[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie bardzo niepewny los. Każdego dnia jeden rozkaz mógł
rzucić go w najdalsze, najbardziej niebezpieczne rejony świata.
Sasha chciała wstać i wyjść do toalety, żeby nie przeszkadzać,
ale zrobiła zbyt gwałtowny ruch, poczuła ból w kostce i całym
ciężarem ciała klapnęła z powrotem na krzesło. Ponieważ nie
mogła się ruszyć, przysunęła sobie talerzyk i zaczęła rozgrze-
bywać okruszyny, jak gdyby bardzo jej zależało, żeby wyłowić
widelczykiem kandyzowane owoce. Jake zacisnął zęby.
- Na Boga, synu, co ty mówisz? - Głos aż mu drżał ze zdener-
wowania.
Sasha domyśliła się, że usłyszał jakąś złą nowinę, nie wiedzia-
ła tylko, jaką. Przez głowę przemknęły jej różne przypuszcze-
nia, jedne bardziej tragiczne od drugich. W końcu powiedziała
sobie, że chyba Timowi nic poważnego się nie stało, skoro był
w stanie telefonować. Ale oczy jego ojca zrobiły się zupełnie
okrągłe ze zdumienia czy też przerażenia.
- Może powinienem pogadać z twoim kapitanem? - zapytał
nieswoim głosem.
Jednak musiało się wydarzyć coś strasznego. Może zdezerte-
rował i został aresztowany? Jeżeli tak, groził mu sąd wojsko-
wy. Sasha spuściła głowę, upiła łyk paskudnej, zimnej już ka-
wy i zaczęła się znów bawić widelczykiem.
-No trudno - zakończył Jake. - Podaj mi jej nazwi-
S
R
sko i adres. Kiedy tylko siÄ™ z niÄ… skontaktujÄ™, natychmiast od-
dzwonię. Powinienem tam dotrzeć za godzinę. Jestem nieda-
leko, przy plaży.
A więc dowódca Tima okazał się kobietą. Sasha nie wiedziała,
czy to dobrze, czy zle. Zastanawiała się, czy powinna dyskret-
nie się oddalić, czy raczej zostać, zapytać, co się stało, i za-
ofiarować pomoc. Znała kilku członków komisji wojskowych,
ale nie orientowała się w hierarchii i nie miała pojęcia, czy
mają jakiś wpływ na decyzje dowódców marynarki.
Głowa do góry, synu, nie martw się - zakończył Jake. - Zała-
twię to, a ty pomyśl, co zrobisz pózniej. -Wyłączył telefon i
przez dobrych kilka minut wpatrywał się w solniczkę. Sasha
próbowała odgadnąć, w jakie kłopoty wpakował się młody
marynarz. W końcu odważyła się odezwać.
Mogę w czymś pomóc?
Jake jakby nie słyszał. Wyjął portfel i położył na stole kilka
monet. Sasha nie zadawała więcej pytań. Miał dość proble-
mów, nie powinna zaprzątać mu głowy błahostkami. W mil-
czeniu wsiadła do samochodu. Kiedy zjechali z obwodnicy w
kierunku jednej z wiosek, Jake zwolnił i zaczął uważnie przy-
glądać się zabudowaniom, jakby czytał numery na tabliczkach.
Dopiero po jakimś czasie powiedział:
-Mówi, że potrzebuje pieniędzy. Przez kilka miesięcy nie pra-
cowała.
Co za ona? I kim jest dla Tima? Co Jake ma z nią wspólnego?
Sashy cisnęło się na usta jeszcze więcej py-
S
R
tań, ale nie wypowiedziała ich głośno. Ponieważ nie mogła się
na nic przydać, nie pozostawało nic innego, jak siedzieć cicho i
nie przeszkadzać. Jake zwolnił przy kolejnym drogowskazie.
-Nic z tego nie rozumiem. Nie poprosiła o pieniądze, tylko
poinformowała, co się stało i co zamierza zrobić.
Skręcił w boczną drogę z prędkością dziesięciu kilometrów na
godzinę. Był blady jak ściana, na czoło wystąpiły mu krople
potu. Sasha pojęła, że próbuje zebrać myśli i wewnętrzny mo-
nolog pomaga mu znalezć rozwiązanie. Chyba nawet zapo-
mniał, że wiezie pasażerkę.
- Potrzebowała aż pięciu tygodni, żeby do niego za dzwonić!
Kazał jej poczekać na mnie. Mam nadzieję, że przynajmniej go
posłucha i że ją zastaniemy.
Nagle przypomniał sobie o obecności Sashy i zwrócił się bez-
pośrednio do niej, chociaż patrzył nadal przed siebie:
Wiesz co? Trudno mi uwierzyć w tę całą historię. Tim twier-
dzi, że ostatni raz widzieli się pierwszego maja ubiegłego roku
i pózniej już się nie spotkali. A mój syn nigdy nie kłamie, ani
dla korzyści, ani nawet we własnej obronie.
Jeżeli go znalazła, to znaczy, że nie stracili kontaktu - stwier-
dziła Sasha. Domyśliła się, że Tim ma nowy problem z dawną
sympatią. Najwyrazniej dość poważny, skoro zdecydował się
wtajemniczyć ojca.
Podjechali pod brzydki dom z odrapanÄ… elewacjÄ…
S
R
i płatami papy zwisającymi z dachu. Jedyną ozdobę otoczenia
stanowił bujny krzew kwitnącej gardenii przy schodach.
Chcesz tu poczekać?
Nie wiem. Może przesiądę się na miejsce kierowcy i zostawię
włączony silnik, żebyśmy mogli szybko uciec w razie ko-
nieczności.
Przepraszam. - Jake znieruchomiał z ręką na otwartych
drzwiach auta. - Zdaje się, że ze zdenerwowania nawet ci nie
wyjaśniłem, o co chodzi. Tim spędził ubiegłoroczny majowy
weekend z nowo poznanÄ… dziewczynÄ…. Przedtem widzieli siÄ™
zaledwie kilka razy, a potem już nigdy. Teraz zadzwoniła i
poinformowała go, że pięć tygodni temu został ojcem. Przy-
sięga, że nie miała nikogo innego. - Opuścił ręce i zgarbił się,
jakby nagle postarzał się o kilka lat. Dziwna rzecz, taki właśnie
bezradny i zdruzgotany wydał się Sashy jeszcze bardziej po-
ciągający. Zapragnęła objąć go, przytulić do piersi i pocieszyć.
Zła na siebie, że w krytycznej sytuacji myśli o głupstwach,
postanowiła skupić się na problemie.
Może kłamie?
Chyba nie. Dziwna rzecz, ale wierzę jej. Nie szukała kontaktu
przez całą ciążę, nie żądała pieniędzy ani ślubu. Wygląda na
to, że dopiero po porodzie zorientowała się, że sama sobie nie
poradzi. Dzisiaj oświadczyła, że skontaktowała się z prywatną
agencją adopcyjną w Norfolk i chce oddać dziecko do rodziny
zastępczej. Tim kazał jej zaczekać na mnie. Jeszcze nie wiem,
co
S
R
zrobimy. Tim ciÄ…gle jest na morzu, ja wiecznie w terenie, ale
nie pozwolę sprzedać mojej wnuczki!
Ile mamy czasu?
Jacy my? Sprawa dotyczy wyłącznie Tima, tej dziewczyny i
mnie. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. Obiecuję, że kie-
dy wszystko załatwimy, dopilnuję, żebyś wreszcie odebrała
samochód.
Duby smalone!
Co takiego? - Jake uśmiechnął się po raz pierwszy od chwili
odebrania telefonu.
Wybacz, słoma mi z butów wylazła. Wychowałam się na wsi i
jeszcze czasem wyrwie mi siÄ™ jakieÅ› gwarowe powiedzonko.
Mój ojciec zaczął dbać o to, żebyśmy się poprawnie wyrażali,
dopiero gdy został pastorem. Chciałam powiedzieć:  Nie za-
przątaj sobie głowy drobnostkami".
Nieważne. Jeśli możesz, zastanów się, co powinniśmy kupić:
butelki, smoczki, pieluchy i takie tam różne... Do diabła, czy ci
smarkacze nigdy nie słyszeli o antykoncepcji? Podobno Tim
nie miał jeszcze osiemnastu lat, kiedy się poznali. Skandal! -
mruknÄ…Å‚ jeszcze pod nosem.
Jake chyba się domyślił, że Sasha nie zamierza stać z boku, bo
obszedł samochód dookoła i podał jej rękę, a gdy wysiadła,
przytulił ją na chwilę do piersi jak człowiek, który szuka
wsparcia i czerpie energiÄ™ z kontaktu z bliskÄ… osobÄ…. Wstrzy-
mała oddech. Miała wrażenie, że stymulują się wzajemnie, bo
w nią również wstąpiły nowe siły.
S
R
Przeszli przez zaniedbane podwórko w kierunku domu przy-
pominającego stare, odrapane pudło.
-Gdybyś potrzebował pieniędzy, nie krępuj się. Mam ich całe
mnóstwo.
Jake zmarszczył brwi, posłał jej gniewne spojrzenie, nacisnął
guzik dzwonka i równocześnie chwycił za klamkę. Weszli do
sieni. Z pokoju dobiegały dzwięki jakiegoś rapowego przebo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl