[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twy, tak jak tato. A potem smarowaliśmy się pachnącą
wodÄ….
- To znaczy płynem po goleniu?
- Jasne! - Chłopiec zeskoczył z taboretu. - Mamusiu,
czy według ciebie Marko ładnie pachnie?
- Czas do łó\ka, chłopie. - Marko wstał.
- Pachnie jak trzeba. - Lindsey smutno westchnęła.
PODWÓJNE Å›YCIE LINDSEY 151
i jako partnera w interesach, ale dla moich dzieci nie mo-
\esz być facetem, który pojawia się i znika, nie wiadomo
kiedy i nie wiadomo dlaczego. One do tego nie dorosły.
- W takich układach to naturalna rzecz.
- Ale to są moje dzieci. Dla ciebie to był tylko jeden
ROZDZIAA DWUDZIESTY DRUGI dzień, o którym mo\esz zapomnieć. I o dzieciach wkrótce
zapomnisz. A je\eli zaczną spodziewać się ciebie w ka\dy
Kiedy w pokojach dzieci wszystkie światła zostały ju\
weekend, na ka\dym meczu baseballu? Nie zasłu\yły so-
pogaszone, Marko zszedł za Lindsey na dół. Był komplet- bie na więcej cierpień.
nie wykończóYiy i z przyjemnością myślał o powrocie do Naga prawda sączyła w serce Marka, powodując atak
bólu pod mostkiem. Starał się go zignorować.
domu.
- Rozumiem. Powinienem uznać za pochlebstwo to,
- Zaraz wychodzÄ™. Chyba powinienem. Przedtem jed-
\e jesteś rozdarta między swoimi zasadami a po\ądaniem.
nak porozmawiamy.
- Marko, opamiętałam się i zrozumiałam swój błąd.
- Rzeczywiście du\o jest do omówienia.
W moim \yciu są du\o wa\niejsze rzeczy ni\... - zamilkła,
Wszedł za Lindsey do pokoju stołowego, ale nie usiadł.
szukając właściwego określenia - namiętna pokusa,
- Nie planowałem tego, Lindsey. Nigdy nie spodzie-
czekająca mnie w biurze, gdzie powinnam pracować!
wałbym się ani połowy tego, co wydarzyło się dzisiaj.
- Jaka pokusa?
Przyjechałem do twojego domu, śmiertelnie przera\ony,
jeśli ju\ zale\y ci na prawdzie, i czułem się kompletnie - Doskonale wiesz, jaka. Wymykanie się do Dorset
nie na miejscu. Nie wiem, co dzieciaki ci naopowiadają, Court ju\ nie wystarczało. Niewiele brakowało, a ... właś-
kiedy nie będzie mnie w pobli\u, ale dowiedziałem się nie w twoim biurze... na stojąco. Marko, skończyłam z
dziś o sobie przynajmniej tyle samo, ile o nich. tym szaleństwem.
- Widać, \e są w świetnej formie i dziękuję ci za to. - Posłuchaj, coś, co daje i tobie, i mnie tyle przyje-
- Znam cię, Lindsey. Jestem pewny, \e le\ałaś w tym mności, musi opierać się na czymś więcej ni\ na szaleń-
szpitalnym łó\ku i przez cały czas martwiłaś się o dzieci. stwie. - Pocałował ją delikatnie i cofnął się o krok. -
- Masz rację. Przez całe godziny myślałam i myśla- Lindsey, twoje dzieci i ta rozmowa kompletnie mnie wy-
łam. O tym, jak egoistycznie się zachowywałam. Ta histo- kończyły. Jadę do domu, tak, jak sobie \yczyłaś. Pamiętaj,
ria z tobą była cudowną przygodą, ale ja parłam do przodu co powiedziałem Justinowi. Jestem do waszej dyspozycji,
jak ogłupiała dwudziestolatka, która myśli tylko o sobie... zawsze mo\na do mnie zadzwonić. Zawsze, kiedy ty albo
dzieci będziecie mnie potrzebowali.
- Jeszcze bardziej zni\yła głos i nachyliła się ku niemu.
- Dziękuję. - Jej oczy błyszczały od napływających łez.
- Zduszę w końcu to pragnienie, które sprawia, \e zacho-
wujÄ™ siÄ™ tak niepowa\nie. PotrzebujÄ™ ciÄ™ i jako przyjaciela,
PODWÓJNE Å›YCIE LINDSEY PODWÓJNE Å›YCIE LINDSEY 153
152
Chocia\ do nastroju Lindsey pasowałaby lepiej
po\erać Lindsey wzrokiem. - Miałem nadzieję, \e poroz-
rzęsista ulewa, niedzielny świt okazał się pogodny i
mawiamy.
rześki. Jak zawsze pojechała z dziećmi do kościoła, a
- Ju\ rozmawialiśmy.
potem zjedli wspólnie lunch. Cała trójka bawiła się z
- Nie, teraz ja będę mówił. A ty będziesz słuchała...
przyjaciółmi a\ do czwartej, kiedy przypomnieli sobie o
- Poło\ył dłonie na jej ramionach. - To, co po wczoraj-
ciasteczkach... i o tym, \e upiekł je Marko.
szym dniu nawiedzało mnie przez całą noc, a potem obu-
Dzień zakończyły kąpiele, bajeczki i w końcu trójka
dziło mnie rano, po raz pierwszy nie było twoim obrazem.
zmęczonych dzieciaków wgramoliła się do łó\ek. Justin To były one, twoje dzieci. - Nagle zdjął bluzę i rzucił ją
Lindsey. - Włó\ to, je\eli masz zamiar stać w progu.
zasnął ostatni, marudząc z zamkniętymi oczami, \e chciał-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]