[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tu mówi Kutrow. Kutrow do bazy. Odbiór. Krakowski usłyszał, jak radiooperator
odpowiada.
- Tu baza. Słyszymy was, ale słabo. Odbiór.
- Tu Kutrow. Dwaj ludzie unieruchomieni. Jeden odmroził stopy. Nie może iść. Drugi
zraniony przy upadku. Złamana noga i przypuszczalnie obrażenia wewnętrzne. Czy sytuacja
uległa zmianie? Możecie nas zabrać? Odbiór.
Operator nie odpowiedział.
Major odwrócił się do niego, mówiąc:
- Przekażcie mu wyrazy mojego ubolewania i żalu. Ale gdybyśmy tam wysłali nasz
helikopter, mogłoby to zaalarmować Niemców. Powiedzcie kapitanowi, że zarówno on, jak i
jego dzielni towarzysze pozostaną na zawsze w naszej pamięci. Ich bohaterstwo nie pójdzie
na marne.
Technik patrzył ze zgrozą.
- Ale, towarzyszu majorze, czy grupa ratowników nie mogłaby...
- To rozkaz! - Krakowski znów się odwrócił do ekranu, na którym było widać na dnie
krateru niemieckie śmigłowce w niemal sielskiej scenerii.
- Jak odbieracie inne sygnały z czujników? - spytał operatora, którego jasne włosy
jeżyły się jak szczecina na podgolonym karku.
Technik obrócił się do niego.
- Towarzyszu majorze! Pan morduje tych ludzi!
Krakowski wstał. Zastrzeliłby tego smarkacza, gdyby nie możliwość uszkodzenia
przez kulę jakiegoś urządzenia. Chwycił technika, uniósł go ze stołka i kilka razy uderzył na
odlew w twarz. Z ust chłopaka popłynęła krew, a Krakowski pchnął go na podłogę. Technik
został tam tak, jak upadł. Oficer spojrzał na niego.
- Możecie uważać się za szczęściarza, że jeszcze żyjecie. A teraz do roboty. %7łądam
profilu geologicznego, odczytów technicznych, wyników analizy dzwięków. I to szybko.
Należało zaplanować atak...
Annie siedziała po turecku przed wyłączonym telewizorem. Złociste włosy opadały jej
na ramiona, policzki były mokre od łez.
John Rourke zobaczył ją tam, w sali rekreacyjnej, i podszedł do niej. Ukląkł przy
córce, a potem też usiadł, krzyżując nogi. Milczał przez chwilę. Annie uśmiechnęła się do
niego.
- Co się stało?
- Nic.
- O co chodzi, dziecinko?
- O nic, mówiłam ci - odpowiedziała rozdrażnionym tonem, pociągając nosem.
- Siedzisz tu przed wyłączonym telewizorem, a przed chwilą płakałaś.
- Nie płakałam.
- Naprawdę? A to co? - przejechał wskazującym palcem wzdłuż jej policzka, tam
gdzie łzy zostawiły ślad.
- Nic.
- ProszÄ™ ciÄ™, powiedz, o co chodzi.
Spojrzała na niego i znów zaczęła płakać. Rourke przytulił ją do siebie. Dał jej
chusteczkę, a ona bardzo głośno wytarła nos. Zabrzmiało to śmiesznie, więc John roześmiał
się, a wtedy i ona zaczęła się śmiać przez łzy. Jeszcze raz wytarła nos, objęła go za szyję i
powiedziała:
- Kocham ciÄ™.
John Rourke otworzył oczy.
Usiadł w ciemności. Sarah spała obok niego.
Popatrzył na zegarek, zestawiając czas wschodnioamerykański z islandzkim. Była
czwarta rano.
Potrząsnął głową, opuścił nogi i stanął przy łóżku. Przeszedł nago przez pokój do
łazienki. Jego oczy już przywykły do ciemności, nie potrzebował więc światła. Spuścił wodę i
wyszedł z łazienki. Zatrzymał się w połowie drogi do łóżka, zrobił zwrot w lewo i zbliżył się
do okna.
Rozsunął ciężkie zasłony i wyjrzał na zewnątrz. Purpurowe światła lamp łukowych
sprawiały, że wszystkie ogrody, ścieżki i budynki, które widział z trzeciego piętra domu
sypialnego, wydawały się nierealne. I nadal były dla niego nierealne.
Przez rozsuwane drzwi wyszedł na mały balkonik, nie obawiając się, że o tej porze
zobaczy go ktoś. Stał daleko od balustrady, tuż przy drzwiach, wpatrując się w noc tak jasną,
jak dzień. Widział stąd helikoptery i niemieckich żołnierzy, którzy ich pilnowali. Na warcie
stało tylko dwóch ludzi - jedynie dla zasady.
Nagle zdał sobie sprawę z tego, że śnił.
Nie miewał snów, od kiedy zbudził się z kriogenicznego uśpienia. Może jego ciało i
umysł wracały do normalnego stanu? Bo to było normalne i zdrowe - śnić. Był bardzo
zmęczony. Konferencja przeniosła się z biblioteki pani Jokli w gmachu rządu na uniwersytet,
gdzie zebrali się reprezentanci Hekli do Rady Starszych. Do północy dyskutowano nad tym, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl