[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gólnie głupiej uwagi któregoś ze studentów kiwał głową w taki sam sposób ze śmiertel-
nie poważnym wyrazem twarzy.
Co miało oznaczać: Teraz wiem już wszystko .
Szybko zrozumiałam, do czego zmierza detektyw Bannister: postanowił udowod-
nić, że wymyśliłam sobie historię o włamywaczu w apartamencie. Nie powiedział tego
wprost, ale scenariusz, jaki przedstawił, wyglądał następująco: dowiedziawszy o się rze-
komym włamywaczu, pani Hilmer stała się nerwowa. Wyobraziła sobie, że ktoś ją śle-
dził w drodze do i z biblioteki. Zmieniając głos, zadzwoniłam do niej i ostrzegłam ją, że
jestem niezrównoważona.
W tym momencie uniosłam brwi, ale nic nie powiedziałam.
Według detektywa Bannistera podłożyłam ogień w apartamencie, aby zwrócić na
siebie uwagę i wzbudzić współczucie, oskarżając publicznie Roba Westerfielda o pró-
bÄ™ zabicia mnie.
Groziła pani śmierć w płomieniach, ale zgodnie z relacją sąsiada, który widział,
jak opuszcza pani budynek, niosła pani komputer, drukarkę, telefon komórkowy i cięż-
ką torbę podróżną. Na ogół podczas pożaru ludzie nie myślą o tym, żeby się spakować,
panno Cavanaugh.
Kiedy dotarłam do drzwi na klatkę schodową, ściana salonu zaczęła płonąć.
Oświetliła stół, gdzie zostawiłam te rzeczy. Były dla mnie bardzo ważne i potrzebowa-
łam tylko kilku sekund, żeby je zabrać.
Dlaczego były takie ważne, panno Cavanaugh?
Powiem panu, dlaczego, detektywie Bannister. Wskazałam na komputer, któ-
ry wciąż spoczywał na moich kolanach. W tym komputerze jest pierwszy rozdział
książki, którą piszę o Robie Westerfieldzie. Są w nim również całe strony notatek, które
sporządziłam ze stenogramów z procesu Stan przeciwko Robsonowi Westerfieldowi .
Nie mam zapasowej kopii. Nie mam żadnych innych kopii.
115
Zauważyłam, że twarz posterunkowego White a pozostała bez wyrazu, ale jego usta
zacisnęły się i przypominały teraz cienką, gniewną kreskę.
Umieściłam numer mojego telefonu komórkowego na transparencie, z którym
przechadzałam się w pobliżu więzienia Sing Sing. Z pewnością słyszał pan od niego, że
tam pojechałam. Wskazałam głową na White a. Odebrałam już bardzo interesują-
cy telefon od kogoś, kto znał Westerfielda w więzieniu. Ten aparat to moja jedyna szan-
sa, by pozostać w kontakcie z tym człowiekiem, dopóki nie wejdę do sklepu, nie kupię
nowego telefonu komórkowego i nie przeniosę numeru. A co do ciężkiej torby podróż-
nej, to jest w szafce. Chciałby pan obejrzeć zawartość?
Tak, chciałbym.
Postawiłam komputer na podłodze i wstałam.
Podam ją pani powiedział.
Wolałabym ani na chwilę nie wypuszczać jej z rąk. Starałam się nie utykać, kiedy
szÅ‚am przez pokój. OtworzyÅ‚am drzwi sza4ài, wyjęłam torbÄ™, wróciÅ‚am z niÄ…, rzuciÅ‚am
ją na podłogę w pobliżu krzesła, usiadłam i rozpięłam suwak.
Wyczułam raczej, niż zobaczyłam zdumienie obu mężczyzn, gdy ujrzeli nagłówek
WINNY.
Wolałabym nie pokazywać tego panu. Wypluwałam z siebie słowa, kiedy wyj-
mowałam z torby jedną gazetę po drugiej i ciskałam je na podłogę. Moja matka
przechowywała to przez całe życie. Nawet nie próbowałam ukryć gniewu. To ar-
tykuły prasowe, poczynając od odnalezienia ciała mojej siostry, aż do chwili gdy Rob
Westerfield został skazany na karę więzienia. Nie jest to przyjemna lektura, ale bardzo
interesująca i nie chciałabym ich utracić.
Ostatnia gazeta znalazła się na podłodze. Potrzebowałam obu rąk, aby wyjąć steno-
gram z procesu. Podniosłam pierwszą stronę i pokazałam im.
To również bardzo interesująca lektura, detektywie Bannister powiedziałam.
Nie wątpię zgodził się z beznamiętnym wyrazem twarzy. Czy jest tam coś
jeszcze, panno Cavanaugh?
Jeśli ma pan nadzieję znalezć kanister z benzyną i pudełko zapałek, to spotka pana
zawód. Wyjęłam skórzaną kasetkę i otworzyłam ją. Proszę.
Obejrzał zawartość i oddał mi kasetkę.
Czy zawsze nosi pani biżuterię w torbie z gazetami, panno Cavanaugh, czy tylko
wtedy, gdy spodziewa się pani pożaru?
Wstał, a posterunkowy White też poderwał się na nogi.
Skontaktujemy siÄ™ z paniÄ…, panno Cavanaugh. Wraca pani do Atlanty czy pozo-
stanie pani w okolicy?
Pozostanę w okolicy i z przyjemnością poinformuję panów, gdzie się zatrzyma-
łam. Może tutejsza policja będzie bardziej uważała na to miejsce niż na posiadłość pani
Hilmer. Sądzi pan, że to możliwe?
116
Na policzkach posterunkowego White a pojawiły się purpurowe plamy. Wiedziałam,
że jest wściekły i że zachowuję się lekkomyślnie, ale w tym momencie nie dbałam
o nic.
Bannister nie zadał sobie trudu, aby odpowiedzieć, tylko odwrócił się raptownie
i wyszedł, a w ślad za nim White.
Patrzyłam, jak odchodzą. W pokoju zjawił się sanitariusz, aby zabrać wyściełane
krzesła. Oczy mu się rozszerzyły na mój widok z laptopem na kolanach i kasetką
z biżuterią w ręku, a także torby podróżnej i rozrzuconych na podłodze gazet.
Czy pomóc pani to pozbierać? zaofiarował się. A może coś pani przynieść?
WyglÄ…da pani na zdenerwowanÄ….
Jestem zdenerwowana przyznałam. I mógłby mi pan coś przynieść. Czy
w szpitalu jest kawiarnia?
Tak. NaprawdÄ™ dobra.
Czy byłby pan tak miły... Urwałam, ponieważ znajdowałam się na skraju histe-
rii. Czy byłby pan tak miły i przyniósł mi filiżankę bardzo gorącej czarnej kawy?
26
Pół godziny pózniej, kiedy delektowałam się ostatnim łykiem wybornej kawy, którą
kupił dla mnie uprzejmy sanitariusz, pojawił się kolejny gość, tym razem bardziej nie-
zwykły. Mój ojciec.
Drzwi były lekko uchylone. Zapukał, a potem wszedł, nie czekając na zaproszenie.
Patrzyliśmy na siebie, a mnie zaschło w gardle.
Jego ciemne włosy były teraz srebrzyście białe. Trochę wyszczuplał, trzymał się jed-
nak prosto, jak zawsze. Okulary podkreślały błękit przenikliwych oczu, a czoło przeci-
nały mu głębokie bruzdy.
Moja matka upominała go: Ted, wiem, że robisz to bezwiednie, ale nie powinie-
neś się tak marszczyć, kiedy się koncentrujesz. Na starość będziesz wyglądał jak suszo-
na śliwka .
Z pewnością nie wyglądał jak suszona śliwka. Nadal był przystojnym mężczyzną
i nie stracił otaczającej go aury wewnętrznej siły.
Cześć, Ellie powiedział.
Cześć, tato.
Mogę sobie tylko wyobrażać, co myślał, kiedy patrzył na mnie, ubraną w tani szpi-
talny szlafrok, z potarganymi włosami i bandażami na stopach. Z pewnością nie byłam
gwiazdkÄ… z piosenki w pozytywce.
Jak siÄ™ masz, Ellie?
Zapomniałam, jak głęboki ma głos. Brzmiał w nim spokojny autorytet, który Andrea
i ja szanowałyśmy jako dzieci. Napełniał nas poczuciem bezpieczeństwa, a we mnie bu-
dził również lęk.
Zwietnie, dziękuję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]