[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak tylko Irena z rodziną panią odwiedzi, proszę przyjść do mnie na herbatkę. Będzie to dla mnie zaszczytem. Pani
Ozimkiewiczowa skinęła głową, a towarzysząca jej Kaziuńcia z szacunkiem dygnęła.
Zawiślakowa nadal szła przed siebie, przyjmując łaskawie i z godnością te wszystkie hołdy. Jej serce wypełniały duma i szczęście.
Ludzie zostali w tyle, a ona stanęła wreszcie przed strzelistym, złotym łukiem, wypełnionym drgającym, przyzywającym światłem.
Pani Janina Zawiślakowa, szanowana przez wszystkich obywatelka i matka! Witaj! usłyszała grzmiący głos i nie oglądając się za
siebie, przekroczyła świetlisty łuk, wchodząc do swojego raju&
Sanitariusz pochylił się nad Ireną.
Nie żyje. Czy pani ją znała?
Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.
Jak to nie żyje? Dlaczego?!
Sekcja wykaże. Na moje oko starość, wycieńczenie i alkohol. Serce chyba nie wytrzymało. Zna ją pani?
Nagle z ciemności wynurzył się obszarpany mężczyzna z kulejącym psem przy boku. Przyjrzał się zmarłej i zawołał:
O kurde! Wreszcie się wykończyła!
Wie pan, kto to? zainteresował się sanitariusz.
No pewnie, to Lejdi, bezdomna, nurkowała od lat w śmietnikach.
Ale jak siÄ™ nazywa?
Tego to nikt nie wie.
I mężczyzna wraz z psem zniknął w ciemnościach.
Ja też nie wiem. Irena wstała i otrzepała fałdy sukni. Zatrzymałam się, by zadzwonić, i spostrzegłam coś w bramie. Potem was
wezwałam.
Straszny koniec, na ulicy, w samotności. Sanitariusz był młody i jeszcze nie zdążył oswoić się ze śmiercią.
Irena bez słowa odwróciła się i poszła powoli w kierunku samochodu. Telefon w torebce wygrywał melodyjkę i wibrował, aż w końcu
sięgnęła do środka lakierowanej koperty i wyłączyła go, nie sprawdzając nawet, kto dzwoni.
Cichy, prawie niezauważalny szmer klimatyzacji; uśmiechnięta hostessa z wdziękiem podająca kawę; pewność, że prywatny
odrzutowiec wkrótce będzie gotowy do startu, i wreszcie niewielka teczka, która od kilku minut leżała bezpieczna na jego kolanach
wszystko to sprawiało, że Pan Nowak prawie był zadowolony. Ten stan nie ogarniał go zbyt często, nie czuł się więc zaskoczony, kiedy
jego precyzyjny umysł zaczął podsuwać różne niepokojące sygnały. Jeszcze raz zastanowił się, czy aby na pewno może powierzyć
Karolowi Hydrę, lecz nie znalazł żadnego słabego punktu w swoim planie. Machinalnie gładził gładką powierzchnię teczki i nagle
uświadomił sobie, że nie zrobił najważniejszego! Ty idioto pomyślał o sobie ze złością. Masz chyba gąbkę zamiast mózgu, jak mogłeś
nie sprawdzić teczki i płyty?! .
Pan Nowak nie lubił zle o sobie myśleć, wręcz przeciwnie, normą było to, iż ma na swój temat wyjątkowo dobre zdanie, więc po chwili
usprawiedliwił to niepojęte zaniedbanie ową nadzwyczajną sytuacją, jaką było opuszczenie Polski.
Z podręcznego neseseru wyjął laptop. Otworzył czarną teczkę i sięgnął po zapieczętowane papiery, odkładając na bok opakowanie z
Z podręcznego neseseru wyjął laptop. Otworzył czarną teczkę i sięgnął po zapieczętowane papiery, odkładając na bok opakowanie z
płytą. Zanim komputer się załaduje, sprawdzi dokumenty. Zerwał pieczęć i powoli przeglądał gruby plik kartek. Uśmiech zadowolenia
zagościł na jego twarzy. Wszystko jest! Haki trzeba mieć i na wrogów, i na przyjaciół. Po chwili włożył do laptopa płytę, wprowadził
deszyfrujący kod i spokojnie czekał, aż pliki wyświetlą się na ekranie. Zerkał przez chwilę na migające obrazki w wyciszonym plazmowym
telewizorze, zawieszonym tuż obok niego, lecz kiedy laptop piknął, uważnie spojrzał na kilkanaście plików, które pojawiły się na
monitorze. Już miał otworzyć jeden z ostatnich, by sprawdzić, czy nikt nie szperał w danych, gdy ekran ściemniał i w rogu pojawiła się
mała, pulsująca zielonym światłem ikonka. Pulsowanie zwiększało swój rytm, natrętnie atakując wzrok Pana Nowaka, aż poczuł się wręcz
zmuszony, by kliknąć w zródło tego drażniącego impulsu. Gdy zorientował się, iż otwiera plik wideo, szybko podłączył słuchawki, bo choć
w dużym salonie dla VIP-ów oprócz niego nikogo nie było, chciał mieć absolutną pewność, że nikt nie usłyszy treści wiadomości, którą
ktoś, zadając sobie wiele trudu, chciał mu przekazać.
Twarz Kolińskiego rozpoznał natychmiast. Nie wyrażała żadnych emocji, a lekko przymrużone oczy, skierowane prosto w obiektyw
kamery, patrzyły zimno, z całkowitą obojętnością.
Jeśli to oglądasz, to jesteś w Hydrze ważną osobą, o ile nie najważniejszą. Pan Nowak pochylił się nad ekranem laptopa i zatopił
wzrok w oczach, które patrzyły na niego bez drgnienia powieki. Słuchaj uważnie, bo tylko raz będziesz mógł to usłyszeć. Mój przekaz
zaraz zniknie, więc skup się maksymalnie. Mam dość twojej organizacji i nie chcę mieć z nią więcej do czynienia. Wypełniłem swoją część
umowy, ale nie mam pewności, czy tego samego mogę oczekiwać od Hydry. Powiem więcej jestem przekonany, że nie macie zamiaru
dotrzymać warunków naszej umowy. Już raz podnieśliście rękę na moją córkę i nie mogę dopuścić, by zdarzyło się to ponownie. Dlatego
skopiowałem wszystkie materiały znalezione w skrytce. Jeśli Agacie lub mnie stanie się krzywda, to człowiek, któremu powierzyłem kopię,
będzie wiedział, co ma robić. I nie myśl, że wystarczy ci kilka miesięcy, by zatrzeć ślady tego etapu działalności Hydry, który jest
udokumentowany na dyskietce. Te dane, nawet po latach, pozwolą FBI i FED rozpracować waszą strukturę nie tylko w Polsce. Nie
obchodzą mnie ludzie, na których masz haki w tej papierowej teczce, szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie nic poza bezpieczeństwem
mojej córki. Wyjeżdżam z Polski, choć mam zamiar tu wracać, i sądzę, iż powinieneś modlić się codziennie, byśmy ja i moja córka
żyli jak najdłużej, by nie przydarzył się nam jakiś nieszczęśliwy wypadek.
Pan Nowak obserwował z bezsilną wściekłością, jak lekki, drwiący uśmiech Kolińskiego powoli rozpada się na ekranie w tysiące
mikroskopijnych kwadracików, by po sekundzie bezpowrotnie zniknąć. Znowu pojawiły się pliki, ale nie było wśród nich pulsującej małej
ikonki. Pan Nowak podjął błyskawiczną decyzję. Chwycił za telefon komórkowy, szybko wybrał numer i rzucił krótko do słuchawki:
Odwołuję drugie zlecenie. Oczywiście, że zapłacę, i niech pan, Scor, zapomni na razie o tym człowieku. Może kiedyś wrócimy do
sprawy.
Wyłączył laptop, schował papiery i dyskietkę do czarnej teczki i lekko oparł dłonie na kolanach, rozluzniając jednocześnie napięte
mięśnie. Jeszcze raz pomyślał, już na spokojnie, czy Koliński zagraża realnie Hydrze. Jego analityczny umysł w pełni potwierdził podjętą
instynktownie decyzję. Zmierć Kolińskiego teraz mogłaby zagrozić Hydrze, jego życie na razie nie. Czas, jaki zyskują, pozwoli
opracować plan i podjąć w spokoju dalsze działanie, jeśli w ogóle będzie ono potrzebne w tej sprawie.
Skinął ręką na hostessę, zamówił drinka i poprosił o podanie pilota do telewizora. Przełączył na jeden z kanałów informacyjnych i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]