[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby Clay nie był w stanie jej odmówić. Dlatego teraz ona musi
wszystko naprawić, ratując choćby odrobinę szacunku do samej
siebie.
- Posłuchaj - zaczęła z fałszywą brawurą - ta noc...
- Maddie...
70
RS
- Nie - przerwała mu, nie chcąc usłyszeć ani słowa, które
świadczyłoby o jego poczuciu winy. Nie zniosłaby tego. -Muszę ci to
powiedzieć, Clay. A ty musisz to usłyszeć.
Zaczerpnęła głęboko powietrza i odsunęła się od niego.
- Prawda jest taka... - przeniosła wzrok z kubka na zamgloną
dolinę za oknem - że miałam na to ochotę. Ty też. Oboje... po moim
wypadku w górach ulegliśmy przypływowi adrenaliny. Trudno się
chyba dziwić... Dowiedzieliśmy się, i to z pierwszej ręki, jak cenne
jest życie i że każda chwila może być ostatnią. I jak krucha jest istota
ludzka.
- Krucha - powtórzył z ponurą miną, ściągniętymi brwiami i
nienaturalnym spokojem w oczach. - Ludzka istota.
- Tak - ciągnęła, zbita nieco z tropu. - To była tylko chwila
zapomnienia, Clay. I obiecałam sobie niczego nie żałować, kiedy ta
chwila się skończy. Więc nie żałuję. I nie chcę, żebyś ty żałował.
Clay nie poruszył się. Na twarzy nie drgnął mu ani jeden mięsień.
Wyglądał jak niebo przed oberwaniem chmury.
- A co powinienem czuć, oczywiście, jeśli wolno się spytać?
Co on powinien czuć? Może coś do mnie, pomyślała posępnie,
wnioskując, że szansa na to jest bliska zeru. I wiedząc, że ciągle nie
są przyjaciółmi. Ostatnią noc niewiele zmieniła.
- Przede wszystkim żadnych pretensji i żadnego żalu. -Z
nieludzkim wysiłkiem Maddie starała się ukryć, ile ją kosztują te
słowa. - I żadnego poczucia winy.
- I to wszystko. %7ładnego żalu. %7ładnego poczucia winy. Inaczej to
sobie wyobrażała. Miał odczuć ulgę. A wyglądał jak porażony
prÄ…dem.
- Tym bardziej że... - Postanowiła spróbować jeszcze raz. - Zdaje
się... Oboje mieliśmy szczęście, że... że okazało się to przyjemnym
doświadczeniem - zasugerowała nieco zdenerwowana.
- Przyjemnym?
Wyglądał tak, jakby chciał sobie obgryzć paznokcie, wypluć je i
przyszpilić ją nimi do ściany.
- Tak - potwierdziła ostrożnie. - To... to było przyjemne. W
71
RS
każdym razie dla mnie... przynajmniej sądząc z tego, co pamiętam.
- Z tego, co pamiętasz? - Widok jadowitego węża na pewno
przeraziłby ją mniej niż jego mina.
Stało się! Niespodziewana reakcja Claya tak bardzo wyprowadziła
ją z równowagi, że postąpiła jak tchórz, odwołując się do starej
wymówki: nie wszystko dobrze pamiętam". Fatalnie! Kompletna
klęska. Ale skoro weszła już na tę drogę, nie miała zamiaru się
wycofywać.
- No więc... w końcu byłam trochę... zszokowana. Szczerze
mówiąc, śmiertelnie przerażona. I wyczerpana. Chyba właśnie
dlatego... nie zrozum mnie zle, pamiętam jak... - jąkając się, brnęła
dalej -.. .jak się kochaliśmy - dodała cicho, modląc się, żeby rumieniec
nie skompromitował jej jeszcze bardziej - ale... wiele szczegółów
zamazuje mi się w pamięci.
- Zamazuje?
Wolałaby, żeby nie powtarzał jej słów z takim obrzydzeniem,
jakby zbierało mu się na mdłości.
- Więc... no tak. Chyba niezupełnie to chciałam powiedzieć. . .To
znaczy...
- Przestań! - Uderzył kubkiem w stół. - Zrozumiałem, nie jestem
głuchy. Nie byłaś w najlepszej formie. Ta noc była drobnym
niewypałem i najlepiej będzie, jeśli oboje o niej zapomnimy. Zgadza
siÄ™?
Oniemiała, porażona jego złością, nie była w stanie wydusić z
siebie ani słowa.
- W porządku. Będzie, jak chcesz. - Rzucił jej ostatnie sondujące
spojrzenie i zniknÄ…Å‚ za drzwiami.
Zatrzymał się na ganku. Przez długą chwilę bił się z grzeszną
myślą, żeby natychmiast wrócić, wziąć tę upartą jak osioł kobietę w
ramiona i zamknąć pocałunkiem jej niewyparzoną buzię. Do diabła,
mogłaby sobie darować opowieści o poczuciu winy, żalu, o ludzkiej
istocie i przyjemnym doświadczeniu. I o tym, że nie wszystko
pamięta.
No tak, on pamięta. Pamięć mu dopisuje, daj Boże zdrowie.
72
RS
A niech jÄ… wszyscy diabli porwÄ…. Ale czy przypadkiem nie
wściekła się o to, że rano zostawił ją samą w łóżku? Chciał leżeć
obok niej, ale doszedł do wniosku, że Maddie może potrzebować
trochę samotności, żeby wszystko przemyśleć.
Jemu też przydałoby się trochę spokoju i samotności. Parę tysięcy
kilometrów załatwiłoby sprawę, ale na razie musi zadowolić się
drewutnią. Wszystko między nimi wróciło na dawne tory. Tak jakby
tej nocy w ogóle nie było.
- Zamazały jej się szczegóły! - mamrotał, podchodząc do stosu
drewna i chwytając siekierę. - Dokładnie nie pamięta! Co za kit!
Pamięta. Nie mogła przecież kochać się z nim w ten sposób, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]