[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale zostawia ich w spokoju.
A co z tobą? Jak możesz mówić, że to nie ma znaczenia?
Wzruszyła ramionami.
Ze mną jest inaczej. Ja nie mam instynktownego lęku przed ludzmi. Nie
urodziłam się nienawidząc ich i nie ufając im należałam do świata, który
wcale o nich nie myślał. W jej przypadku jest inaczej. Gorzej. A ponadto ona
jest znacznie młodsza. Ja miałam czas przyzwyczaić się do niego.
Co ty mówisz? rzekł. Co chcesz, żebym zrobił? Potrząsnęła głową.
Nic nie możesz zrobić powiedziała. Wiem. Inaczej zrobiłbyś coś.
Znów ścisnęło go w gardle. Ostrożnie odstawił mały szklany słoiczek,
który wycierał do czysta; nie mógł go utrzymać.
Zrobię powiedział. Zrobię.
Westchnęła i usiadła tam, gdzie stała, wyglądając pierwszy raz, od
kiedy ją poznał na zmęczoną, zobojętniała i smutną. Ludzką.
Może powiedziała powoli powinniśmy pozwolić jej umrzeć.
Prawdopodobnie nie umarłaby od trucizn, które zażyła.
Tylko męczyłaby się dłużej, zanim by wyzdrowiała.
Zatem może powinieneś podać jej to, co chciała, zamiast leków, które ją
uzdrowią.
Obszedł mokre miejsca na wytartej przez nią podłodze i usiadł obok
Lilith.
Nigdy nie zabiłem człowieka odparł powoli. Nie wiem, czy
potrafiłbym to zrobić.
Ona ma ludzki kształt, ale nie jest kobietą. Zabiłbyś jelenia na mięso.
Na mięso przyznał. Ale nie... nie...
Machnął ręką, nie mogąc dokończyć zdania.
Gdybyś znalazł w lesie ranioną sarnę i nie mógłbyś jej uratować, dobiłbyś ją
powiedziała szybko Lilith. To jest to samo.
Może to samo rzekł ale nie mogę podać jej mikstur, które pozwoliłyby
jej umrzeć.
Przez moment milczał, rozmyślając.
Uczyłem się magii rzekł w końcu z radością. Uważałem, że to
wspaniała rzecz, wziąć tę studnię wiedzy Jaką w sobie znalazłem i wykorzystać
ją w cudowny sposób. Nauczyłem się przywoływać wiatr, kontrolować ogień,
sprawiać, by kwiaty rosły na jałowej ziemi, a deszcz padał na pustyni.
Nauczyłem się wypędzać szaleństwo z umysłu człowieka i chorobę z jego krwi.
Potrafię tworzyć iluzje, mogę dostrzec w kryształowej kuli wizje, które są
rzeczywistością, prawdą. I wszystko, czego się nauczyłem, dawało mi szczęście
przynosiło szczęście innym. Właśnie po to uczyłem się magii.
Jednak odkryłem, że magia jest jak każda umiejętność. Nie jest dobra sama w
sobie. Pewne jej aspekty... tak, pewne jej aspekty są zdecydowanie złe. Istnieją
złe zaklęcia, niedobre zaklęcia, czary tak mroczne, że nawet ich znajomość rani
serce, plami duszę. A jednak wielki mag, uznany i potężny czarodziej, musi
również ich się nauczyć. Ponieważ jeżeli ich nie zna, mogą zostać użyte
przeciwko niemu a w końcu czymże jest magia, jeśli nie umiejętnością
zmieniania świata, samemu nie dając się zmienić?
Uczyłem się magii z radością powtórzył lecz nawet teraz, kiedy
przestaje mi ją sprawiać, nie mogę odwrócić się od niej. Muszę poznać
wszystko, jej bezmiar, głębię i mroczne zakamarki. Pragnę jej, nawet kiedy
budzi moje obrzydzenie. Jestem uzależniony.
A więc nie ma nadziei dla żadnego z nas powiedziała cicho Lilith jeżeli
zdołała zmienić nawet kogoś takiego jak ty.
Wyciągnął rękę i dotknął jej twarzy. Odpowiedziała mu spokojnym
spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie widział jej tak smutnej.
Nie rzekł łagodnie pozwól mi skończyć. Muszę zdobyć wiedzę, ale nie
muszę jej używać. Cyril nauczył mnie tego już dawno temu. Są zaklęcia, które
on zna, lecz nie używa ich, a nawet nie chce ich nauczać. Jest jak wieśniak,
który ma skrzynię broni i trzyma ją zakopaną w piwnicy. Ja też jestem takim
człowiekiem. Glyrenden nauczył mnie, jak zmieniać kształt, ale zawsze
stawałem się z powrotem człowiekiem, jakim byłem przedtem.
A więc odejdz stąd szepnęła zanim zmieni cię tak, jak zmienił nas
wszystkich.
Już ci powiedziałem rzekł, pochylając się do niej dlaczego nie mogę
odejść.
Pocałował ją lekko, muskając jej wargi, czując je na swoich ustach. Nie
odpowiedziała na pocałunek ani nie odsunęła się. Kiedy odsunął się, spojrzała
na niego badawczo, ze zdziwioną miną.
Kocham cię dodał na wypadek, gdyby nie pamiętała. Gdybyś chciała
być kobietą, starałbym się, żebyś odwzajemniła moją miłość.
Powoli wstała z podłogi, nie odrywając od niego oczu.
Ale ja nie chcę być kobietą powiedziała.
Wiem rzekł.
Nie zdziwił się, kiedy wyszła bez słowa. Przez resztę dnia sam sprzątał
pracownię Glyrendena.
12
Nazajutrz Ewa poczuła się lepiej, a Glyrenden jeszcze nie wrócił.
To pomyślna wróżba zauważył Aubrey przy śniadaniu. Nie jestem
przesadny, ale nie przegapię takich dobrych znaków.
Lilith rzuciła mu nieprzeniknione spojrzenie. Pewnie tylko to sobie uroił,
ale wydawało mu się, że traktuje go z rezerwą, tak samo jak przy kolacji
poprzedniego dnia.
Mówisz zagadkami powiedziała.
Chcę czegoś spróbować odparł. Dziś może być na to dobry dzień. Nie
wiem, kiedy wrócę.
Skinęła głową, nie pytając, dokąd się wybiera ani co planuje. Nauczyła się
od męża, że mało kto lubi ciekawskich; a może wcale jej to nie interesowało.
Aubrey wziął od Arachne paczkę zjedzeniem i wczesnym przedpołudniem
ruszył w drogę.
Szedł szybko i daleko, w głąb lasu, kilka mil od polany, na której nauczył
się być zmiennokształtnym. Aby zrealizować swój zamysł, chciał oddalić się od
wszystkich znanych sobie miejsc, wszelkich polanek czy ścieżek, na których
pozostał słaby, lecz wyrazny zapach człowieka.
Było już południe, kiedy przystanął. Znajdował się trzy mile od
najbliższej ścieżki, która odchodziła od głównej drogi; przez ostatnie sześćset
jardów przedzierał się przez gąszcz, aż wyszedł na maleńką, otwartą przestrzeń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]