[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tęsknili. Perłowobiała postać anioła wznosiła się nad
dosyć prostym nagrobkiem. Miał szeroko rozpostarte
skrzydła i pochyloną głowę. W ramionach trzymał małe
dziecko, przyciskajÄ…c je do piersi. Nie wiem dlaczego, ale
na widok tej rzezby miałam ochotę usiąść na trawie i się
rozpłakać. Ale nie byliśmy sami na cmentarzu. Przy grobie
Charliego też nie było pusto. Choć tego się akurat
spodziewałam.
Stał z boku. Ręce miał wsunięte w kieszenie dżinsów, a
głowę pochyloną, jakby odczuwał to samo, co pogrążony
w żałobie anioł.
Henry Williams.
Zaczęłam nierówno oddychać. Kiedy powiedziałam
Reece owi, że drugą rzeczą, jaką chciałam zrobić, była
rozmowa z Henrym, wsparł mnie w stu procentach,
podobnie jak wcześniej moje plany związane z
college em. I właśnie dlatego tu byliśmy, na cmentarzu, w
wietrzne niedzielne popołudnie.
Henry schylił głowę i odwrócił się do nas. Lekki,
niepewny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy
wysunął rękę z kieszeni i przebiegł palcami po blond
włosach, które urosły, odkąd widziałam go ostatnio, czyli
w mieszkaniu Kipa.
Musiałam być ze sobą szczera. Nigdy nie zaprzyjaznię
się z Henrym. Nie sądziłam, zresztą, żeby tego chciał. To
byłoby zbyt wymuszone, zbyt bolesne i wymagałoby wiele
od nas obojga. Ale żeby naprawdę i w pełni przebaczyć
sobie, najpierw musiałam przebaczyć Henry emu. Przez
chwilę wyobraziłam sobie, że Charlie jest tam gdzieś na
pięknym niebie i spogląda na nas z góry. Wyobraziłam
sobie, że się uśmiecha. Wyobraziłam sobie, że się z tego
cieszy. A co najważniejsze, wyobraziłam sobie, że jest ze
mnie dumny& z nas wszystkich. Boże, jakie to wspaniałe
uczucie.
Reece chwycił moją dłoń i ścisnął ją, żeby dodać mi
otuchy.
Chcesz spróbować to zrobić?
Nie. Spojrzeliśmy na siebie. Na jego przystojnej
twarzy była wypisana miłość. Boże, jaką byłam
szczęściarą. Tak bardzo go kochałam, że ze szczęścia
mogłabym pofrunąć. Ja też ścisnęłam go za rękę i
powiedziałam: Nie chcę spróbować. Zrobię to.
Koniec.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]