[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gobeliny. Niewysoka dziewczyna o starannie zaplecionych wokół głowy włosach, wyglądająca
na gimnazjalistkę, pochylała się nad skomplikowanym wzorem. Była to wspaniała tkanina,
w której dominował motyw różany. Sabina aż pokręciła z podziwu głową.
To tzw. millefleur, czyli tysiąc kwiatów wyjaśniła uradowana jej zachwytem Asia.
Takie wyroby były bardzo popularne na dworach w XVII wieku. Idea millefleur polega na tym,
że dominuje wątek kwiatowy, jak tutaj róże, a pomiędzy nimi widać ptaki lub małe zwierzęta&
Pisarka zbliżyła się do warsztatu i zobaczyła, że pomiędzy drobnymi wyobrażeniami róż
znajdują się podobizny różnych ptaków.
Cudne! powiedziała z zachwytem, a dziewczynka, która tkała obraz odwróciła się
z zadowoleniem. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
To Alinka przedstawiła ją Asia. Pomaga Tekli w jej perfumiarni.
Ale wolę tkaniny powiedziała dziewczynka żarliwym głosem. To prawdziwa sztuka,
wymaga wielkiej cierpliwości, widzi pani?
Sabina pochyliła się z podziwem nad warsztatem. Zrobienie takiego gobelinu wymagało
niezwykle dużo pracy, przeplatały się tu nici bawełniane i jedwabne. Osnowa była niezwykle
delikatna.
Fantastyczne! stwierdziła zupełnie szczerze. Skąd wy to umiecie? dodała jeszcze,
kręcąc z podziwem głową.
Asia machnęła ręką.
Bardzo się rozwinęłyśmy. Zaczynałyśmy od koronek, bo tu wiele miejscowych kobiet
to umie, tylko udoskonaliłyśmy technikę i wzory, żeby były bardziej nowoczesne. Potem Mila
sprowadziła z Francji takiego mistrza, który nauczył nas robić tapiserie&
Tapiserie?
Tak. To taka nazwa na gobelin lub arras. Trudna sztuka, prawie całkiem zapomniana.
Elitarna, bo wymagająca cierpliwości i dużego zmysłu artystycznego. Ten mistrz z Francji
znalazł u nas kilka zdolnych kontynuatorek jego rzemiosła&
Ja nawet byłam w ubiegłym roku u nich w zakładzie w Pikardii pochwaliła się Alinka.
Zrobiłam tam werdiurę z pawiami, która została potem kupiona do Pałacu Elizejskiego!
Werdiura to tkanina wyłącznie z motywami roślinnymi i zwierzęcymi wyjaśniła
Iwana zaszokowanej Sabinie, która oczarowana patrzyła na tkaninę.
Alinko powiedziała cichym głosem. Ty jesteś prawdziwą artystką! Masz ogromny
talent!
Ja będę potem studiowała tkaninę dodała z dumą Alinka. Nic mi się tak nie podoba
jak to!
Niesamowite powiedziała z podziwem Sabina, patrząc na uzdolnioną nastolatkę.
Napijmy się kawy zaproponowała Asia, kładąc Sabinie dłoń na ramieniu.
Ja zrobię! zadeklarowała się Alina. Zwiatło się zmienia, jak to przed burzą, i chcę
zrobić sobie przerwę!
Oczywiście! Kiwnęła głową Asia, prowadząc Południewską do niewielkiego biura.
Tutaj wystrój był bardziej współczesny ze względu na sprzęt komputerowy, faks i kopiarkę
umieszczone na drewnianych biurkach. Poza tym stała tu wygodna kanapa wraz z czterema
krzesłami i niewielki stolik.
Tu się spotykamy, gdy trzeba wszystko omówić. Asia się roześmiała, wskazując
Sabinie miejsce na otomanie. Podejmujemy decyzje wspólnie.
Ile osób tu pracuje? zaciekawiła się pisarka.
Około dwudziestu. Ale nie wszystkie panie na miejscu. Większość woli robić wszystko
u siebie w domu, choć bardzo często się spotykamy. Właściwie to jest nasz dom, mój i męża, ale
nie potrzebujemy takiej dużej przestrzeni, więc z chęcią przyjęliśmy pod nasz dach spółdzielnię.
Tak jest wygodniej dla wszystkich! Warsztat gobelinowy mamy tutaj ze względu na wielkość
krosien. Poza tym Alina ma całą teorię dotyczącą światła. Musi pracować w odpowiednim
oświetleniu, bo inaczej zle jej się układają kolory&
Ta tkanina, którą robi, jest przepiękna&
Tak. Udała jej się wyjątkowo. Najpierw chyba przez tydzień chodziła na plantację róż
i fotografowała kwiaty. Mila ścięła dla niej mnóstwo pąków, kilka dni nie dało się tutaj wejść, tak
oszałamiająco pachniały!
Sabina uświadomiła sobie, że nawet teraz czuć tutaj lekki aromat różany. Niesamowicie
podobało jej się to miejsce.
Chciałabyś się uczyć tkactwa? zapytała Asia, a Sabina pokręciła przecząco głową.
Niestety. Jestem pozbawiona zdolności manualnych. Nie umiem szyć ani robić na
drutach.
Daj spokój! Asia machnęła ręką. Każdy się potrafi nauczyć, robimy też prostsze
rzeczy, choćby makatki. Są z grubej wełny, tka się je dosyć szybko.
Już pada powiedziała Alinka, stawiając na stoliku kawę. Za oknami pociemniało,
niebo rozdarła błyskawica.
Okna pozamykane? zagadnęła Asia, a Alina zapewniła, że zamknęła drzwi i okna, gdy
tylko zaczęło grzmieć.
Musisz tutaj przeczekać ulewę powiedziała Asia do Sabiny, która z przyjemnością
upiła nieco gorącego płynu z filiżanki. Kawa była pierwszorzędna i pachniała kardamonem.
Będą się o mnie niepokoić powiedziała, myśląc o mieszkańcach pensjonatu, zbliżała
się przecież godzina obiadowa, a jej ciągle nie było.
Alinka, zatelefonuj do pałacu poprosiła Asia. Tylko szybko, póki jeszcze linii nie
zerwało! A jak już zerwało, to spróbuj wysłać maila!
Piorun uderzył blisko domu, niebo na chwilę się rozjaśniło, a potem na powrót zatonęło
w mroku. Sabina stała przy oknie i zafascynowana obserwowała grę kolorów. Lubiła walkę
żywiołów, zawsze ją pociągały. Zerwał się silny wiatr, przynosząc gwałtowną ulewę. Powietrze
nasiąknęło wodą; wielkie krople rozpryskiwały się w kałużach jak mydlane bańki. Przez
podwórko ktoś biegł. Sabina przez chwilę łudziła się, że to Krzyś zaniepokojony o nią ruszył na
pomoc. Ale nie, mężczyzna, którego dojrzała przez okno, był niższy i słusznej tuszy.
Południewskiej zrobiło się przykro, poczuła się nieco zawiedziona, ale szybko przywołała się do
porządku. To, że spędziła z doktorem miłe chwile w jego gabinecie na rozmowie i herbacie, nie
znaczyło od razu, że musiał odrywać się od pracy i zastanawiać, gdzie ona jest. No i ratować ją
przed deszczem! Sama potrafiła sobie doskonale poradzić!
Nie mogę się dodzwonić powiedziała zdenerwowanym głosem Alinka, która od
dłuższego czasu wybierała numer do hotelu Pod Graalem i Różą .
Zanim Asia zdołała coś odpowiedzieć, drzwi otworzyły się z trzaskiem, wpuszczając do
środka zimny wilgotny powiew i przemoczonego mężczyznę.
Witalis!? zdziwiła się Iwana. A co ty tu robisz? Nie miałeś być dzisiaj u księdza
Prochora?
Ciesz się, żono, że zdążyłem wrócić. Od Brzózek Wielkich idzie taka nawałnica, że
połamało już z setkę drzew. Armagedon po prostu! Boję się, że będzie zrywać dachy!
Telefon też nie działa dodała Alinka. Ani stacjonarny, ani komórka!
Wiem, wiem. Pop pokiwał głową, zdejmując mokrą marynarkę i wieszając ją blisko
kominka. Zaraz muszę napalić, bo temperatura spada, nie może się wam tu wilgoć zalęgnąć, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]