyi zawieszony na czerwonym
nylonowym sznurze virtufax.
 Piwnica  mówi Chevette.
Jego faks brzęczy. Chwyta go, naciska guzik, zerka w okienko. Ten przedmiot
w jej spodniach wydaje się ogromny. Potem chłopak puszcza faks, mruga do niej
i naciska przycisk oznaczony B-6. Drzwi zasuwają się z hałasem i Chevette zamy-
ka oczy. Opiera się o miękkie poduchy ściany i marzy o tym, żeby być w pokoju
Skinnera, nasłuchując skrzypienia lin. Podłogę tworzy warstwa desek ułożonych
na skraju, w środku sterczy wybrzuszenie liny tkwiącej w jej stalowym siodle,
a Skinner twierdzi, że ta lina składa się z 17 464 włókien. Każde ma grubość
33
ołówka. Przy odpowiednim wietrze można przyłożyć do niej ucho i usłyszeć, jak
most śpiewa. Winda bez powodu zatrzymuje się na czwartym. Kiedy drzwi otwie-
rają się, nie ma za nimi nikogo. Chevette ma ochotę ponownie nacisnąć B-6, ale
powstrzymuje się i czeka, aż wyręczy ją Azjata. B-6 nie jest garażem, w którym
tak bardzo chciałaby się znalezć, ale labiryntem wiekowych betonowych tuneli,
wyłożonych popękanymi asfaltowymi płytami, z grubymi starymi rurami zwisają-
cymi ze stalowych uchwytów pod sufitem. Chevette wymyka się z windy, podczas
gdy chłopak majstruje przy jednym z kółek wózka.
Stuletni spacer wzdłuż rzędu zamkniętych na kłódki chłodni, pięćdziesięciu
odkurzaczy Å‚adujÄ…cych akumulatory z szeregu ponumerowanych stanowisk, rolek
dywanów poukładanych jak kłody. Znowu ludzie w roboczych ubraniach, nie-
którzy w białych kuchennych fartuchach, więc usiłuje przybrać minę i postawę
posłańca, mając nadzieję, że wygląda, jakby doręczała jakąś przesyłkę. Znajduje
wąskie schody i wchodzi po nich. Powietrze jest rozgrzane i gęste. Wykrywacze
ruchu włączają dla niej światło na każdym kolejnym podeście. Czuje przytłacza- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl