[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tilm, dokąd zresztą nie dotarły.
Do Stadtilm ewakuowano również laboratorium Zarządu Uzbrojenia Armii z Got-
tow-Kummersdorf, Tutaj w piwnicy budynku szkolnego zaczęto rekonstruować reak-
tor. Jego rdzeń miał być otoczony cegiełkami z grafitu - Diebner okazał się przezor-
niejszym od profesorów Bothe i Heisenberga i nie zdyskwalifikował grafitu jako mo-
deratora - oraz blokami tlenku uranu, którego 10 ton spoczywało w magazynach.
W końcu listopada jednostki amerykańskie zajęły Sztrasburg. Manewr okrążający
przeprowadzono tak błyskawicznie, że zaledwie paru osobom udało się wymknąć z
kotła.
Do akcji wkroczyła grupa  Alsos . W jednym ze skrzydeł miejscowego szpitala
odkryto laboratorium fizyki jądrowej. Ludzie w białych fartuchach, których w pierw-
szej chwili wzięto za personel szpitalny, okazali się fizykami. Goudsmit polecił wsa-
dzić ich do ciężarówki i zawiezć do obozu.
Pojmani zachowywali się butnie, odmawiali udzielania jakichkolwiek wyjaśnień.
Było ich siedmiu, wśród nich pewien wybitny uczony, lecz żadnego z nich nie udało
się skłonić do mówienia.
Misja spenetrowała także uniwersytet, w którym prowadził prace badawcze zespół
profesora von Weizsäckera. Naukowcy opuÅ›cili miasto wczeÅ›niej, ale na podstawie
pozostawionych materiałów pracownicy wywiadu mogli sobie wyrobić zdanie na
temat postępu prac niemieckich  kolegów po fachu . W aktach znaleziono między
innymi pocztówkę od profesora Bothe, który skarżył się na zbyt ślamazarną produkcję
płyt uranowych. Był też list ze wzmianką o pracach Hartecka i Grotha nad ultrawi-
rówką oraz pismo Grotha, w którym była mowa o sześciofluorku uranu. W koszu od
Å›mieci znaleziono szczÄ…tki listu Weizsäckera do Heisenberga, w którym mÅ‚ody na-
ukowiec ostro krytykował obliczenia swego mistrza, lecz w końcu pismo podarł i
wyrzucił. List ten był pisany w tym samym czasie, kiedy współpracownik Weizs-
äckera, doktor Vögler, zwracaÅ‚ uwagÄ™ Gerlachowi na niezadowalajÄ…cy postÄ™p prac
Heisenberga nad jego berlińskim stosem atomowym.
- Niemieccy uczeni nie przestrzegali zbyt ściśle tajemnicy służbowej w sprawach
atomowych - stwierdził ze szczerym zdziwieniem szef  Alsosu . Zwłaszcza zaszoko-
wało go jawne podawanie adresów wszystkich ważniejszych instytutów. Zwiadczyło
to, że Abwehra i Służba Bezpieczeństwa SS, po pierwszej fali czujności, potem już,
biorąc przykład ze swoich przywódców, niezbyt interesowały się programem badań
naukowych i uczonymi.
Goudsmit pokiwał głową, przyglądając się blankietom listów opatrzonych na-
główkiem:  Rada Badań Naukowych Rzeszy, Pełnomocnik Marszałka Rzeszy do
Spraw Fizyki Jądrowej prof. dr W. Gerlach . Pod spodem widniał pełny berliński
adres i numer telefonu.
Dopiero tego samego dnia, kiedy oddziaÅ‚  Alsosu wkroczyÅ‚ do Sztrasburga, Gö-
ring wydał polecenie, aby zaprzestano używać tak niedyskretnych nagłówków. Ale
było już za pózno. Misja wywiadu G-2 znała już dokładne adresy większości instytu-
tów, ośrodków i fabryk, które ją interesowały.
Tajny raport Goudsmita powędrował specjalną pocztą lotniczą do ośrodka wy-
wiadu naukowego w Stanach Zjednoczonych. Na podstawie skąpych materiałów wy-
suwał on błędny wniosek, że Niemcy zmierzali raczej w kierunku uzyskania energii
jądrowej do celów przemysłowych. Nie negując z kolei możliwości wyprodukowania
bomby atomowej zbyt pochopnie uznał, iż jej użycie mogłoby się zakończyć kata-
strofą wojsk alianckich. Ten punkt widzenia dominował zresztą w poglądach wielu
innych naukowców, którzy - nie znając głębiej mechanizmu działań zbrojnych, zasad
planowania operacyjnego i kompleksowych związków frontu z zapleczem - dostrze-
gali jedynie w wąskim zakresie swej specjalności skutki wybuchu jądrowego.
Niemieccy uczeni i konstruktorzy z uporem kontynuowali swoje dzieło. Nadal są-
dzili, że uda się im zbudować krytyczny, stos uranowy przed końcem wojny. Prze-
prowadzone tuż przed świętami Bożego Narodzenia doświadczenia w reaktorze w
podziemiach w Dahlem potwierdziły ten optymizm. Kiedy w połowie stycznia 1945
roku Armia Radziecka rozpoczęła ofensywę, w Berlinie kończono już prace poprze-
dzające ostateczną próbę wywołania masowej reakcji łańcuchowej. Wszystko było
przygotowane do tego doniosłego momentu.
Tymczasem szybki postęp wojsk radzieckich zmusił kierownictwo do przewiezie-
nia reaktora do Haigerloch. 30 stycznia po południu polecono rozebrać nadzieję  Vi-
rushaus - stos atomowy Heisenberga.
Już wkrótce miało się okazać, że przeniesienie reaktora do Haigerloch było
przedwczesne, a właściwie zupełnie zbędne. Schron-bunkier na terenie Instytutu w
Berlinie pozostał do końca nietknięty przez bomby.
31 stycznia, wieczorem, kilka ciężarówek załadowanych uranem, ciężką wodą i
aparaturą ruszyło w drogę. Transport zatrzymał się w Stadtilm i dopiero 23 lutego
ładunek dotarł na miejsce przeznaczenia. Przez czternaście dni dwa zespoły niemiec-
kich uczonych wiodły spór o zlokalizowanie reaktora, by wrócić do pierwotnych
koncepcji do Haigerloch. Centrum kierownicze Projektu  U pozostało w Stadtilm.
Można było wreszcie przejść do rekonstrukcji berlińskiego stosu B-VIII. Z po-
czątkiem marca przystąpiono do zrealizowania reakcji łańcuchowej.
Osiągnięto, co prawda, ten cel, reakcja wystąpiła, ale nie uzyskano nieskończone-
go mnożenia neutronów. Do tego potrzebne były większe ilości ciężkiej wody i uranu.
Ponieważ jednak materiały te były na miejscu, kwestia otrzymania stałej energii ją-
drowej była już sprawą dni. Zespół Heisenberga oświadczył, że skoryguje swój błąd w
najbliższym doświadczeniu.
I rzeczywiście dotrzymał słowa. W kotle aluminiowym o wymiarach 1,64 m wy-
sokości i 1,24 na średnicy umieszczono 664 kostki uranu połączone łańcuchami (40
łańcuchów po 9 i 38 po 8 kostek). Siatkę uranową podtrzymywała jednocentymetrowa
warstwa magnezu (32 kg) spoczywająca na żelaznym ruszcie o wadze 75 kg, umoco-
wanym w odległości 40 cm od górnej krawędzi kotła. Całość znajdowała się w dru-
gim, większym kotle aluminiowym w formie sześcianu. Wolną przestrzeń wypełniano
blokami grafitu 50X10X5 mm.
Przebywający w tym czasie w Berlinie profesor Gerlach, ostatni pełnomocnik
Göringa do spraw fizyki jÄ…drowej, nie mógÅ‚ uwierzyć w otrzymanÄ… wiadomość. De-
pesza nadana na poczcie w Hechingen donosiła, że reaktor w Haigerloch jest bliski
osiągnięcia stanu krytycznego.
- Eureka! - wykrzyknął radośnie i wykręcił numer telefoniczny swojego przyjacie-
la doktora Rossbauda, redaktora periodyku  Naturwissenschaften . Nie wyjaśniając
mu, o co chodzi, zaprosił go do siebie na najbliższy wieczór.
- Die Maschine geht!" - powitał gościa w progu. - Reaktor działa! A nie mówiłem
ci, niedowiarku?! Wiadomość oszołomiła doktora Rossbauda.
- Wyniki pomiarów są zgodne z teorią - kontynuował podniecony gospodarz. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl