[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mniałam to sobie, nietrudno było zgadnąć, kto wtłoczył mnie w twój umysł i po
co. Jak mówiłam, nie mogłam naprawdę rozmawiać z tobą, ale mogłam sprawiać,
że czułeś to, co ja czułam — taki rodzaj silnego nacisku moralnego. Pamiętasz, jak
Brian mówił ci, że musi uzyskać zgodę Geronde, by zostać twoim towarzyszem
i że najpierw powinniście pojechać do Zamku Malvern? Pamiętasz, jak miałeś
nieczyste sumienie, gdy myślałeś o zawróceniu w stronę twierdzy? Cóż, to byłam
ja w twoim umyśle. Obudziłam się tam po prostu i nie bardzo wiedziałam po co.
Potem uderzyło mnie, że mógłbyś znaleźć się w straszliwym niebezpieczeństwie
samotnie idąc do twierdzy. Carolinus nalegał przecież, żebyś znalazł najpierw kil-
ku towarzyszy; pamiętałam też, co usłyszałam zasypiając. Skojarzyłam te fakty
177
i wstrzymałam twoje pragnienie wyruszenia mi na ratunek. Udało mi się i zaczą-
łeś z większą ochotą myśleć o podróży do Zamku Malvern.
Zamilkła. Jim wpatrywał się w nią pełen zbyt wielu pytań, by móc na początek
wybrać któreś z nich. Zauważył, że Angie urosła po przeniesieniu jej do tego
innego świata. Poprzednio Danielle wydawała się mu wysoka, ale teraz zobaczył,
że Angie jej dorównuje. Nic też nie straciła na urodzie mimo tego powiększenia.
Przeciwnie. . .
Carolinus mlasnął językiem.
— Dwa umysły w jednym ciele — powiedział potrząsając głową. — Wielce
niezwykłe! Wielce! Nawet dla Ciemnych Mocy było to ryzykowne. Możliwe do
zrobienia, to jasne, ale. . .
— Zaczekaj! — Jim odzyskał głos. — Angie, mówiłaś, że Gorbash też był
w moim umyśle? Jak mógł tam być?
— Nie wiem jak, ale był — rzekła Angie. — Był już, kiedy tam się dostałam.
Nie mogłam jednak porozumiewać się z nim. Jak gdyby uwięziłeś go.
Jim skrzywił się w duchu. Teraz, kiedy Angie stwierdziła, że tym innym umy-
słem w głębi świadomości był Gorbash, Jim mocniej poczuł obecność pierwotne-
go właściciela ciała. Gorbash bez wątpienia wrócił do swego ciała wtedy, kiedy
w jaskini smoków — będąc sam na sam z Angie — Jim został znokautowany
przez jakieś niewidzialne siły. Jim wyraźnie poczuł, że Gorbash pragnie odzyskać
kontrolę nad swym ciałem.
— Trzy! — krzyknął Carolinus, patrząc na Jima.
— Co to znaczy „uwięziłeś go”? — spytał Angie, czując wyrzuty sumienia
z powodu smoka.
— Nie umiem tego opisać — rzekła Angie. — Jakby przygniatałeś jego umysł
swoim; tak chyba najlepiej potrafię to wyjaśnić. Zrozum, ja tego nie widziałam,
ja po prostu czułam, co się dzieje. On nie mógł nic uczynić, chyba że dałeś się
ponieść emocjom.
— Trzy! — powtórzył Carolinus. — Trzy umysły w jednym ciele. To już
przekracza wszelkie granice; Ciemne Moce czy też nie. . . ! Wydziale Kontroli,
rejestrujesz te wszystkie. . .
— To nie ich wina — rzekł głos z powietrza.
— Nie. . . ?
— To nie wina Ciemnych Mocy, że Gorbash tam się znalazł — wyjaśnił Wy-
dział Kontroli. — Umieściły umysł Angie razem z umysłem Jima, ale odpowie-
dzialność za obecność umysłu Gorbasha spada na kogoś spoza obszaru działania
Wydziału.
— Aha. Bardzo powikłany przypadek — powiedział Carolinus.
— Zdecydowanie. Dziwny splot okoliczności. Więc jeśli zaczniesz wyjaśniać
nieporozumienia tak szybko, jak to możliwe. . .
178
— Możecie na mnie liczyć — rzekł czarodziej. Odwrócił się do Angie i Jima.
— Dobrze. Czego więc chcecie? Mam was wysłać z powrotem?
— Tak jest — powiedział Jim. — Ruszajmy.
— Świetnie — odparł Carolinus. Spojrzał na Angie. — A ty pragniesz wrócić?
Zanim odpowiedziała, spojrzała na Jima.
— Czegokolwiek by Jim chciał, ja też chcę. . . — powiedziała.
Jim patrzył na nią z zakłopotaniem.
— Cóż to za odpowiedź? — zapytał. — Co miałaś na myśli?
— To, co powiedziałam — rzekła Angie z odrobiną uporu w głosie. — Chcę
tego, czego ty chcesz. . . to wszystko.
— Cóż, ja oczywiście chcę wrócić. Właśnie to powiedziałem.
Angie odwróciła od niego wzrok.
— Świetnie — zgodził się Carolinus. — Jeśli zechcielibyście oboje podejść
do mnie. . .
— Zaczekaj! — zawołał Jim. — Zaczekaj chwilę!
Spojrzał w twarz Angie.
— Co to wszystko znaczy? — spytał. — Przecież zamierzamy wracać tak
szybko, jak tylko możemy. Co innego możemy uczynić? Nie mam żadnego wy-
boru!
— Ależ macie możliwość wyboru — rzekł Carolinus z irytacją.
Jim spojrzał na czarodzieja. Starzec wyglądał na zmęczonego i niezadowolo-
nego.
— Mówię, że macie możliwość wyboru! — powtórzył Carolinus. — Macie
teraz wystarczający kredyt w Wydziale Kontroli. Możecie zużyć go na powrót,
ale możecie też pozostać i zachować go na urządzenie sobie życia tutaj. Zależy to
od was. Zdecydujcie się. To wszystko!
— Pozostań, James — rzekł szybko Brian. — Malencontri może być twoje,
twoje i pani Angeli, tak jak obiecywaliśmy wcześniej. Nasze rodziny i posiadłości
będą razem zbyt potężne dla wszystkich wrogów.
Aragh zawarczał. Kiedy Jim spojrzał na niego, wilk odwrócił wzrok.
Jim ponownie popatrzył na Angie. Czuł się zupełnie zdezorientowany.
— Chodź — powiedziała Angie, kładąc dłoń na jego potężnym smoczym bar-
ku. — Przejdźmy się i porozmawiajmy chwilę.
Poprowadziła go w stronę skraju grobli. Stanęli nad wodą i Jim słyszał, jak
drobne fale pluskają o brzeg. Spojrzał w dół na jej twarz.
— Czy naprawdę wiesz o wszystkim, co robiłem? — spytał.
Potaknęła.
— Wszystko, co robiłem i myślałem? — Jim przypomniał sobie kilka swoich
myśli dotyczących Danielle.
— Uhu. I dlatego uważam, że powinieneś się zastanowić. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl