[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oddali. Nie, nie odwoz mnie na górę. Sama
sobie poradzę. Lepiej odprowadz Katy do drzwi. Jestem pewna, że wszystkim nam już się spieszy do
łóżka. Mnie na pewno.
Spieszy do łóżka...? podchwyciła dziewczyna z rozbawieniem, gdy nieco chwiejnym krokiem
szli na górę. Z pewnością nie mnie. Ja rzadko chodzę spać przed drugą. Czasem nawet pózniej.
Nocą jestem w najlepszej formie, wtedy mi się najlepiej myśli. Nieraz przeprowadzaliśmy z
Howardem godzinę spotkań o tej porze...
Godzinę spotkań? zapytał.
Chyba rozumiesz? Sesja pytań i odpowiedzi. Analiza transakcyjna. Howard opanował tę cudowną
technikę ułatwiania ludziom zrozumienia, co im dolega.
Chcesz powiedzieć, że on przyjmuje klientów, to znaczny pacjentów czy jak ich tam nazywacie, w
środku nocy?
Oczywiście. Co ci się w tym nie podoba?
Nie podobałoby mi się, gdyby mnie przyjmował o takiej porze.
Mogę ci o tym więcej opowiedzieć, jeśli cię to interesuje. Mogę ci nawet zrobić sesję próbną, jako
rodzaj wprowadzenia. Idziesz już do siebie? zdziwiła się. Chyba nie położysz się jeszcze?
Chętnie obejrzałabym z tobą telewizję. Mocne programy zaczynają się właśnie koło północy. To lubię
najbardziej amerykańskie filmy. Howard i ja znaliśmy wielu ludzi w przemyśle rozrywkowym.
Wkładając klucz do zamka swoich drzwi, odparł:
Chyba się jednak położę, jeśli się nie obrazisz. Jestem dość zmęczony. Dziś rano wróciłem z
Francji. Dobranoc, Katy. Dziękuję za miły wieczór.
Mówiąc to, wszedł do przedpokoju. Dziewczyna stała nieruchomo, mierząc go wzrokiem. Stwierdził,
że jest nią znużony, poczuł przypływ wrogości, jakby bał się, że stanowi dla niego zagrożenie, że
może
zburzyć jego spokój, jakby to od niej zależało, czy będzie mógł nadal wieść spokojne i wygodne życie,
tak jak je sobie ułożył. Zachował jednak dość kontroli nad swoimi odczuciami, by jeszcze raz życzyć
jej dobrej nocy i podziękować za przyjemny wieczór. Nieco z tym przesadził, bo czuł się wyczerpany
i zawstydzony własnymi reakcjami.
W porządku rzekła Katy. Ale pamiętaj: jeśli zechcesz się z kimś podzielić swoimi pomysłami
albo choćby powiedzieć, co ci chodzi po głowie, wiesz, gdzie jestem.
Nawet w swym opłakanym stanie zauważył, że mu nie podziękowała, nie wyraziła zadowolenia ze
wspólnie spędzonego wieczoru. Tak się teraz kobiety zachowują pomyślał. Niewiele o tym
wiedział, bo tkwił w kokonie staromodnej grzeczności, niewątpliwie fałszywej, pełnej uśmiechów i
słów uznania motywowanych obowiązkiem i wyrażanych z szacunkiem. Spostrzegł także, że ekscesy
tego wieczoru a w każdym razie to, co jemu wydawało się ekscesem nie pozostawiły na niej
żadnego śladu, jakby były tylko przygrywką. W mieszkaniu odczuł ulgę zmieszaną z niepokojem, że
dał się nabrać. Oczywiście wieczór był katastrofą, jeśli chodzi o poziom rozmowy. W pewnych
momentach patrzył z niesmakiem nie tylko na dziewczynę, ale i na siebie. Taki wieczór nie mógłby się
zdarzyć, gdyby żył Putnam. A gdyby się zdarzył, przyjaciel sprowadziłby go na ziemię swym
szyderczym komentarzem. To była jedna z wielu jego użytecznych funkcji. Bland wiedział, że nie jest
z sobą zupełnie szczery. Pobudził go widok dziewczyny ogarniętej pragnieniami z pewnością
miała ich wiele. Traktował ją jak zagadkę, którą zesłano mu po to, aby zajęła mu czas w trudnych
dniach przymusowej bezczynności, aby urozmaiciła życie przemijające bez przygód i wydarzeń. Po-
stanowił bliżej ją poznać. Nie było w tym nic złego.
W łóżku, zanurzony w ciemność, myślał o tym, jaka jest jeszcze młoda. To znaczyło bardzo wiele.
Wszystkie pragnienia, cierpienia i frustracje jego własnej młodości stawały mu przed oczyma, gdy
przypomniał sobie jej pałające policzki i ostro obrysowane oczy. Te kuszące obrazy sprowadziły sen.
Jej policzki i oczy. Błyszczące wargi obejmujące kęs jedzenia i szkarłatne paznokcie skazujące
ślimaka na nieuchronną zagładę.
IV
[ Pobierz całość w formacie PDF ]