[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zadzwonię po doktora Donnelly'ego i poproszę,żeby panią zbadał. -
Natychmiast wystukała numer wewnętrzny do Adama, ale nie odpowiadał,
więc połączyła się z recepcją. - Sue, Adam już jest?
- Nie. Dzwonił, że przyjedzie pózniej, bo wezwano go do pacjenta.
Jest Nick.
- Dzięki. Już do niego dzwonię.
Nick Tremayne stawił się kilka minut pózniej. Zanim zbadał
pacjentkę, Alison zapoznała go z sytuacją.
- Czy bierze pani tÄ™ aspirynÄ™ przepisanÄ… przez doktora Donnelly'ego?
- zapytał, osłuchawszy serce pacjentki.
- Nie - odparła lekko zakłopotana pani Baxter. -Pomyślałam, że
głupio faszerować się pigułkami, kiedy nic mi nie dolega. Biorę ją tylko
wtedy, kiedy boli mnie serce.
- Rozumiem. A nitrogliceryna w sprayu? Domyślam się, że doktor
Donnelly zalecił ją na wypadek bólu serca.
- Hm... tak... zalecił. Nick pokręcił głową.
- Droga pani, należy postępować zgodnie ze wskazówkami lekarza,
bo inaczej sytuacja siÄ™ pogorszy. Aspiryna rozrzedza krew i zapobiega
powstawaniu skrzepów, ale nie zadziała, jeżeli zostanie w pudełku. I musi
pani zawsze mieć przy sobie ten spray.
44
RS
- Tak zrobię - szepnęła skruszona pacjentka.
- To nie żarty. Nie biorąc leków, wyrządza pani sobie krzywdę. Sama
pani zwiększa ryzyko zawału. - Odczekał, by jego ostrzeżenie dotarło do
pacjentki. - Pójdę już, a ty pobierz krew do badania. Daj znać, jak będziesz
mnie potrzebowała.
Alison sięgnęła po jednorazową strzykawkę i fiolki.
- Mam nadzieję, że zrozumiała pani, co doktor powiedział.
- Tak, zrozumiałam. Doktor Tremayne potrafi być strasznie
zasadniczy.
- Dlatego, że martwi się o pani zdrowie. - Wsunęła napełnione fiolki
do koperty. - Wyniki będą pod koniec tygodnia, więc wychodząc, proszę
się zapisać na wizytę u doktora Donnelly'ego.
Potem poinformowała recepcję, że jest gotowa na przyjęcie
kolejnego pacjenta. Czekając na niego, przyłapała się na tym, że
porównuje podejście do pacjentów Nicka oraz Jacka. Nick często bywał
szorstki, a Jack starał się, by pacjent, na przykład Becca, nie czuł
skrępowania. Bardzo ją tym w sobotę zaskoczył. Do tego stopnia, że w
trakcie weekendu myślała o tym kilkakrotnie. Czytając o nim w
kolorowych magazynach, wyobraziła sobie, że Jack wszystkich traktuje z
góry, a wcale taki się nie okazał.
Podobnie było z synkiem. Dawniej nie przyszłoby jej do głowy, że
Jack potrafi być tak troskliwy. Która twarz Jacka Tremayne'a jest
prawdziwa? Przystojnego playboya, który czas wolny spędza na
przyjęciach, czy oddanego lekarza i kochającego ojca?
45
RS
Gdyby znała odpowiedz na to pytanie, łatwiej byłoby jej zorientować
się, co o nim myśli. Jej życie byłoby prostsze, gdyby udało się jej
przypisać go do którejś konkretnej kategorii.
Po dyżurze Nick postanowił przejść się do przystani. Poranek był
bardzo pracowity, wszyscy zwijali się jak w ukropie. Dobrze się złożyło,
że Adam Donnelly zdecydował się na kontrakt bezterminowy, bo po
odejściu Marca nie daliby sobie rady. Był zadowolony, że Lucy nie
spieszy się z powrotem do pracy w pełnym wymiarze godzin, jednak czuł,
że bardzo by się im przydała.
Spacerując wzdłuż Harbour Road, doszedł do stanowiska łodzi
ratunkowej. Tam przystanął. Dzień był zimny i słoneczny. Osłoniwszy
oczy, patrzył na morze z uczuciem osamotnienia, które z dnia na dzień
coraz bardziej mu doskwierało. Tęsknił za Annabel i nadal nękało go
poczucie winy z powodu jej śmierci. Powinien był zwracać większą uwagę
na to, co działo się w domu, zamiast koncentrować się wyłącznie na pracy.
Gdyby o tym nie zapomniał, być może jego dzieci chciałyby spędzać z
nim teraz więcej czasu i nie czułby się taki samotny.
Na szczęście doszedł do porozumienia z Lucy, ale jego układ z
Jackiem w ogóle się nie zmienił. Musi znalezć sposób, by zbliżyć się do
syna, ale przebieg jego sobotniej wizyty w przychodni nie wróżył niczego
dobrego. Może już zawsze będą wrogami? Przygnębiająca myśl.
- Nad czym tak dumasz? - Znajomy głos przywołał go do
rzeczywistości.
Stała przed nim Kate Althorp. Brakowało mu jej, tęsknił do
wspólnych rozmów, do jej widoku. W głębi serca wiedział jednak, że
dobrze się stało, że odeszła z przychodni. Było jasne, że mogą być tylko
46
RS
przyjaciółmi, a on nie chciał jej krępować. %7łyczył jej szczęścia, bo
zdecydowanie na nie zasłużyła.
- Witaj, Kate. Co słychać?
- Dziękuję, w porządku. A u ciebie? - Uśmiechnęła się. - Jak cię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]