[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrócił.
Wtem otworzyły się drzwi i poczuła objęcie silnych męskich ramion. Zaniosła się płaczem.
Dosłownie wylewały się z niej miesiące nagromadzonej udręki.
- Nie podobało jej się? - dobiegł ją zatroskany głos Declana.
- Zostaw ją - powiedziała cicho mama i drzwi znów się zamknęły. Tymczasem Daniel głaskał ją po
głowie i delikatnie kołysał.
Kiedy wypłakała chyba wszystkie łzy, wyślizgnęła się z jego objęć.
- Przepraszam - szepnęła, pociągając nosem.
- Nie musisz przepraszać - powiedział serdecznie. Siedziała w milczeniu i próbowała wziąć się w
garść.
- NaprawdÄ™ niepotrzebnie przejmujesz siÄ™ tym filmem.
- Akurat - rzuciła sarkastycznie, ocierając łzy.
- Poważnie. Wyglądało na to, że się świetnie bawicie. Nikt poza tobą nie zauważył, że jesteś
zasmucona.
Holly poczuła się nieco lepiej.
- JesteÅ› pewien?
- Absolutnie. I przestań już wreszcie kryć się po wszystkich pomieszczeniach w moim klubie. Bo
wezmę to do siebie - zagroził z uśmiechem.
- A jak dziewczyny?
Zza drzwi dobiegły ją głośne śmiechy.
- W porządku - odparł. - Ciara upaja się myślą, że zaczną ją brać za gwiazdę. Denise w końcu
wyszła z toalety, a Sharon pokłada się ze śmiechu. Tylko Jack robi Abbey wymówki, że
wymiotowała w drodze do domu.
Holly zachichotała.
- Dziękuję ci.
- Już możesz pokazać się ludziom? - spytał.
- Chyba tak.
Kiedy wyszła, wszyscy siedzieli przy jednym stole i opowiadali sobie dowcipy. Holly usiadła obok
mamy. Elizabeth czule cmoknęła córkę w policzek.
- Nie masz mi za złe? - spytał Declan w obawie, czy nie zdenerwował siostry.
Holly spojrzała na niego miażdżącym wzrokiem.
- Wybaczę ci pod warunkiem, że będziesz dla mnie miły przez najbliższe kilka miesięcy.
Declan skrzywił się. Przepadł z kretesem.
- Mówi się trudno - powiedział.
ROZDZIAA SZÓSTY
Holly z podwiniętymi rękawami szorowała w zlewie garnki, kiedy usłyszała znajomy głos.
- Witaj, kochanie.
Podniosła wzrok. Stał w otwartych drzwiach na taras.
- Witaj - odparła z uśmiechem.
- Tęsknisz?
- Jasne.
- Znalazłaś sobie nowego męża?
- Oczywiście. Zpi na górze - parsknęła i wytarła ręce.
Gerry też się roześmiał.
- Udusić go za to, że śpi w naszym łóżku?
- Daj mu jeszcze godzinkę. Musi się wyspać.
Ma zadowoloną minę, pomyślała, i jest tak samo piękny, jakim go zapamiętała. Patrzył na nią
wielkimi piwnymi oczami.
- Wejdziesz? - spytała.
- Nie, zajrzałem tylko sprawdzić, co u ciebie. Wszystko w porządku?
Oparł się o framugę drzwi, ręce trzymał w kieszeniach.
- Tak sobie - powiedziała. - Mogłoby być lepiej.
- Podobno zostałaś gwiazdą telewizyjną - rzekł z uśmiechem.
- Z oporami - wyznała szczerze. - Gerry, tęsknię za tobą.
- Nie jestem daleko - zapewnił ją cicho.
- I znów mnie opuszczasz?
- Na jakiÅ› czas.
Uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia wkrótce.
Wstała z uśmiechem na twarzy. Czuła się, jakby przespała kilka dni.
- Dzień dobry, Gerry - zaszczebiotała wesoło. Zadzwonił telefon przy łóżku.
- SÅ‚ucham.
- Holly, zajrzyj do weekendowych gazet. - Głos Sharon był pełen trwogi.
Holly włożyła prędko dres i pojechała do najbliższego kiosku. Zaczęła przeglądać gazety. Kioskarz
za ladą głośno zakasłał. Podniosła wzrok.
- To nie biblioteka, proszę pani. Musi je pani kupić - warknął.
- Wiem - odparła rozdrażniona. No ale skąd ma wiedzieć, którą gazetę kupić, jeśli nie wie, w której
jest to, czego szuka? Zebrała wszystkie i cisnęła je na ladę.
Sprzedawca zaczął wczytywać jeden po drugim kody kreskowe.
Skusiły ją słodycze ułożone na ladzie. Wyjęła dwa duże batony z piramidki. Cały stos posypał się
na podłogę. Uklękła z twarzą czerwoną jak burak, żeby je pozbierać. W sklepie zapadła cisza, tylko
kilka osób z kolejki zaczęło pochrząkiwać. Przypomniała sobie, że musi kupić mleko. Podeszła do
lodówki po karton.
Wróciła do kolejki i położyła mleko na ladzie. Kioskarz przestał wczytywać ceny.
- Mark! - krzyknÄ…Å‚.
Spomiędzy regałów wyszedł powoli pryszczaty młodzieniec z czytnikiem w ręce.
- Tak? - rzucił naburmuszony.
- Otwórz drugą kasę, synu.
Chłopak spojrzał na Holly spode łba. Zrobiła minę. Niechętnie usiadł przy drugiej kasie, kolejka
przeszła do niego. Holly tymczasem wyjęła kilka paczek chrupków spod lady i dołożyła do
zakupów.
- Coś jeszcze? - zapytał sprzedawca z przekąsem.
- Nie, dziękuję. To wszystko.
Zapłaciła i otworzyła portmonetkę, żeby wsypać do niej resztę.
- Następny.
Sprzedawca skinął na następną osobę w kolejce.
- Przepraszam - spytała Holly - czy mogłabym prosić o torbę?
- Dwadzieścia centów.
Wyjęła znów portmonetkę, położyła monetę na ladzie i zaczęła pakować zakupy.
- Następny - powtórzył sprzedawca. Holly zaczęła pospiesznie wrzucać produkty do torby.
- Poczekam, aż ta pani zapakuje - zaproponował uprzejmie klient. Uśmiechnęła się do niego,
doceniając dobre maniery, i już miała wychodzić, kiedy Mark, chłopak zza lady, zaskoczył ją,
wykrzykujÄ…c:
- O, ja panią znam! Pani była w telewizji!
Holly obróciła się na pięcie. Rączka torby pękła pod ciężarem pliku gazet. Zakupy rozsypały się po
podłodze.
%7łyczliwy klient ukląkł, żeby jej pomóc, podczas gdy reszta osób w sklepie przyglądała się z
rozbawieniem.
- To pani, prawda? - dopytywał ze śmiechem chłopak. - Holly posłała mu słaby uśmiech znad
podłogi. - Wiedziałem! - Klasnął w ręce. - Fajna z pani kobitka!
Spąsowiała.
- Mogłabym prosić jeszcze jedną torbę...
- Tak, należy się...
- ProszÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]