[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Voronwego:
- Mróz jest okrutny i śmierć czai się z każdym dniem bliżej, jeśli nie na ciebie, to na
mnie na pewno. - Z każdym dniem pogarszała się ich kondycja, dawno już nie znalezli w
głuszy niczego do jedzenia, zapas sucharów kurczył się niepokojąco, byli zziębnięci i
osłabieni.
- Niedobrze jest znalezć się pomiędzy zgubnym Przeznaczeniem Valarów a Złem
Nieprzyjaciela - odparł Voronwe. - Czy po to umknąłem morskim falom, by znalezć grób pod
śniegiem?
- Ile drogi nam jeszcze zostało? - spytał Tuor. - Dość tajemnic, Voronwe,
przynajmniej wobec mnie. Czy prowadzisz prosto, czy kluczysz? Jeśli bowiem mam zdobyć
się na dalszy marsz, muszę wiedzieć, jaki wysiłek mnie czeka.
- Wiodłem cię drogą na tyle prostą, na ile tylko było to możliwe i bezpieczne - odparł
Voronwe. - Wiedz zatem, że Turgon nadal zamieszkuje na północy kraju Eldarów, chociaż
niewielu w to wierzy. Jesteśmy już blisko, mimo to przed nami wciąż niemało staj do
przebycia, nawet lotem ptaka, a nas czeka jeszcze przeprawa przez Sirion i nie wiemy, jakie
zło spotkać nas może na szlaku. Zapewne niedługo dojdziemy do gościńca, który wiódł
niegdyś od Minas króla Finroda do Nargothrondu19. Szlak ten pozostaje pod ciągłą strażą
Nieprzyjaciela.
- Uważałem się za najtwardszego z ludzi - powiedział Tuor. - Wiele zim
przecierpiałem w górach, tam jednak miałem schronienie jaskini i ogień, teraz zaś widzę, że w
ten głodny, mrozny czas przyjdzie zdobyć się na większy jeszcze wysiłek. Wędrujmy więc,
jak długo się da, nim nadzieja nas opuści.
- Nie mamy wyboru - stwierdził Voronwe - chyba że zlegniemy na śniegu, by
18
Rzeka Glithuina nie pojawia się w Silmarillonie, nie ma też jej nazwy na mapie, chociaż sama rzeka tam
widnieje: dopływ Teiglinu, nieco na wschód od Malduiny.
19
O drodze tej czytamy w Silmarillionie (str. 250):  Posuwali siÄ™ odwiecznym szlakiem, prowadzÄ…cym przez
długi wąwóz Sirionu obok wyspy, na której Finrod zbudował swoją wieżę Minas Tirith, następnie przez krainę
pomiędzy Malduiną a Sirionem i dalej skrajem lasu Brethil do Przeprawy na Teiglinie .
34
J.R.R Tolkien - Niedokończone opowieści t.1
zamarznąć we śnie.
Tak też brnęli z mozołem przez cały ten goryczy pełen dzień, uznając srogość zimy za
wroga większego niż nieprzyjacioły, jednak im dalej szli, tym mniej znajdywali śniegu,
skierowali się bowiem z powrotem na południe, ku Dolinie Sirionu, góry Dorlominu
zostawiając daleko za sobą. W zapadającym zmierzchu dotarli do gościńca biegnącego u stóp
wysokiego, lasem porosłego wału i tam nagle dobiegły ich głosy. Wyjrzawszy ostrożnie
spośród drzew, ujrzeli w dole czerwone światełko. Gromada Orków obozowała pośrodku
drogi przy wielkim ognisku.
- Gurth an Glamhoth!20 - mruknął Tuor. - Pora wyłonić się mieczowi spod płaszcza.
Gotów jestem zaryzykować życie, byle poczuć ciepło tego ognia. Nawet mięso Orków byłoby
mi miłą strawą.
- Nie! - stwierdził Voronwe. - W tej podróży tylko płaszcz może się przysłużyć. Nie
myśl o ogniu, chyba że zapomnieć chcesz o Turgonie. To nie jedyna banda w głuszy. Czy twe
oczy śmiertelnika nie dostrzegają odległych świateł innych posterunków na północy i
południu? Zgiełk sprowadzi nam wrogów na głowy. Posłuchaj mnie, Tuorze! Wbrew prawu
Ukrytego Królestwa jest, by ktoś zbliżał się do jego granic z nieprzyjacioły depczącymi mu
po piętach, a ja nie złamię tego prawa i nie zmusi mnie do tego ani Ulmo, ani sama śmierć.
Zostawię cię, jeśli zaczepisz Orków.
- Dobrze, minę ich - powiedział Tuor. - Ale niech dożyję tego dnia, gdy nie będę już
musiał przemykać obok garstki Orków niczym tchórzliwy pies.
- Dalej! - polecił Voronwe. - Dość gadania, bo nas wyczują. Ruszaj za mną!
Przekradł się na południe, z wiatrem, aż znalezli się w połowie drogi pomiędzy tym
obozowiskiem a następnym. Tam przystanęli na dłuższą chwilę, nastawiając uszu.
- Nie słyszę nikogo na drodze - rzekł - ale nie wiemy, co może czaić się w cieniu. -
ZerknÄ…Å‚ przed siebie, w mrok i wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™. - ZÅ‚e jest to powietrze - mruknÄ…Å‚. - Niestety!
Tuż przed nami leży kraina, cel naszej wyprawy i nadzieja życia, ale śmierć nas od niej
odgradza.
- Zmierć jest wszędzie wkoło nas - stwierdził Tuor. - Sił zostało mi jednak tylko na
przebycie najkrótszej z dróg. Musimy przeprawić się tutaj, inaczej już po nas. Zaufam szacie
Ulma, powinna skryć również i ciebie. Teraz ja poprowadzę!
Tak mówiąc, podkradł się do skraju drogi, potem, obejmując mocno Voronwego,
20
 Zmierć Glamrothom! To drugie słowo, chociaż nie występuje w Silmarillionie ni Władcy Pierścieni,
określało w języku sindarińskim Orków jako takich. Dokładnie znaczy tyle, co Jazgotliwa banda czy  armia
wrzawy . Por. miecz Gandalfa Glamdring i Tol-in-Gaurhoth, Wyspa (armii) wilkołaków.
35
J.R.R Tolkien - Niedokończone opowieści t.1
narzucił na obu fałdy szarego płaszcza Pana Wód i ruszył naprzód.
Trwała niczym nie zmącona cisza. Podmuch zimnego wiatru przemknął nad dawną
drogą. Nagle ucichł i on, a Tuor wyczuł zmianę w powietrzu, jakby oddech tchnący z krainy
Morgotha osłabł na chwilę, ustępując nikłemu jak wspomnienie morza powiewowi z zachodu.
Niczym szara mgła przemknęli po kamiennym gościńcu i zniknęli w gęstych zaroślach po
wschodniej stronie.
W tejże chwili tuż obok rozległ się dziki wrzask i zaraz zawtórowały mu następne po
obu stronach drogi. Chrapliwie odezwał się róg, dały się słyszeć odgłosy bieganiny. Tuor
jednak nie wpadł w panikę. Dość poznał w niewoli język Orków, by zrozumieć znaczenie
tych krzyków: strażnicy zwietrzyli ich i usłyszeli, ale nie dojrzeli. Pościg jednak wyruszył, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl