[ Pobierz całość w formacie PDF ]
właściciela meteoru! Nie miał więc żadnych podstaw, by
wzbraniać ludziom przejścia. A nawet gdyby wzbraniał, to
całkiem po prostu należy, przejść siłą.
Czy pan Schnack ugiął się pod tą lawiną gwałtownych
argumentów? Faktem jest, że jego zasady osłabły. Właśnie
naprzeciw niego widniała w ogrodzeniu furtka zamknięta
zwyczajnym sznurkiem.
Pan Schnack przeciął scyzorykiem sznurek i nie myśląc o tym,
że to wtargnięcie przeobraża go w pospolitego włamywacza,
wstąpił na zakazany teren.
Reszta tłumu poszła za jego przykładem, jedni przez furtkę, inni
przez druty. W ciągu kilku chwil przeszło trzy tysiące osób zalało
posiadłość prywatną. Ożywiony, hałaśliwy tłum głośno
komentował ten nieoczekiwany incydent.
Lecz nagle, jakby skutkiem czarów, zapanowała cisza. O sto
metrów od ogrodzenia ukazała się niespodzianie mała chatka
z desek, schowana dotychczas za wzniesieniem terenu.
W drzwiach tej nędznej rudery, które właśnie się otworzyły,
stanęła osobistość o najdziwaczniejszym wyglądzie. Osobistość ta
zwróciła się do najezdzców.
Ech, wy tam! krzyczała po francusku chropawym głosem.
Nie krępujcie się! Zachowujcie się, proszę, jak u siebie
w domu!
Pan Schnack rozumiał po francusku. Dlatego zatrzymał się
w miejscu, a za nim zatrzymali się także turyści, którzy
jednakowym ruchem zwrócili równocześnie trzy tysiące
zaciekawionych twarzy ku niezwykłej postaci.
Rozdział dziewiętnasty
w którym Zefiryn Xirdal nabiera coraz większej odrazy do bolidu
i w którym widzimy, co z tego wynikło
Gdyby Zefiryn Xirdal był sam, czy dotarłby bez przeszkód do
miejsca przeznaczenia? Jest to możliwe, gdyż na świecie dzieją się
różne dziwy. Byłoby jednak przezorniej stawiać na ewentualność
przeciwnÄ….
Tak czy owak, przepadła okazja do zakładania się o to, gdyż
przychylne losy oddały Xirdala pod opiekę mentora, którego
zmysł praktyczny neutralizował nieumiarkowaną fantazję
oryginała. Zefiryn nie poznał więc trudności podróży, w gruncie
rzeczy dość skomplikowanej, gdyż pan Robert Lecoeur zdołał
uczynić ją prostszą niż spacer w najbliższe okolice.
W Hawrze, dokąd zawiózł ich ekspres w ciągu kilku godzin,
dwaj podróżni zostali skwapliwie przyjęci na pokład pięknego
parowca, który podniósł natychmiast kotwicę i wyruszył na pełne
morze nie czekając na innych pasażerów.
,,Atlantyk nie był transportowcem, lecz jachtem pięćset czy
sześćsettonowym, wynajętym przez pana Roberta Lecoeur do ich
wyłącznej dyspozycji. Ze względu na wysokość zaangażowanych
w tej aferze sum bankier uznał za pożyteczne posiadanie własnego
środka komunikacji, by móc dowolnie nawiązywać łączność
z cywilizowanym światem. Ponieważ zdobyte już dzięki spekulacji
kopalniami złota ogromne zyski pozwalały mu na zaspokajanie
królewskich zachcianek, zapewnił sobie możność korzystania
z tego statku, wybranego w Anglii spośród stu innych.
Atlantyk , fantazja lorda-multimilionera, został zbudowany
tak, by mógł osiągnąć największą szybkość. Kształt smukły
i wydłużony oraz maszyny o sile czterech tysięcy koni pozwalały
mu osiągnąć, a nawet przekroczyć szybkość dwudziestu węzłów.
Wybór pana Lecoeur został właśnie podyktowany tą cechą statku,
która w razie czego mogła się okazać cenną zaletą;
Zefiryn Xirdal nie zdradzał najmniejszego zdziwienia, że ma na
swoje rozkazy własny statek. Być może, nie dostrzegł zresztą tego
szczegółu. W każdym razie wszedł na pokład i zainstalował się
w swej kabinie, nie robiÄ…c najmniejszej uwagi.
Odległość między Hawrem i Upernivikiem wynosi mniej więcej
osiemset mil morskich, które Atlantyk płynąc pełną parą byłby
zdolny przebyć w ciągu sześciu dni. Lecz pan Lecoeur, nie
śpiesząc się wcale, poświęcił na tę podróż dwanaście dni;
,,Atlantyk dopłynął więc do przystani Uperniviku dopiero
osiemnastego lipca wieczorem.
W ciągu tych dwunastu dni Zefiryn Xirdal prawie nie otwierał
ust. Podczas posiłków, które łączyły ich z konieczności, pan
Lećoeur silił się ze dwadzieścia razy skierować rozmowę na cel ich
podróży; nigdy nie mógł doczekać się odpowiedzi. Na próżno
mówił o meteorze. Jego chrzestniak zdawał się nie przypominać
sobie o nim i najmniejszy błysk zrozumienia nie zapalał się w jego
nieruchomym spojrzeniu.
Xirdal żył na razie we własnym świecie i zajmował się
rozwiązywaniem innych problemów. Jakich? Nie zwierzał się
z tego. Lecz musiały one mieć jakiś związek z morzem, gdyż
Xirdal spędzał całe dnie na przedzie lub w tylnej części statku,
spoglądając na fale. Nie byłoby może zbytnią śmiałością
przypuszczać, że prowadził w myśli swe badania nad zjawiskiem
ciśnienia powierzchniowego, o którym rzucił kiedyś kilka słów
przechodniom, sądząc, że mówi do swego przyjaciela Marcelego
Leroux. Być może nawet, że wnioski, do których, wtedy doszedł,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]