[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nosi chwilowÄ… ulgÄ™. Mimo to, Ricka zawsze w takiej
sytuacji ogarniała panika i dojmujące poczucie bezrad
ności. Tym razem, na domiar złego, wbity w schowek,
z wystającą na zewnątrz tylną częścią ciała, czuł się
60
jak idiota. Ale przecież poradziła mu to sama Natalie,
a ona jak nikt wyczuwała nastroje jego syna.
Pochylił głowę i przez chwilę myślał, że uległ ha
lucynacji: poczuł we włosach małe paluszki dziecka.
Toby wyraznie próbował przyciągnąć go do siebie.
Powstrzymał oddech i pozwolił dziecku działać. Po
chwili jego głowa spoczęła na małych chudych kolan
kach syna. Tkwił tak bez ruchu, z zesztywniałym kar
kiem i bólem w plecach, dopóki jacht nie wpłynął do
przystani.
Kiedy silniki ucichły, wypełzł powoli ze schowka,
a Toby wyczołgał się za nim. Jego buzia była jak zwy
kle blada i niewzruszona. Tym razem jednak Ricka to
nie zabolało. Wiedział, że w ciemnym schowku syn
nawiązał z nim kontakt.
Natalie czekała na nich na pokładzie.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak - odparł z przekonaniem w głosie.
Na niebie zebrały się chmury. Ledwo zdążyli za
cumować jacht i zabrać rzeczy, zaczęło padać.
Rick wystawił twarz na krople deszczu i pomyślał,
że los pozwolił mu spotkać zupełnie niezwykłą osobę.
W Natalie jest magiczna siła; co do tego nie miał wąt
pliwości.
Dwa tygodnie, które mieli spędzić razem, wydały
mu się nagle strasznie krótkie i zapragnął zostać z nią
na zawsze. Zafascynowała go, a przecież przez ostatnie
cztery lata przyrzekał sobie, że już nigdy nie pozwoli
na to żadnej kobiecie. Po związku z Vanessą pozostało
w nim zbyt wiele goryczy. Ale Natalie to nie Yanessa,
61
Natalie jest zupełnie inna i, prawdę mówiąc, nie przy
pomina żadnej znanej mu kobiety. Bardzo by chciał
poznać ją lepiej...
Nie pozwoliła mu się pocałować, tam, na jachcie.
Nic dziwnego, pewnie zbytnio się pośpieszył. Do takiej
kobiety jak ona trzeba zbliżać się powoli i ostrożnie.
Ma jeszcze trochę czasu. Wiele rzeczy może się wy
darzyć, jak się tak mieszka razem, w jednym domu
przez dwa tygodnie.
ROZDZIAA PITY
Tymczasem Natalie, wychodzÄ…c z tych samych
przesłanek, dochodziła do zupełnie odmiennych wnio-
sków. Fascynacja Rickiem stanowiła zagrożenie i na-
leżało się ubezpieczyć. Skoro mają przez pewien cza;
mieszkać razem, trzeba przede wszystkim zachować
odpowiedni dystans.
Zaraz po powrocie schroniła się na górze w swoim
pokoju i zadzwoniła do ciotki Lindsay. Lindsay For-
tune Todd z zawodu była lekarzem i wraz z mężem
i dwojgiem dzieci mieszkała po drugiej stronie zatoki
Ich duże, wygodne domostwo znajdowało się nieopo
dal rodzinnej rezydencji. Ciotka Lindsay pracowali
w szpitalu w Minneapolis i było bardzo trudno zastać
ją w domu. Tego dnia, na szczęście, właśnie wróciła
- Cześć, Natalie. Gdzie się podziewałaś?
W jej głosie brzmiała lekka wymówka; Natalie dłu
go się nie odzywała, bo odkąd przysięgła sobie nie
mieszać się do rodzinnych spraw, starała się trzymać
na uboczu. Teraz jednak problemy rodziny wydały jej
się niczym w porównaniu z zagrożeniem owiązanym
z parÄ… pewnych niebieskich oczu...
- Nie wpadłabyś do nas? Robimy grilla. Może nie
będzie padać...
63
Natalie chętnie przyjęła zaproszenie i zeszła na dół.
- Idę do ciotki na kolację - oznajmiła Rickowi.
Siedział w salonie, przeglądając prasę; Toby patrzył
w telewizor, a Bernie leżał obok niego.
- Baw się dobrze - rzekł Rick życzliwie i serce
Natalie podskoczyło w piersi jak szalone.
Nie wyglądał na zmartwionego i pomyślała, że mo
że niepotrzebnie przed nim umyka. Ze strony takiego
faceta jak Rick chyba nie grozi jej żadne niebezpie
czeństwo. Niestety...
Niebo się rozpogodziło i deszcz ustał. Natalie pod
jechała pod dom ciotki i ze zdziwieniem spostrzegła
nieznany sportowy samochód zaparkowany na
podjezdzie. Zaciekawiona, zapukała i otworzono jej
natychmiast. W drzwiach stała nieco gorsza wersja
ciotki Lindsay, z nieco zbyt silną trwałą i nieco zbyt
czerwonymi, długimi paznokciami. Tracey Ducet!
Miała przed sobą kobietę stanowiącą ucieleśnienie
Jednego z problemów rodu Fortune'ów, pannę Ducet,
która od pewnego czasu podawała się za zaginioną
blizniaczÄ… siostrÄ™ ciotki Lindsay. Zza jej ramienia wy
glądał Wayne, jej narzeczony.
Obok, z kwaśnymi minami, stali gospodarze.
- Jak się masz, Natalie? - zaszczebiotała Tracey
i ucałowała gościa w policzek.
Natalie wstrzymała oddech, żeby nie zaciągnąć się
zapachem podłych perfum.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]