[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego prowadziła przez sąd.
Jarl wiedział, \e Sara rozumie to inaczej. Czy nie rozmawiali
ju\ tyle razy? Gdy tylko chodziło o Kipa, Sara odgradzała się
wysokim murem milczenia. Wiedział, \e była przera\ona.
Teraz on te\ był przera\ony. Dawno temu wszystko wydawało
się takie proste. Prawdziwa miłość oznaczała silę i odwagę,
zrobienia tego, co jest słuszne, bez względu na cenę.
Sara porwała Kipa, gdy\ nie widziała innego wyjścia.
Zrozpaczeni ludzie zdobywajÄ… siÄ™ na desperackie czyny. Teraz
Jarl igrał z jej \yciem, poniewa\ nie widział innego wyjścia.
Ogarnęła go rozpacz, bo wiedział, \e jeśli zdecyduje się walczyć o
przyszłość i wolność Sary, utraci ją samą.
Hendriks? Jarl spojrzał na adwokata.
Nadszedł czas powiedział powoli Perry. Jarl pomyślał o
oczach Sary, przymglonych podczas miłosnych upojeń,
radosnych, gdy się śmiała, błyszczących w świetle ognia.
Wspomniał jej ręce w ogromnych kuchennych rękawicach, kiedy
nosiła słoiki z pomidorami.
Przypomniał sobie pierwszą noc, jej słodkie, gorące pocałunki
i moment, w którym uświadomił sobie, \e nie pragnie ju\ \adnej
innej kobiety.
W porządku powiedział w końcu.
SÅ‚ucham?
Słyszał pan. Jarl utkwił spojrzenie w twarzy adwokata.
Niech pan zrobi ten pierwszy ruch. Cokolwiek. Ale, Perry...
Tak? Perry ju\ zmierzał w kierunku telefonu.
Do diabła człowieku, wygraj. Tym razem Perry mógł
rzeczywiście nie usłyszeć jego cichego szeptu.
Rozdział 12
Na zewnątrz wiał zimny wiatr, ale w domu unosił się zapach
świe\ego ciasta i drewna. Było to popołudnie w sam raz na
fili\ankę kakao i relaks. Sara trzymała Kipa na kolanach i czytała
mu bajkę. Chłopiec przewracał kolejne strony, nie wyjmując palca
z ust, a matka upominała go łagodnie, \e jest ju\ za du\y na ssanie
kciuka. Szybko jednak zrezygnowała, poniewa\ nie wywoływało
to \adnej reakcji ze strony dziecka. Zresztą ostatnio robił to
bardzo rzadko.
Nagle Sara usłyszała chrzęst butów na werandzie. Przemknęło
jej przez głowę, \e to chyba Maks. Ale to nie był on. Serce Sary
załomotało, gdy w drzwiach ujrzała Jarla. W ubiegłym miesiącu
był tu tylko dwukrotnie i to w środku nocy. Wiedziała, \e nie
powinna go przyjmować, ale ten Fin był taki uparty. Teraz te\
wiedziała, \e go wpuści, bo nie potrafi postąpić inaczej.
Kiedy Jarl wszedł do środka, ogarnął ją niepokój. Wyglądał
okropnie. Jego podkrą\one oczy były bezbarwne i puste.
Wiedziała.
Wiedziała, zanim jeszcze zobaczyła pulchną staruszkę stojącą
za Jarlem. Przytuliła do siebie Kipa, ksią\eczka upadła na
podłogę.
A więc to ty jesteś Sara. Głos starszej pani był miły i
kojÄ…cy. A to jest Kip?
Sara ścisnęła syna tak mocno, \e Kip a\ pisnął. Chciała zapaść
się pod ziemię albo unieść w górę i odlecieć daleko. Nie mogła
oderwać wzroku od twarzy Jarla. Myślała o cierpieniu. Cierpieniu,
które towarzyszyło jej od tak dawna, Kiedy utraciła rodziców,
kiedy rodziła Kipa, kiedy jej mał\eństwo zamieniło sie w piekło.
Pomyślała o chwili, w której usłyszała wyrok sądu. To było
największe cierpienie, jakie mogło istnieć, nieporównywalne z
niczym.
Nie powiedziała: Jak mogłeś mi to zrobić?". Nie powiedziała
ani słowa. Po prostu patrzyła na niego w milczeniu, czując, jak
wszystkie jej złudzenia na temat miłości i zaufania rozpryskują się
na drobne kawałki.
Za dwadzieścia minut musimy wyjść. Zjedz coś. Sara
podniosła głowę, słysząc twardy, zimny głos Jarla i posłusznie
skubnęła kawałek kanapki.
Wszystko będzie dobrze. Mówią, \e Browning to dobry i
uczciwy sędzia. Uspokój się, Saro. Chcesz herbaty?
Sara potrząsnęła głową.
Mówiłem ci ju\ o tym emerytowanym doktorze, który leczył
twojego mÄ™\a po wypadku. Zezna, na jaki rodzaj schorzenia
mózgu cierpi Derek. Mamy te\ potrzebne informacje ze szpitala.
Sędzia nie mo\e tego zignorować. Do diabła, zjedz coś.
Znowu spróbowała przełknąć kęs.
Wszyscy ludzie, którzy zeznawali przeciwko tobie, byli
przekupieni przez Chapmanów. Drugi raz im się nie uda.
Sara nadal nic nie mówiła. Jarl odsunął krzesło i wstał. On
tak\e nie miał apetytu. Wydało jej się złośliwą ironią losu, \e Jarl
został wybrany przez sąd na jej stra\nika. Po co? Nie
potrzebowała nadzoru. Jak mogłaby zostawić własne dziecko?
Przycisnęła palce do skroni i popatrzyła na Jarla. Nie znała
tego człowieka. Mę\czyzna w granatowym garniturze nigdy nie
był jej kochankiem. Du\o mówił, o wiele więcej, ni\ ona sama
kiedykolwiek, ale nie był to tak dobrze jej znany glos Jarla.
Brzmiał niczym automatyczna sekretarka oschły i drewniany.
Człowiek ten nie uśmiechał się ani te\ nie próbował jej dotknąć.
Perry ma coś w zanadrzu. Jeśli wygramy, nie wysuną
przeciwko tobie \adnych zarzutów, Saro.
Spojrzała na niego pustym wzrokiem. Wyglądał tak, jakby
zamierzał rozbić coś pięścią.
Powiedz coÅ›!
Co chcesz, \ebym powiedziała?
Wszystko będzie dobrze! Myślisz, \e pozwoliłbym, aby coś
się stało tobie lub Kipowi? Spojrzał na nią i zaklął w duszy z
rozpaczy. Wez płaszcz.
ZmyjÄ™ naczynia.
Wez płaszcz. Będziemy wcześniej.
Dotarli do sądu półtorej godziny przed wyznaczonym czasem.
Jarl wręczył Sarze plastykowy kubek z kawą i posadził ją na
ławce, po czym zaczął niespokojnie przemierzać korytarz.
Milczenie Sary nie oznaczało znanej kobiecej gry w ciche
dni". Po prostu nie była w stanie nic powiedzieć. Owładnął nią
strach i poczucie pustki. Jarl zapewnia! ją, \e tym razem będzie
inaczej, ale ona przeczuwała, co nastąpi. Miała utracić swoje
dziecko.
Jarl wcią\ mówił o prawdzie, faktach, sprawiedliwości, ale
wtedy, za pierwszym razem, było dokładnie lak samo. To
wszystko po prostu się nie liczyło, tak jak nie liczył się ten jego
adwokat, Perry. Chapmanowie mieli pieniądze i władzę, wtedy i
teraz. Nic się nie zmieniło.
Czekała. Strach przed utratą dziecka utrudniał jej oddychanie,
mącił wzrok. Jak mogła teraz mówić?
Idzie Perry, Chodz, Saro.
Wstała. Jarl podszedł do niej, obrzucił spojrzeniem jedwabną
bluzkę i sznur pereł. Po raz pierwszy od wielu dni dotknął Sary.
Poprawił jej kołnierzyk i odsunął kosmyk włosów z policzka. Jego
palce były lodowato zimne.
Kocham cię powiedział, jakby byli jedynymi ludzmi w
holu.
Jarl po raz pierwszy próbowała powiedzieć coś, co
miałoby jakieś znaczenie. Nie mogła. Wiedziała, \e ją kocha, \e
ma najlepsze intencje. Wiedziała nawet, \e zrobił to wszystko dla
niej, ale nie mogła na niego patrzeć. Wystawił jej syna na
niebezpieczeństwo, a tego nie potrafiła zapomnieć ani przebaczyć.
Nadszedł Perry, równie\ ubrany w granatowy garnitur, ale
kontrast pomiędzy mę\czyznami nie mógł być większy. Jarl w
swoim garniturze wyglądał jak potę\ny niedzwiedz, zaś ubranie
Perry'ego podkreślało elegancję i pewność siebie adwokata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]