[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dla ciebie jest kimś więcej niż tylko konkurentem Bryant Industries.
Chwyciła torebkę i wetknęła ją pod ramię. Nie od razu zorientowała się, że Sara kompletnie
zesztywniała i zamilkła. Kelsey spojrzała uważnie w jej skamieniałą twarz. Wargi zamieniły
się w cienką kreskę, szczęki były zaciśnięte.
- To naprawdę byłaś ty, co? Gwen myślała, że to Will, ale to ty! - powiedziała ze
173
zdumieniem.
- Bredzisz. Jak zwykle próbujesz zwalić winę na kogoś innego.
- Nie - Kelsey potrząsnęła głową. - To ty przekazywałaś Trevorowi informacje. Nie wiem,
czy za pieniądze, czy dla samej satysfakcji. Twoje zainteresowanie Jarredem też było tylko
środkiem do celu? - Gdy Sara nie odpowiadała, Kelsey dorzuciła: - Z Willem też tak jest?
- Nic nie wiesz na ten temat - Sara wypadła z biura Kelsey tak samo gwałtownie, jak do
niego weszła. Już nieco spokojniejszym krokiem, ale z głową pełną niespokojnych myśli,
Kelsey poszła do gabinetu Jarreda.
- Pojechał na spotkanie - poinformowała ją Gwen, gdy zapytała o Jarreda. - Wziął taksówkę.
Kazał ci przekazać, że potem jedzie na rehabilitację i że spotkacie się w domu.
- Dobrze, dziękuję.
Wróciła do swojego biura. Zadzwoniła do Trevora, by porozmawiać z nim osobiście. Już
wystukując numer pomyślała, że może to nie najlepszy pomysł. Gdy jednak usłyszała jego
głos na automatycznej sekretarce, poczuła się trochę rozczarowana, że go nie zastała.
Potrzebowała tej konfrontacji. Zapatrzona w przestrzeń, zaczęła analizować cele i aspiracje
otaczających ją osób. Zastanawiała się, kto mógłby posunąć się do tak drastycznych
rozwiązań jak morderstwo. Sara? Może i była szpiegiem i intrygantką, ale morderstwo?
Kelsey uznała w końcu, że potrzebuje trochę zmiany otoczenia. Wyszła z biura,
postanawiając zajrzeć do swojego dawnego biura pracy i do mieszkania, by pozałatwiać
kilka niedokończonych spraw. Czy to tylko jej wyobraznia, czy naprawdę zdemaskowała
szpiega? A jeśli tak, jakie znaczenie miało to dla bezpieczeństwa firmowych tajemnic? W
końcu Sara zajmowała dosyć wysokie stanowisko.
I czy to, że Sara prawdopodobnie jest winna przecieków, było związane w jakiś sposób z
zamachami na Jarreda?
Joanna stała w drzwiach sypialni z założonymi rękami. Na jej twarzy malował się
promienny uśmiech zadowolenia z dobrze wykonanej pracy.
- Zrobił pan ogromne postępy - oznajmiła.
Jarred starał się ukryć lekką zadyszkę, ale i tak męczył się teraz o wiele mniej niż kiedyś.
Ostatnie dni udowodniły, że już niedługo całkowicie odzyska formę.
- Czy to znaczy, że między nami koniec? - zażartował, wycierając spoconą twarz
174
ręcznikiem.
- Tak myślę. Ale na pana miejscu ćwiczyłabym jeszcze te mięśnie.
- Mam zamiar.
- Co się stało z garażem?
Jarred westchnął głęboko.
- Wybuchło w nim moje porsche.
Joanna wyglądała na zdezorientowaną, ale Jarred nie śpieszył się z dalszymi wyjaśnieniami.
- Ale panu chyba nic się nie stało - zauważyła.
- Nie było mnie wtedy w pobliżu.
Kiedy Joanna wyszła, Jarred zszedł na dół. Był dumny ze swoich mięśni, działały prawie
idealnie. Jeszcze martwił się trochę o swoją kostkę, ale i tak miał wiele szczęścia i dobrze o
tym wiedział.
Gdzie siÄ™ podziewa Kelsey?
Gdy wszedł do kuchni. Mary Hennessy stała przy kuchence, schylona nad patelnią, na
której skwierczały filety z kurczaka. Na jego widok z miejsca zaczęła wyjaśniać, jakby
zadał jej pytanie:
- Mam śliwki w plasterkach i kozi ser, trzeba to wrzucić do kurczaka i ułożyć go na sałacie.
Sałata jest w lodówce, w żółtej misce. Piecyk jest włączony, te bułeczki trzeba podgrzać.
Piętnaście minut. Może to panu zapiszę - chwyciła ołówek i zaczęła pilnie skrobać coś w
notesie.
- Nie musiałaś gotować. Nie zostajemy tutaj. Mieszkamy teraz na jachcie.
- Wiem. Ale miałam ochotę.
- Myślę, że zapamiętałem twoje instrukcje.
- Lepiej zapiszę - powiedziała, nie patrząc na niego. - Wolę mieć pewność.
Od kiedy zobaczyła go wtedy na schodach, starała się nie patrzeć mu w oczy. Ja też chyba
mam z tym problem, pomyślał Jarred, biorąc jabłko z drucianego kosza, który stał na
granitowym blacie. Ale cóż poradzić?
Wbił zęby w jabłko i delektował się jego aromatem, obserwując zabiegi Mary. Zdawał sobie
sprawę, że to ją denerwuje, ale niezbyt się tym przejmował. %7łycie było zbyt krótkie, by
martwić się takimi drobiazgami.
Mary wyszła wkrótce, odprowadzana przez Pana Psa. Zwierzak wrócił po chwili i
175
zaskomlał. Jarred pogłaskał go po głowie, przyglądając się Feliksowi, który przemaszerował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl