[ Pobierz całość w formacie PDF ]
był ten monsieur Luke, którego znała.
Bertrand krytycznie przyglądał się ceremonii. Nigdy wcześ
niej nie był w protestanckim kościele, słabo też znał język
angielski. Miał nikłe pojęcie o obrzędach cudzoziemców,
sądził, że czeka go raczej parodia zaślubin. Zbieżności obrzędów
zaskoczyły go. Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy stwierdził,
że Luke mu się podoba. Stateczny mężczyzna, myślał. Przy
stojny i zamożny - niemal dżentelmen! Kuzynka dobrze wy
brała.
186
Msza zbliżała się ku końcowi. Luke pochylił się, by poca
łować narzeczoną, a Anna zarumieniła się wstydliwie, tak jak
powinna, co nie uszło uwagi Bertranda. Tłumacząc się wcześ
niejszymi zobowiązaniami odmówił uczestniczenia w uroczys
tym śniadaniu, ale podarował Annie piękne kolczyki z grana
tami, które odziedziczył po matce.
Anna podziękowała mu serdecznie.
- Jestem bardzo wdzięczna, monsieur. Straciłam wszystko,
co należało do mojej matki. To dla mnie niezwykle cenny
podarunek.
Wicehrabia ucałował ją w policzek, lekko skłonił się Hester,
zupełnie zignorował Waltera i Marie, życzliwie potrząsnął
dłonią Luke'a i wyszedł. Atmosfera rozluzniła się.
- Zaplanowaliśmy symboliczne weselne śniadanie - za
powiedziała Hester. - Mam nadzieję, że Emmy nas nie
zawiedzie. Oczywiście, pójdzie pani z nami, madame Bon-
nieux?
Jadalnię wypełniała woń róż i gozdzików. Na stole i nad
okapem kominka stały wielkie wazony pełne kwiatów. Emmy
we wzorzystej sukience, uśmiechnięta od ucha do ucha, czekała
w rogu pokoju. Zniadanie było proste: gorące bułeczki, masło,
szynka, ozorki i jaja. Hester i Emmy upiekły ciasto owocowe
z marcepanem i białym lukrem dla podkreślenia uroczystości
chwili.
Anna nagle poczuła się o wiele lepiej. Nie chodziło tylko
o dobre jedzenie - tym bardziej, że niewiele mogła przełknąć -
ale o fakt, że Hester i Luke wyraznie zadali sobie trud, by
czuła się u nich mile widzianym gościem.
Madame Bonnieux także odetchnęła z ulgą. Nie zdradzała
się przed Anną ze swoimi wątpliwościami, jednak bez względu
na umowy przedślubne (a pan Redbourn był skrupulatny
187
i uczciwy w tej dziedzinie), małżeństwo zawsze oddaje
kobietę całkowicie we władanie małżonka. Kiedy obser
wowała Luke'a nalewającego drinki i podającego szklanecz
kę Annie, zdała sobie sprawę z jeszcze jednego. Pan Re-
dbourn, choć starał się ukrywać ten fakt pod płaszczykiem
żartobliwości, był zauroczony młodą żoną. Marie wiedziała,
że Anna uważa małżeństwo za całkowicie formalne. Inne
aspekty, na przykład uczucia, nawet nie przemknęły jej przez
myśl; pod pewnymi względami była jeszcze zadziwiająco
niedojrzała.
W przyszłości mogą wyniknąć z tego powodu kłopoty.
Jak pan śmiał, sir! Zaskarżę pana! To nielegalne! - Twarz
sir Roberta była purpurowa z wściekłości. Stał w małym
saloniku Redbournów i mocno uderzał laską w podłogę.
Hester i Anna, schowane w saloniku po drugiej stronie
korytarza, popatrzyły na siebie z przestrachem.
- Zgodę dał kuzyn mojej żony, wicehrabia de Cardonnel -
odparł Luke. - Teraz on jest głową rodziny.
- A ja jestem jej prawnym opiekunem!
- Może pan udać się z tą sprawą do sądu, sir. - Luke
patrzył w rozgorzałą twarz z lekkim współczuciem. - Ale nie
radziłbym.
- Wyląduje pan za to w więzieniu.
- Wątpię, biorąc pod uwagę pański dług wobec mojego
brata. Nie sądzę, żeby jakikolwiek sąd poważnie potraktował
opiekuna, który zamierzał sprzedać siostrzenicę.
Sir Robert wyglądał na załamanego.
- Co mam robić? - wyszeptał. - Dług karciany to dług
honorowy.
188
- Proszę mi powiedzieć, sir Robercie, gdyby nie mój brat,
czy sprzeciwiałby się pan mojemu małżeństwu z pańską sios
trzenicÄ…?
- Sprzeciwiał, dlaczego?
- Może wolałby pan dla niej kogoś ze swojej sfery?
Sir Robert potrząsnął głową.
- Anna nie ma posagu. To miła dziewczyna... ale bez
pieniędzy. Jeśli macie się ku sobie, daję wam moje błogo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]